Na razie żadne działania nie zostały zatwierdzone. Stany Zjednoczone i Wenezuela prowadzą nieformalne rozmowy za pośrednictwem mediatorów z Bliskiego Wschodu – wynika z informacji NBC. Celem jest sondowanie możliwości ograniczenia napięć i wypracowania porozumienia bez użycia siły.
W administracji amerykańskiej widać wyraźny rozdźwięk co do sposobu postępowania wobec rządu Nicolása Maduro. Sekretarz stanu Marco Rubio i szef Pentagonu Pete Hegseth opowiadają się za zwiększeniem presji, również w wymiarze militarnym. Z kolei specjalny wysłannik Richard Grenell i część doradców podkreślają konieczność utrzymania kanałów dyplomatycznych.
Jak pisał Reuters, takie różne podejścia wewnątrz administracji pokazują, że Waszyngton wciąż nie wypracował spójnej strategii wobec Caracas.
Według analityka Atlantic Council Geoffa Ramseya, próby zachęcania wenezuelskiej opozycji do obalenia Maduro podejmowane są przez USA od dekad i do tej pory nie przyniosły skutku. – Ta strategia była bezskutecznie wypróbowywana od dziesięcioleci – zauważył w rozmowie z Reutersem.
Z kolei ekspert z CSIS Henry Ziemer ostrzega, że choć Trump unika wciągania USA w nowe wojny, to ograniczone ataki na cele narkotykowe są bardzo prawdopodobne. – Nie sądzę, żeby Trump chciał wojny, a Maduro z pewnością jej nie chce. Ryzyko polega na tym, że obaj mogą znaleźć się w sytuacji, w której poczują, że nie mogą się wycofać – ocenił Ziemer.
Możliwość amerykańskiej interwencji w Wenezueli od lat budzi kontrowersje i napięcia na arenie międzynarodowej. Waszyngton postrzega Caracas jako jeden z głównych ośrodków przemytu narkotyków i destabilizacji w regionie. Z kolei rząd Maduro traktuje groźby interwencji jako próbę podważenia swojej suwerenności i mobilizuje wokół tego opinię publiczną.