Artysta Leon Dziemaszkiewicz zaprezentował przed budynkiem Instytutu występ, w którym półnagi, w rajstopach i butach na wysokich platformach, owijał się taśmą klejącą. Jego występ był elementem wystawy zatytułowanej „Our Touch is the Touch of Feminists”, współorganizowanej przez Instytut Polski – miał to być rzekomo wyraz pamięci, kobiecości, dziedzictwa i tożsamości.
Całość była promowana jako wydarzenie wspierające prezydencję Polski w Radzie Unii Europejskiej. Organizatorzy podkreślali, że festiwal stanowi „platformę do krytycznej refleksji nad rolą kultury w Europie”, a udział w nim biorą zarówno znani, jak i debiutujący artyści z Polski i zagranicy.
Jednak nie wszyscy podzielają entuzjazm kuratorów. W sieci pojawiło się wiele głosów oburzenia. Głos zabrał m.in. Mateusz Kurzejewski z PiS, publikując w serwisie X zdjęcia z performansu i pytając retorycznie: „Wiedzieliście, jak Instytut Polski w Berlinie promuje Polskę? To już wiecie”.
Instytut Polski w Berlinie działa od 1956 roku i podlega polskiemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych. Od 2004 roku jego siedziba mieści się przy Burgstrasse, w samym sercu miasta, nieopodal berlińskiej Wyspy Muzeów. Ma on za zadanie promować polską kulturę i wspierać dialog międzynarodowy. Ostatnie wydarzenie jednak zrodziło pytania – czy „forma” artystycznej ekspresji nie przesłoniła celu, jakim powinna być promocja polskiej tożsamości i dziedzictwa?
Ministerstwo Spraw Zagranicznych na razie nie odniosło się do tego skandalu. Tymczasem festiwal trwa do 23 czerwca i obejmuje jeszcze koncerty, instalacje audiowizualne oraz debaty.