Katolicy i zainteresowani wydarzeniami w Kościele katolickim niewierzący żyją od kilku tygodni sprawą byłego już kardynała Theodore'a McCarricka. Sprawa jest szczególnie ciekawa w kontekście roli, jaką odgrywał w Watykanie już za pontyfikatu Franciszka. Watykanista Sandro Magister zwraca w tym kontekście uwagę na sprawę nieco podobną. Jej bohaterem jest ks. Battista Ricca, człowiek Franciszkowi dziś bardzo bliski.

 

Papież Franciszek nie zareagował na zarzuty, które postawił mu abp Carlo Maria Viganò, były nuncjusz apostolski w Waszyngtonie. Hierarcha ten twierdzi, że Ojciec Święty wiedział o homoseksualnych skandalach z udziałem kard. Theodore'a McCarricka, ale nie reagował.

Odsunął go od siebie dopiero wówczas, gdy okazało się, że McCarrick nie tylko nawiązywał relacje seksualne z mężczyznami (co jest grzechem, ale nie przestępstwem), ale molestował też nieletnich (co jest i grzechem, i przestępstwem).

Pytany o sprawę przez dziennikarzy papież Franciszek powiedział, że sami mają sobie wyrobić zdanie. I choć niczego więcej już bezpośrednio nie powiedział, to do sprawy abp. Viganò wraca tak naprawdę wciąż i wciąż w swoich homiliach. W ostatnich tygodniach od Franciszka usłyszeliśmy:

- o wadze milczenia w chwilach, gdy ktoś nas oskarża;

- o tym, że to szatan chce ,,odkryć'' grzechy ludzi Kościoła, tak, by wszyscy się nimi gorszyli;

- o grzeszności rzucania oskarżeń - chrześcijanin winien raczej oskarżać siebie, nie innych.

Papież wraca do tych tematów bardzo często - zwłaszcza do ostatniego. Nie można więc powiedzieć, że nie komentuje oskarzeń abp. Viganò! Komentuje je nieustannie.

Ale sprawa McCarricka nie jest bynajmniej sprawą wyjątkową ani jednostkową. Znany i ceniony watykanista Sandro Magister, redaktor włoskiego ,,L'Espresso'' - tygodnika o nakładzie ponad 160 tysięcy egzemplarzy - pisze właśnie o sprawie nieco mniej spektakularnej niż McCarricka, ale równie dziwnej.

Bohaterem tej tym razem opowieści jest ks. Battista Ricca, dyrektor Domu Świętej Marty wybranego przez Franciszka na swoją rezydencję, od 15. czerwca 2013 z woli papieża prałat Banku Watykańskiego (Instytutu Dzieł Religijnych). W tej funkcji ks. Ricca odpowiada za kontakty między papieżem a bankiem, ma wgląd w dokumentację, prawo do uczestnictwa w spotkaniach zarządu.
Jak pisze Sandro Magister, nominacja dla tego kapłana ,,wywołała wśród niemałej liczby nuncjuszy sporo zamieszania, bo znali go jako doradcę dyplomatycznego w Algierii, Kolumbii, Szwajcarii i Urugwaju, a wszędzie zachowywał się bynajmniej nie w sposób wstrzemięźliwy, zwłaszcza w tym ostatnim kraju''.

Według watykanisty ,,w latach 1999-2001 Ricca mieszkał razem ze swoim kochankiem, Patrickiem Haarim, byłym kapitanem armii szwajcarskiej'', który pojechał z nim ze Szwajcarii aż do Urugwaju. Ks. Ricca miał też uczęszczać na ,,rejsy z młodymi mężczyznami''. Raz został zabity, raz zaciął się w windzie w nuncjaturze ,,z 18-latkiem znanym już urugwajskiej policji''.

Ks. Riccę ostatecznie usunięto ze służby dyplomatycznej. Trafił do Rzymu, gdzie jego kariera zaczęła się nagle doskonale rozwijać w Sekretariacie Stanu. Został dyrektorem trzech watykańskich rezydencji przeznaczonych dla kardynałów i biskupów odwiedzających Rzym, w tym samego Domu Świętej Marty. Nawiązywał tam kontakty z prałatami z całego świat,a w tym także z kard. Jose Marią Bergoglio, pisze Magister.

Jak pisze dalej watykanista, krótko po przyjęciu przez nowego papieża ks. Ricci do kręgu swoich bliskich współpracowników, różni nuncjusze zawiadamiali Ojca Świętego o jego przeszłości. Papież potraktował to poważnie - polecił sporządzić raport dotyczący jego zachowania gdy był w prałaturze w Montevideo w Urugwaju. Co więcej, nakazał przysłać sobie ten raport ,,kanałami osobistymi, a nie poprzez Sekretariat Stanu'', pisze Magister.

W tym samym czasie na łamach ,,L'Espressoo'' ukazał się szczegółowy artykuł o feralnym kapłanie. Ks. Ricca, wspomina Magister, nie zareagował publicznie, ale na ścieżce prywatnej zbył wszystko jako ,,plotki''.

