Na dyżur poselski przyjechała do mnie zmartwiona,starsza pani. Nie powiem, skąd przyjechała, nie podam żadnych bliższych informacji, z uwagi na niebezpieczeństwo, które grozi tej kobiecie i jej bliskim.

W czym rzecz? Otóż córka tej Pani od kilku lat mieszka za granicą w dużym, europejskim kraju. Jak wielu młodych Polaków, ta młoda kobieta tam pracuje, tam zaczęła układać sobie życie. Trzy lata temu urodziła pięknego synka. Niestety ojciec dziecka opuścił ją i dziecko wychowuje sama. Nie jest jej lekko, ale jakoś sobie radzi.

Dziecko zaczęło chorować, jakieś przeziębienia, nic groźnego, ale było kilka kolejnych wizyt lekarskich. A potem, chyba na sygnał z przychodni lekarskiej, dzieckiem zaczęła się gwałtownie interesować opieka społeczna wspomnianego europejskiego kraju. Jedna wizyta kontrolna, druga, raz kurator, drugi raz pracownik socjalny. Pojawiły się zarzuty, że matka źle opiekuje się dzieckiem, ale nie dlatego, że je zaniedbuje – przeciwnie – że jest nazbyt opiekuńcza. Że ma za bardzo wysprzątane, czyste mieszkanie, czy to nie jest aby choroba, czy to nie jest jakaś obsesja. Zaczęły się wezwania, jakieś komisje zaczęły się zbierać, debatować i sugerować, że dziecko powinno być odebrane matce i oddane do rodziny zastępczej. Są już ponoć chętni do adoptowania przejęcia dziecka.

Starsza pani pyta, co córka powinna zrobić w tej sytuacji. Poradziłem krótko – niech córka zabiera dziecko i wraca do Polski.
Niech córka zabiera dziecko i wyjeżdża pierwszym możliwym pociągiem, dopóki jeszcze nie wyrwali jej dziecka z rąk. Bo jak wyrwą, jak zabiorą, będzie za późno. Znam już takie przypadki, z paru europejskich krajów. Szaleństwo zabierania dzieci nakręca się coraz bardziej.

Zabieranie dzieci z rodzin stało się w Europie swoistym przemysłem. Rzekomo w ramach walki z przemocą, ale jak się przyjrzeć poszczególnym przypadkom, to wcale nie o przemoc chodzi. Ta kobieta, o której opowiadam, żadnej przemocy się nie dopuściła, wręcz przeciwnie, otacza swojego synka wielką miłością i troską.

Dzieci doświadczających przemocy, dzieci z okaleczona psychiką, dzieci żyjących niekiedy w środowiskach przestępczych, z reguły się nie zabiera. Takie dzieci mogą się buntować, sprawiać problemy. Za duże ryzyko, za duże kłopoty. Najlepiej zabrać jakieś zadbane, kochane dziecko jakiejś biednej, kochającej matce. A jak kobieta jest samotna, sama w obcym kraju, bez rodziny, przyjaciół, znajomych, to nawet nie będzie się w stanie bronić. Takiej matce dziecko zabrać najłatwiej.
A po co zabierać? A po to, żeby je mieć, bez trudu rodzenia, zdrowe, odchowane.

Owszem, dziecko będzie rozpaczać z tęsknoty za matka, ale są na to sposoby. Psychologia potrafi zaaplikować terapię zapomnienia o matce. Słyszałem o tym od pewnej pani profesor z Krakowa, która w jednej ze spraw sądowych jako biegła rekomendowała odebranie matce jej 10-letniej córki, a na pytanie – co zrobić z traumą dziecka i rozpaczą za matka – pani profesor, bez mrugnięcia powieką, powiedziała o możliwości terapii zapomnienia o matce.

Europa walczy z przemocą w rodzinie, z przemocą wobec kobiet, z przemocą wobec dzieci. Walczy i Polska, za chwilę pan prezydent Komorowski podpisze konwencję, która ma zwalczać przemoc, choć tak naprawdę służy ona zwalczaniu rodziny, a nie przemocy.

