"Poseł SLD nie palnął gafy, ani on ani jego tata i mama, w Warszawie nie przeżyją za 9000 zł i nawet za 19 000 zł żyliby w nędzy"-napisał Piotr Wielgucki "Matka Kurka" na blogu w serwisie Kontrowersje.net, odnosząc się do wypowiedzi sekretarza generalnego SLD, Marcina Kulaska. 

"Dotąd anonimowy poseł SLD, niejaki Marcin Kulasek, poszedł do mediów i poskarżył się na poselski los. Zaczął od narzekania na standard pokojów poselskich, który w jego ocenie jest tak niski, że nie da się w nich spożyć żadnego posiłku, co zmusza do stołowania się „na mieście”. Zdaniem posła, przypomnę, że mówimy o pośle lewicy, 6 500 zł pensji plus 2 500 zł diety, nie pozwala przeżyć w Warszawie, o ile „stołujemy się na mieście”. Taka to scenka rodzajowa, czas na interpretację znacznie szerszego zjawiska, niżby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać"-pisze bloger. Jak tłumaczy Wielgucki, kończąc niedługo 48 lat, pamięta doskonale rok 1989 r. i wszystkie "przełomy" tamtych czasów. 

" Co z tamtego okresu najbardziej utkwiło mi w pamięci? Wiele rzeczy, których nie chcę wymieniać, bo pisano o tym do znudzenia, ale jedna, pozornie nieistotna rzecz, utkwiła w pamięci na zawsze. Sweterki! Czy moje i nieco starsze pokolenie pamięta sweterki? Nie chodzi o te gustowne sweterki rekruta Armii Czerwonej, towarzysza Włodzimierza Czarzastego, co to je zresztą zdjął. Chodzi o tureckie sweterki i tutaj proszę zachować czujność, dwa razy się zastanowić zanim się wybuchnie śmiechem, ponieważ sweterek „łączył Polaków”. Gdyby ktoś chciał pośmiać się ze sweterka Kaczyńskiego, co oczywiście jako pierwsze przychodzi do głowy, to w Internecie bez trudu znajdzie sweterki; Michnika, Kuronia, Frasyniuka, a był taki „solidaruch” i potem minister Pałubicki, który w sweterku chodził non stop"-wymienia publicysta. 

"We wszelkich debatach politycznych z początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, bez pudła dało się rozpoznać, który polityk jest z „Solidarności”. Znakiem rozpoznawczym był właśnie sweterek, a to dlatego, że towarzysze z PZPR zawsze występowali w garniturach, jak na „klasę robotniczą” przystało. Ba, w garniturach, część występowała w takich garniturach, że i w Pewexie nie można było dostać. Jedynie „Bolek” Wałęsa naśladował towarzyszy, a pośrednią grupą pomiędzy „sweterkowcami” i „krawaciarzami” była elita „udecji”, czyli Unii Demokratycznej, należeli do niej: Gieremek, Mazowiecki, Balcerowicz. Oni wprawdzie też czasami występowali w sweterkach, ale w zestawie z marynarką, takie symboliczne ogniwo łączące towarzyszy PZPR z towarzyszami „Solidarności”-podkreśla "Matka Kurka". Jaki ma to związek z wypowiedzią Marcina Kulaska? "Związek nazwałbym genetycznym"- tłumaczy bloger. 

"Towarzysze z PZPR i ich potomkowie od zawsze żyli w innym świecie i zawsze się odróżniali od proletariatu. Kupowali w sklepach za żółtymi firankami, płacili imperialistyczną walutą lub bonem PKO, zamiast schabowego jedli „dewolaje”, zamiast wódki pili koniaki i burbony. Służbowo tacy pomniejsi jeździli Wołgami, potem Polonezami, ale poważny sekretarz albo jeździł Mercedesem albo nie był poważny. Towarzysze mieli też żony i kochanki, które bynajmniej nie układały koafiury u Pana Wacka na Pradze, czy Mokotowie, ale w Paryżu, gdzie też nabywały najmodniejsze kreacje"-wskazuje Piotr Wielgucki. Zdaniem publicysty, to zjawisko pogłębiło się po 1989 r., a przykładem jest historia Jolanty Kwaśniewskiej, która "zanim wyszła za towarzysza Kwaśniewskiego, d... podcierała „Trybuną Ludu”, a maseczkę na twarz robiła z kremu „Nivea” w metalowej, niebieskiej oprawie. Z taką przeszłością została Jolka damą światową pseudonim „Beza” i w „stylowych” telewizjach opowiadała, jak to polski plebs nie umie się na salonach zachować". 

Wielgucki podkreśla, że pisze o tym wszystkim, aby ukazać "odwieczne oderwanie komunistycznych „elit” od realiów życia polskiego narodu". W ocenie blogera, ta sytuacja nigdy się nie zmieni w treści, zmianie ulega jedynie jej forma. 

"Kiedyś Pewex i Mercedes, dziś Gucci i Jaguar. Można mi zarzucić przesadę i wyciąganie zbyt daleko idących wniosków z jednej durnej wypowiedzi posła SLD? Tak, można, ale tylko wtedy gdy się ma dużo mniej niż 48 lat i nie zna się historii sweterka, nie pamięta czarnych Wołg i kolejek do „mięsnego”, gdy obok z Pewexu wychodzili towarzysze z puszkami szynki konserwowej i flaszkami „Żytniej exportowej”. Poseł SLD nie palnął gafy, ani on ani jego tata i mama, w Warszawie nie przeżyją za 9000 zł i nawet za 19 000 zł żyliby w nędzy"-podsumowuje "Matka Kurka". 

Kontrowersje.net