Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski powiedział publicznie, że nie przeczyta w najbliższą niedzielę Listu o pojednaniu między cerkwią rosyjską a Kościołem katolickim w Polsce.

 

- Kapłaństwo niesie ogromną odpowiedzialność za siebie ale i za innych. Każdy ksiądz staje się osobą publiczną i to, co mówi, co wyraża, ma wpływ na innych ludzi. Jeśli chodzi o sprawę Listu –, który zostanie odczytany w kościołach w najbliższą niedzielę, to nawet przy zastrzeżeniach trzeba pamiętać, że tylko przez pojednanie można trafić do drugiego człowieka.

 

A jeśli kapłan konsekwentnie deklaruje, że nie przeczyta listu?

 

- Nie może być tak, że ksiądz robi to, co mu się podoba jak na prywatnym ranczo. Jest obecny w strukturze hierarchii Kościoła i nie powinien się z niej wyłamywać. O konsekwencjach czy karach nie chcę mówić. Nie ma tutaj po prostu miejsca na samowolę, że się albo odczyta albo nie. Nieodczytanie byłoby nie w porządku.

 

Nieprzeczytanie listu zwłaszcza o takiej treści to byłby głośny precedens?

 

- Tak, ale – mimo nawet wątpliwości kapłana co do treści – należy go przeczytać wiernym.

 

Są głosy, że niektórzy wierni będą podczas czytania listu w proteście wychodzić z kościoła.

 

- Pamiętajmy jednak, że to pojednanie jest ważnym historycznym wydarzeniem. Ten List jest istotny dla chrześcijan z obu narodów. Nawet jeśli ktoś widzi to tylko w kontekście politycznym, to moim zdaniem nie powinien trwać w poczuciu krzywdy, pamiętać tylko popełnionych w historii błędach i bolesnych urazach. Poprzez podpisanie tego listu dokonało się w Kościele coś dobrego. Trzeba wiernym to pokazać, przeczytać o tym.

 

Rozmawiał Jarosław Wróblewski