Watykan opublikował właśnie orędzie papieża Franciszka na 103. Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy, który będzie obchodzony w Kościele 15 stycznia 2017 roku. Wychodząc od słów Chrystusa: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał”, Franciszek szczególną uwagę zwraca na poszkodowane przez wojny dzieci. „(…) zależy mi na zwróceniu uwagi na sytuację nieletnich imigrantów, zwłaszcza samotnych, wzywając wszystkich do otoczenia troską dzieci, które są trzykrotnie bezbronne, ponieważ są nieletnie, ponieważ są cudzoziemcami i ponieważ są bezradne, kiedy z różnych powodów zmuszone są żyć z dala od ojczyzny, oddzielone od miłości rodzinnej” – pisze papież i kolejny raz apeluje o realną pomoc dla ofiar konfliktów wojennych.

Tak się złożyło, że publikacja papieskiego orędzia zbiegła się w czasie z informacją o tym, że polski rząd nie chce uruchomienia tzw. korytarzy humanitarnych, o które zabiegają biskupi i Caritas Polska. Korytarze takie od kilku miesięcy działają we Włoszech i prowadzi je Wspólnota św. Idziego. Idzie o to, że w obozach dla uchodźców w Libanie wyszukiwane są samotne matki z dziećmi oraz osoby chore, które potrzebują natychmiastowej pomocy. Następnie po dokładnej weryfikacji (trwa ona miesiąc) otrzymują włoską wizę i drogą lotniczą przerzucane są do Italii, gdzie dostają pomoc. Co ważne wiza uprawnia jedynie do przebywania na terenie Włoch. Ta forma pomocy spotkała się z uznaniem m.in. papieża Franciszka.

Podobne korytarze chcą uruchomić także polscy biskupi. Ich przygotowaniem zajmuje się Caritas Polska. Tak naprawdę w naszym przypadku trzeba mówić nie o korytarzu, ale korytarzyku. Włosi w ciągu dwóch lat chcą przyjąć tysiąc uchodźców, polska Caritas mówi o kilku rodzinach – maksymalnie stu osobach. Konkretnych, najbardziej potrzebujących.

Korytarza nie da się uruchomić z pominięciem administracji rządowej. I co się okazuje? Rząd nie chce podejmować rozmów na ten temat, bo jak twierdzi „nie jest w stanie zagwarantować uchodźcom bezpieczeństwa”. Nie może też zweryfikować ich pod kątem ewentualnych powiązań z organizacjami terrorystycznymi.

Można byłoby te argumenty zrozumieć gdybyśmy mówili o tysiącach osób. Mówimy o garstce stu osób spośród ok. 1,5 mln uchodźców z Syrii, którzy aktualnie przebywają w obozach w Libanie – pół miliona z nich to dzieci. Nagle okazuje się, że państwo, które chwali się tym, że podczas Światowych Dni Młodzieży z udziałem papieża potrafiło zapewnić bezpieczeństwo trzem milionom pielgrzymów, nie jest w stanie należycie ochronić garstki bezbronnych, potrzebujących pomocy ludzi! Przyjmując ten argument dosłownie, wszyscy powinniśmy bać się o swoje życie.

W polskim społeczeństwie zauważalny jest ogromny strach przed uchodźcami. Widać to doskonale w badaniach opinii publicznej. Z antyimigranckich nastrojów zdają sobie sprawę także biskupi – stąd usiłują wyjść z pomocą zaledwie do stu osób. Nie ma w tym żadnej polityki, a jedynie chrześcijański gest miłości. Rząd widzi to inaczej. Wszędzie tak gdzie pada słowo „uchodźca” dopatruje się podtekstu politycznego.

Owszem trzeba zauważyć, że rząd Beaty Szydło w tym roku o 100 proc. zwiększył wydatki na pomoc humanitarną na Bliskim Wschodzie – wydał ok. 35 mln zł. Wpłacamy także pieniądze – w tym roku 17 mln euro, w przyszłym 25 mln euro - do Unijnego Instrumentu na rzecz uchodźców w Turcji. Przy takiej skali wydatków ewentualne koszty związane z przyjęciem setki osób byłyby niczym. Zwłaszcza, że w istocie jedynym wydatkiem państwa byłby koszt weryfikacji. Pozostałe wydatki (przelot i utrzymanie) pokrywa Caritas.

Kilka miesięcy temu podczas wizyty w Polsce Franciszek mówił, że „potrzebna jest gotowość przyjęcia ludzi uciekających od wojen i głodu; solidarność z osobami pozbawionymi swoich praw podstawowych”. Nie wzywał nas do przyjęcia wszystkich uchodźców bezwarunkowo. Mówił, że ważne jest „uczynienie tego, co w naszej mocy, aby ulżyć ich cierpieniom, niestrudzenie, inteligentnie i stale działać na rzecz sprawiedliwości i pokoju, świadcząc konkretnymi faktami o wartościach humanistycznych i chrześcijańskich”.

Polska wciąż ma szansę na to, by konkretnymi faktami na to wezwanie odpowiedzieć. Trzeba tylko odrobiny wysiłku i zmiany myślenia. Przejścia od pustych sloganów do realnego działania. Dziś, gdy polska dyplomacja jest w świecie oceniana negatywnie, niewielki gest przyjęcia grupki potrzebujących z całą pewnością zostałby dostrzeżony i doceniony.

Tomasz Krzyżak