Wreszcie głos zabrał sam papież. Wracając z Brazylii ze Światowych Dni Młodzieży był na konferencji prasowej pytany o przypadek ks. Ricci. Oto pytanie i odpowiedź, zgodnie z oficjalną transkrypcją na stronie Vatican.va:

Pytanie: Chciałabym prosić o pozwolenie na zadanie pytania dość delikatnego: świat obiegł także nieco inny obraz, wizerunek ks. prał. Ricca i wiadomości o jego życiu. Chciałabym wiedzieć, co Wasza Świątobliwość ma zamiar zrobić w tej sprawie? Jak podjeść do tej kwestii i jak Wasza Świątobliwość zamierza rozwiązać cały problem lobby gejowskiego?

Odpowiedź: W przypadku ks. prał. Ricca zrobiłem to, co nakazuje czynić prawo kanoniczne, to znaczy investigatio previa [dochodzenie wstępne]. Z tego dochodzenia nie wynika nic, o co jest oskarżany, nie znaleźliśmy nic z tego. Taka jest odpowiedź. Ale chciałbym dodać jeszcze jedno na ten temat: widzę, że często w Kościele, poza tym przypadkiem, ale także i w tym przypadku, szuka się na przykład „grzechów młodości”, i to jest publikowane. Nie chodzi o przestępstwa. Przestępstwa to inna sprawa:wykorzystywanie nieletnich jest przestępstwem. Nie, chodzi o grzechy. Ale jeśli jakaś osoba, człowiek świecki, ksiądz lub zakonnica, popełniła grzech, a potem się nawróciła, to Pan przebacza, a kiedy Pan przebacza, to zapomina, i to jest ważne dla naszego życia. Kiedy idziemy do spowiedzi i szczerze mówimy: „zgrzeszyłem w tej dziedzinie”, to Pan zapomina, i my nie mamy prawa nie zapominać, bo grozi nam, że Pan nie zapomni nam naszych [grzechów]. Istnieje takie niebezpieczeństwo. To ważne: teologia grzechu. Często myślę o św. Piotrze: dopuścił się jednego z najgorszych grzechów, to znaczy zaparł się Chrystusa, a mimo to został papieżem. Trzeba to solidnie przemyśleć. A wracając do pani bardziej konkretnego pytania: w tym przypadku nakazałem przeprowadzenie dochodzenia wstępnego, i nic nie znaleźliśmy. Tyle na pierwsze pytanie. Następnie mówiła pani o lobby gejowskim. Cóż, tak dużo się o tym pisze. Jak dotąd nie spotkałem w Watykanie nikogo, kto by miał w dowodzie tożsamości zapisane: „gay”. Mówią, że tacy są. Sądzę, że jeśli ktoś ma do czynienia z osobą o takiej orientacji, musi odróżnić fakt homoseksualizmu od uprawiania lobbingu, bo wszelkie lobbowanie jest niedobre. To jest złem. Jeśli ktoś jest homoseksualistą, a poszukuje Pana Boga, i ma dobrą wolę, kimże ja jestem, aby go osądzać? Katechizm Kościoła Katolickiego wyjaśnia to bardzo pięknie, że tych osób nie należy z tego powodu marginalizować, powinny być włączone do społeczeństwa. Problemem nie jest posiadanie tej skłonności, nie – musimy być braćmi. To jedna kwestia, inną jest natomiast lobbing, lobbing biznesowy, polityczny czy lobbing masoński – tak wiele rodzajów lobbingu. To jest, moim zdaniem, najpoważniejszy problem. Dziękuję pani za to pytanie, bardzo dziękuję!

Według Sandro Magistra słowa te świadczą o trzech rzeczach.

Po pierwsze, że dossier w Sekretariacie Stanu dotyczący zachowania ks. Ricci ,,został starannie wyczyszczony z jego skandalicznej przeszłości''. Papież miał jednak, pisze Magister, dostęp do drugiego raportu, z samego Montevideo, ten jednak ,,zignorował''.

Po drugie, papież zastosował do ks. Ricci wzorzec ,,grzechów młodości'' i tych, którzy żałują. Kłopot w tym, twierdzi Magister, że sam Ricca nigdy się do grzechów nie przyznał, a jedynie zbywał je jako ,,plotki''.

Po trzecie, to właśnie do sprawy ks. Ricci odnoszą się słowa: ,,Kim jestem, by oceniać'', które - jak pisze Magister - zyskały Franciszkowi olbrzymią sympatię w świecie mediów.

Jak puentuje watykanista, także w przypadku kard. McCarricka papież ,,odmawia wydania osądu''. Przekazał ,,piłeczkę'' mediom. Mediom, w których świecie ,,pedofilia nie jest dopuszczalna, ale homoseksualizm tak. Nawet jeśli dopuszczają się jej ludzie Kościoła, którzy praktykując go łamią zobowiązanie do życia czystości, podjęte publicznie wraz z sakramentem kapłaństwa'', kończy Magister.

mod/http://magister.blogautore.espresso.repubblica.it/