– Amerykanie muszą otrzymać odpowiedź na swoją agresję – stwierdził Pezeszkian, cytowany przez agencję AFP oraz irańskie media. Dodał, że ataki lotnicze przeprowadzone w nocy z soboty na niedzielę na zakłady wzbogacania uranu w Fordo, Natanz i Isfahanie stanowiły „rażące naruszenie prawa międzynarodowego”.
Rzecznik MSZ Iranu, Esmaeil Baqaei, podkreślił na serwisie X, że Teheran jest przygotowany do obrony „wszelkimi dostępnymi środkami”, przypominając, iż celem ataku stało się państwo pozbawione broni jądrowej. Tymczasem doradca duchowo-politycznego lidera Iranu, Ali Szamkhani, zasugerował, że zniszczenie infrastruktury nuklearnej nie oznacza końca możliwości jego kraju. – Materiały wzbogacone uranem pozostają nietknięte – oznajmił.
Według informacji podanych przez Fox News i CBS, w operacji amerykańskiej wykorzystano bombowce strategiczne B-2 oraz pociski manewrujące Tomahawk. Głównym celem nalotów była unieszkodliwiona infrastruktura atomowa Iranu – ośrodki w Natanz, Fordo i Isfahanie. Minister obrony USA Pete Hegseth ogłosił po zakończeniu operacji, że „irański program nuklearny został zniszczony”.
Prezydent USA Donald Trump wezwał w niedzielę Iran do natychmiastowego zawarcia porozumienia, ostrzegając, że w przeciwnym razie Waszyngton gotów jest do kolejnych, jeszcze bardziej precyzyjnych uderzeń. – Jeśli pokój nie nadejdzie szybko, będziemy atakować inne cele – oświadczył prezydent USA.
Teheran nie zwlekał z reakcją. W niedzielę nad ranem wystrzelono kolejną salwę rakiet balistycznych w kierunku Izraela. Według doniesień BBC, część pocisków uderzyła w Hajfę i Tel Awiw, raniąc co najmniej 27 osób. Choć irańska armia nie ujawniła szczegółów, komentatorzy wskazują, że może to być początek szerszej eskalacji.
Rzeczniczka irańskiego rządu Fatemeh Mohajerani zapewniła jednocześnie, że „nie ma obecnie żadnego zagrożenia dla mieszkańców terenów położonych w pobliżu zbombardowanych obiektów nuklearnych”.
Od 13 czerwca, kiedy to Izrael rozpoczął ofensywę powietrzną wymierzoną w irańskie instalacje wojskowe, sytuacja w regionie eskalowała w sposób nieznany od lat. Pezeszkian nazwał działania USA „dowodem na oczywistą nieudolność Izraela”, wskazując, że to właśnie Waszyngton stoi za kulisami działań „reżimu syjonistycznego”, co - jak stwierdził - świadczy o "oczywistej nieudolności" Izraela.
Szef irańskiej dyplomacji Abbas Aragczi zaznaczył, że konsekwencje ataku będą „wieczne”, zapowiadając dalsze działania na forum międzynarodowym.
Tymczasem świat z niepokojem obserwuje rozwój wydarzeń, obawiając się pełnoskalowego konfliktu na Bliskim Wschodzie, który może wciągnąć kolejne mocarstwa.