Zablokowany pakiet sankcyjny obejmował m.in. planowane obniżenie pułapu cenowego na rosyjską ropę, co mogłoby znacząco ograniczyć dochody Moskwy i osłabić jej możliwości finansowania wojny w Ukrainie. Dzięki postawie premierów Viktora Orbána i Roberta Fico, Moskwa może nadal swobodnie sprzedawać surowce, czerpiąc z tego miliardy euro.
Szijjártó nie pozostawił złudzeń – Budapeszt nie zamierza wspierać Kijowa, ani finansowo, ani militarnie. Równie kategorycznie wypowiadał się ostatnio słowacki premier Robert Fico, który ponownie zbliża swoją retorykę do narracji prokremlowskiej.
Choć jeszcze niedawno premier Słowacji deklarował poparcie dla europejskich aspiracji Ukrainy, obecne działania jego rządu i wypowiedzi polityczne stawiają te zapewnienia pod znakiem zapytania. W ostatnich tygodniach Fico zasugerował nawet możliwość wycofania Słowacji z NATO i ogłoszenia „neutralności”. Pomysł ten wywołał poruszenie w słowackim społeczeństwie.
Według sondażu agencji AKO dla telewizji JOJ24, 50,6 proc. ankietowanych Słowaków sprzeciwia się opuszczeniu Sojuszu Północnoatlantyckiego, jednak aż 30,8 proc. popiera taki krok. Zwolennikami „neutralności” są głównie wyborcy partii rządzącej Smer-SD (58 proc.) oraz skrajnie prawicowej SNS (67 proc.). Nieco bardziej powściągliwi są sympatycy centrowej Hlas-SD – tu poparcie dla NATO zadeklarowało 42 proc., natomiast aż 27 proc. nie ma zdania.
Lider Hlas-SD, Matus Sutaj Estok, podkreślił jednak stanowczo, że członkostwo w NATO i UE to „czerwona linia”, której nie wolno przekraczać. Ostrzegł, że jeśli ktoś z koalicji rządzącej próbowałby usunąć zapisy o członkostwie w tych strukturach, jego partia natychmiast opuściłaby rząd.
Warto dodać, że sondaże nie są jednoznaczne. W badaniu Globsec Trends z maja 2025 roku aż 72 proc. Słowaków deklarowało poparcie dla członkostwa w NATO. Obecne wyniki wskazują na lekkie osłabienie tej tendencji, co może być efektem zmieniającej się retoryki rządzących.
Propozycja „słowackiej neutralności” to nie nowość – sięga ona lat 90., kiedy populistyczny premier Vladimir Mečiar sugerował, że jeśli Zachód nie zaakceptuje Słowacji, powinna ona zwrócić się ku Wschodowi. Dziś Robert Fico zdaje się kontynuować tę linię – jednocześnie odrzuca zwiększenie wydatków na obronność do poziomu 5 proc. PKB, nazywając je „bezsensownymi zbrojeniami”.
Decyzje Węgier i Słowacji rodzą pytania o przyszłość jedności europejskiej wobec wojny na Ukrainie. Choć formalnie pozostają członkami NATO i UE, ich działania często przeczą wspólnym deklaracjom i strategiom. W praktyce, zdaniem wielu komentatorów, Fico i Orbán grają na korzyść Kremla, torpedując kolejne pakiety sankcyjne i sabotując wsparcie dla Ukrainy.
Czy ta linia przyniesie korzyści ich krajom – czy raczej pogłębi polityczną i gospodarczą izolację w ramach Zachodu? Czas pokaże, ale jedno jest pewne: geopolityczna mapa Europy Środkowej znów się przesuwa – niekoniecznie w stronę bezpieczeństwa.