A co zrobić, gdy przemoc wobec rodziny stosuje państwo?

Co zrobić, gdy państwo, rękami swoich urzędników wyrywa dzieci z ramion ich rodziców, za nic mając ich rozpacz i ból?
Tak się dzieje już w całej Europie, to szaleństwo poszło już bardzo daleko. No cóż, jeśli legalizuje się małżeństwa homoseksualne, z prawem do wychowywania dzieci, to przecież ci ludzie własnych dzieci nie urodzą. Żeby im dać dzieci, trzeba je najpierw komuś zabrać. No to się zabiera....

Tak się dzieje w całej Europie i tak się niestety zaczyna dziać także i w Polsce. Głośna była nie tak dawno temu sprawa rodziny Bajkowskich z Krakowa, gdzie sąd rodzinny z dnia na dzień kilkoro dzieci rodzicom, z niepojętych przyczyn zabrał do domu dziecka, mimo rozpaczy dzieci i rodziców.

W obronie rodziny Bajkowskich bardzo mocno i skutecznie zaangażował się poseł Andrzej Duda, obecny kandydat Prawa i Sprawiedliwości na urząd prezydenta Rzeczypospolitej, jego pomoc przyniosła skutki, dzieci wróciły do domu, choć traumatyczne przeżycia zapewne nigdy nie zatrą się w ich pamięci.

Niedawno podobny dramat przeżywała rodzina Smykowskich z Wałbrzycha, których dzieci zabrano do domu dziecka z powodu biedy, niezawinionej biedy w ich rodzinie, tu po wielu interwencjach między innymi senatorów Prawa i Sprawiedliwości, udało się doprowadzić do oddania dzieci.

Spraw takich jest coraz więcej. Dzieci traktowane są jak rzeczy, które się zabiera, wyrywa z rąk, z pogwałceniem wszelkich zasad, wszelkich praw, z nieliczeniem się ludzkimi uczuciami, z ludzką rozpaczą i bólem.

I coraz trudniej się przed tym schować. Kobiecie, o której mówiłem na wstępie, poradziłem wracać do Polski. Ale znam przypadek odwrotny – rodzina z Polski uciekła do Anglii, żeby się schować przed polskimi urzędnikami, którzy uparli się, żeby zabrać tej rodzinie syna, bo matka ich zdaniem była nienormalna, gdyż za dużo i za często się modliła. Naprawdę tak była, 10-letniego chłopca zabrano matce, gehenna trwała 2 lata, dziecko wyłysiało z rozpaczy, wreszcie dziecko wróciło, ale groźba jego ponownego jego zabrania wisiała nad rodziną cały czas, ci ludzie sprzedali więc wszystko, co w Polsce mieli i wyjechali w nieznany świat. Jakoś tam sobie radzą.

Kiedy tak słucham tych debat o konwencji przeciwko przemocy, to myślę, że faktycznie, potrzebna jest taka konwencja, ale do walki z przemocą władzy. Z tą państwową, brutalną przemocą, która rozbija rodziny i krzywdzi dzieci.

Trzeba z tym skończyć jak najszybciej!

(jest to treść mojego felietonu z cyklu „Spróbuj pomyśleć” wygłoszonego w Radiu Maryja 11 marca br.)

PS. Bohaterka felietonu skorzystała mojej rady i pierwszym dostępnym samolotem uciekła z dzieckiem z Wielkiej Brytanii (bo to o ten kraj chodzi). Sądowy nakaz odebrania dziecka do rodziny zastępczej dogonił matkę już w Polsce. Mam nadzieję, że polskiemu sadowi nie przyjdzie do głowy zabieranie dziecka matce-Polce i wysyłanie go w ręce obcych ludzi. Mam nadzieję, choć nie graniczy ona z pewnością...

Janusz Wojciechowski/Salon24.pl