Zdecydowana większość z nas nie je owoców w całości – część obiera ze skórki, część zjada bez pestek, jeszcze inni mają swoje nawyki, jednak okazuje się, jak to często bywa, że to pomyłka i pozbawiamy się w ten sposób wielu cennych, by nie powiedzieć – najcenniejszych składników odżywczych. Na przykład kiwi, dla wielu perspektywa zjedzenia skórki tego owocu wydaje się być co najmniej dziwna, głównie ze względu na jej fakturę i twardość, tymczasem to właśnie w niej i tuż pod nią znajduje się najwięcej witaminy C i błonnika. I nie inaczej jest w przypadku wielu innych owoców, na przykład morele mają swoje pestki, a w tych pestkach…

Rak to jedna z najgorszych chorób i jednocześnie coraz częstsza; nieważne, czy człowiek ma genetyczne predyspozycje, czy nie, w dzisiejszych czasach zanieczyszczonego środowiska i trucizny na każdym stole zachorowanie na nowotwór jest znacznie bardziej prawdopodobne niż jeszcze niedawno. A czym jest rak, wiadomo, praktycznie wyrokiem śmierci, czasem odroczonym na dłużej, czasem wykonywanym bez zwłoki – i nie ma na niego lekarstwa, chemioterapia, radioterapia rzadko kiedy przynoszą efekt w postaci wyzdrowienia (dla polepszenia statystyk w dzisiejszej medycynie za wyleczonego uważa się pacjenta, który przeżył 5 lat od momentu wykrycia choroby), odsuwają skutki, zmniejszają dolegliwości, ale same nie pozostają bynajmniej bez wpływu na ogólną kondycję organizmu, bowiem uderzają w komórki zdrowe tak samo, jak w nowotworowe.

Tymczasem coraz częściej do głosu dochodzą ci, którzy twierdzą, że istnieją skuteczne czy choćby nawet skuteczniejsze po prostu od metod klasycznych sposoby walki z rakiem. Jednym z nich jest stosowanie substancji nazywanej witaminą B17, amigdaliną lub letrilem, występującej w nasionach (pestkach) wielu owoców, jednak w największej ilości w pestkach moreli, gorzkich migdałów, pigwy oraz wiśni, śliwy, brzoskwini, a nawet jabłek. Amigdalina nadaje im charakterystyczny, gorzki smak i aromat. I warto zauważyć, że stopniowy wzrost ilości zachorować na raka nie może nie mieć związku ze zmianami w naszej diecie, w której eliminowane były rzeczy, jakie kiedyś stanowiły niemal jej podstawę, na przykład len i proso oraz nasza ulubiona kasza jaglana! Wskazuje się także na znacznie mniejsze  ryzyko zachorowania na raka w społeczeństwach, w których amigdalina jest obecna w diecie, można znaleźć również wzmianki mówiące o stosowaniu amigdaliny już w starożytności.

We współczesnym świecie nad wieloma sposobami wywodzącymi się z natury ciąży odium niedowierzania, w przypadku zaś niektórych dochodzi wręcz do ataków ze strony przemysłu farmaceutycznego – i warto zwrócić uwagę, że im częściej pojawiają się wiarygodne informacje o skuteczności naturalnej metody, tym bardziej nasilają się na nią i jej zwolenników ataki. Dokładnie tak dzieje się w przypadku witaminy B17, jeden z jej propagatorów został oskarżony i skazany za szerzenie wiedzy o jej przeciwrakowym działaniu, tymczasem opisanych przypadków jej dobroczynnego  wpływu jest tyle, że trudno byłoby, nawet największym sceptykom udawać, że to tylko wymysły.

Działanie amigdaliny polega na użyciu mechanizmu, który sprawia, że w zetknięciu z enzymem (betaglukozydaza) obecnym w dużych ilościach w komórkach nowotworowych, zaś praktycznie niewystępującym w zdrowych, wytwarzać zaczyna ona cyjanek i aldehyd benzoesowy (w zdrowych komórkach zamienia się w glukozę). Obie te substancje niszczą komóki rakowe – i tylko je, nie szkodzą komórkom zdrowym, a przecież tak dokładnie powinna wyglądać kuracja w przypadku raka, nie zaś jak chemioterapia i radioterapia.

Jak ze wszystkim, tak i z pestkami moreli nie należy przesadzać, kiedy stosuje się je profilaktycznie – według największego propagatora amigdaliny, który ponownie „odkrył” ją dla współczesnego społeczeństwa, biochemika Ernesta Krebsa, bezpieczna dawka wynosi 1 pestkę na 5 kg masy człowieka. Zaleca on również jedzenia owoców, których pestki bogate są w amigdalinę, w całości (o czym pisaliśmy na samym początku) w takiej ilości, w jakiej jemy je zwykle. W początkowej fazie przyzwyczajania organizmu należy pestki przyjmować w mniejszych ilościach, stopniowo zwiększając dawkę, pamiętając o tym, by nie przekraczać dawki 30, 35 dziennie, ponieważ przekroczenie jej może powodować skutki uboczne, takie jak nudności, zawroty głowy.

Warto pamiętać również, że:

  • pestki muszą być gorzkie, odmiana słodka nie ma pożądanego działania,

  • pestki muszą pochodzić z moreli z upraw ekologicznych, w przeciwnym przypadku można sobie bardziej zaszkodzić niż pomóc,

  • pestki powinny być przechowywane w odpowiednich warunkach, najlepiej w opakowaniach przed utlenieniem i wilgocią, w suchym i ciemnym miejscu,

  • nie należy gotować ani parzyć pestek, gdyż tracą wtedy swoje właściwości,

  • pestki moreli to nie tylko amigdalina, to również witaminy A, E i mnóstwo magnezu!

Natura skrywa przed nami jeszcze mnóstwo sekretów – albo to my zapominamy o skarbach, które raz już kiedyś odkryliśmy, dlatego zawsze warto wiedzieć, czy i jaka istnieje naturalna alternatywa dla leków posiadających dziesiątki szkodliwych skutków ubocznych, leków nierzadko nieskutecznych, mogących przynieść więcej szkody niż pożytku. Gorzkie pestki moreli, niepozorne i w zasadzie nieznane zupełnie od tej dobroczynnej strony, mogą uratować niejedno życie, dlatego powinniśmy bacznie przyglądać się Naturze, kto wie, co jeszcze w niej odnajdziemy.

mko/ZA: http://blog.veganatura.pl/