„Zwycięstwo” pod znakiem agresji

Jak podkreśla gen. Waldemar Skrzypczak w rozmowie z serwisem Fronda.pl, „trudno w tej chwili komukolwiek wierzyć w to, że akurat świętowanie tego zwycięstwa jest naganne. Natomiast na pewno naganne jest to, że Rosja – państwo, które dążyło do pobicia faszyzmu i likwidacji nazizmu – teraz, pod sztandarami walki z nazizmem, walczy ze swoim sąsiadem Ukrainą”.

Kreml, wykorzystując pamięć o II wojnie światowej, próbuje legitymizować współczesną agresję na suwerenny kraj, próbując porównywać Ukrainę do hitlerowskich Niemiec – co jest typową dla Moskwy manipulacją, nieakceptowaną na Zachodzie i przez większość demokratycznych rządów współczesnego świata.

BRICS jako parawan czy sztuczka kuglarza?

Wydarzenie zyskuje dodatkowy wymiar geopolityczny przez udział liderów państw BRICS – m.in. Xi Jinpinga i Luli da Silvy. Zdaniem generała Skrzypczaka, Rosja „będzie budować BRICS tak długo, jak pozwolą jej na to Chiny (...). To zakłamywanie rzeczywistości. Rosjanie są obecnie agresorem na podobieństwo agresji hitlerowskiej”.

Obecność niektórych przywódców nie jest więc przejawem oddania historycznej pamięci, lecz próbą legitymizowania Rosji jako równoprawnego członka wspólnoty międzynarodowej – pomimo jej izolacji i sankcji.

Indie: uprzejmy dystans

W kontrze do tego obrazu stają Indie, które – choć nie dołączają do sankcji wobec Rosji – tym razem wyraźnie obniżyły rangę swojej obecności. Na paradę nie przybył ani premier Narendra Modi, ani minister spraw zagranicznych Subrahmanyam Jaishankar. Zamiast tego do Moskwy wysłano niskiego rangą sekretarza z Ministerstwa Obrony. Ten symboliczny gest pokazuje coraz większy dystans New Delhi wobec rosyjskiego „spektaklu siły”.

Jak zauważa gen. Skrzypczak: „Indie nie przywiązują wagi do tego, co świętuje Putin. (...) Nie popierają rosyjskiej agresji na Ukrainę. Pokazują to, między innymi, poprzez wysłanie delegacji niskiego szczebla”.
Taka decyzja stanowi wyraźny sygnał niechęci do udziału w propagandowej inscenizacji i potwierdza, że Indie – choć utrzymują kontakty handlowe z Rosją – nie chcą dawać jej politycznego alibi.

Mundial jako karta przetargowa

Sport także przestał być neutralny. Prezydent USA, Donald Trump, zapowiedział, że Rosja zostanie dopuszczona do udziału w Mundialu 2026 wyłącznie pod warunkiem zawarcia trwałego pokoju z Ukrainą. „FIFA zawsze była związana z polityką (...). Pokój byłby uzasadniony, ale pod warunkiem, że będzie gwarantował niepodległość Ukrainy” – skomentował gen. Skrzypczak w rozmowie z Frondą.

To pokazuje, że także wydarzenia sportowe stają się dziś narzędziem politycznego nacisku.

Oburzenie i reakcje Zachodu

Zachód nie pozostał obojętny. W USA, po skandalu wokół zaproszenia rosyjskich i białoruskich dyplomatów na lokalne obchody Dnia Zwycięstwa, organizatorzy zmienili zdanie i ograniczyli udział wyłącznie do przedstawicieli amerykańskich. „Zapraszanie państw-agresorów, to bardzo poważne naruszenie norm współżycia międzynarodowego” – ocenił jednoznacznie gen. Skrzypczak.

Parada w cieniu defensywy

W Moskwie, obok pokazów wojskowych, dominować będą nadzwyczajne środki bezpieczeństwa – w tym zakaz fajerwerków i rozmieszczenie dodatkowych systemów obrony powietrznej. Ukraina odmówiła gwarancji bezpieczeństwa dla zagranicznych delegacji, a rosyjskie służby aktywują sieci propagandowe za granicą. Tym bardziej wymowny jest fakt, że wiele państw postanowiło zignorować uroczystości.