Trudna sztuka analogii, jest w RPIII gwałcona nieustannie i celowo sprowadzana do absurdu, bo takie jest podstawowe narzędzie relatywizmu. Porównuje się wszystko ze wszystkim i wszystkich ze wszystkimi, tak wygląda taśma produkcyjna, na której mózgi przerabia się na wodę. Wieść o tym, że aktor Jerzy Zelnik tuż po odebraniu dowodu przez klika lat miał kontakty z SB, natychmiast została porównana z donoszeniem Wałęsy na swoich kolegów za pieniądze. Co te dwie sprawy rzeczywiście łączy. Istnieją trzy kryteria wspólne. Na pierwszym miejscu fakty i tutaj siłą rzeczy kończy się dyskusja. Faktem jest, że Jerzy Zelnik podpisał kwit zobowiązujący do współpracy z SB i to samo zrobił Wałęsa. Po drugie ocena faktów, która też musi być tożsama. Chluby nikomu współpraca z SB nie przynosi i wszelkie próby relatywizowania godne są najwyższej pogardy. Wreszcie i po trzecie trzeba uwzględnić zachowanie współpracujących z SB, po ujawnieniu faktów i od tego momentu analogia się kończy. Rysujemy sobie tabelkę i pokazujemy całą małość Wałęsy wyrażoną postawą Jerzego Zelnika. Kolumna lewa p-okazuje cienkiego Bolka i jego pierwsze reakcje po ujawnieniu faktów. W pierwszym rzędzie ukradł dokumenty i połowę zniszczył, na szczęście był tak mało rozgarnięty, że kopie uznał za oryginały. Jerzy Zelnik ze wstydem i pokorą przyznał się do plamy na życiorysie. Bolek odreagowując darł się po całej Polsce i świecie, że jest bohaterem i sam jeden „obalył komunem”. Aktor Zelnik stwierdził, że odreagował pierwsze doświadczenia erotyczne. Bolek po serii wybitnie głupich komentarzy, nawet jak na jego możliwości, w końcu wymyślił, że to SB współpracowała z nim, nie on z SB. Na domiar geniuszu Bolka, okazało się, że ograł bezpiekę planowaną akcją z roku 1970, która zakończyła się wielkim zwycięstwem w roku 1989. Jerzy Zelnik ze zwieszoną głową przyznał, że był gówniarzem pogubionym w socjalistycznej rzeczywistości i SB wciągnęła go nosem.

Wystarczy „analogii”? Absolutnie nie! Konieczne jest pokazanie całej machiny propagandowej relatywizującej postawy ludzkie. Do Wałęsy zgłosili się liczni naukowcy i dziennikarze z prośbą o odniesienie się do dokumentów. Bolek wyzwał każdego z nich, a następnie wykorzystał swoje kontakty i spuścił psy gończe z Czerskiej, Wiertniczej i klubu PO, który w ostatniej chwili odwołał akcję „komandosów historii” na UJ. Pan Zelnik po telefonie Cezarego Gmyza przyznał, że popełnił tę głupotę i niegodziwość, poczym zgodził się, aby dziennikarz przeprowadził dalszą, dogłębną analizę. Wszelkie dobra, jakie Bolek uzyskał sprzedając za pieniądze kolegów, zostały przez niego „sfinansowane” wygranymi w Toto Lotka, co „potwierdziła” żona, rodzina i „autorytety”. Pan Jerzy Zelnik podobnej kompromitacji nie popełnił i z tego, co mówił współpraca w ogóle nie miała takiego charakteru. Swoje ofiary kapuś Bolek nazwał „nikim” i przez lata ścigał po sądach, niestety wygrywając procesy. Bolek nie ma sobie zupełnie nic do zarzucenia i jeszcze przy tym obrzuca łajnem ludzi, których sprzedawał oraz jako wpływowy polityk gnoił. Jerzy Zelnik natychmiast przeprosił i obiecał, że w pierwszym rządzie będzie błagał o wybaczenie i postara się zadośćuczynić wszystkim, którzy z powodu jego działalności mogli doznać krzywd. 

Teraz wystarczy, chociaż różnic znalazłoby się znacznie więcej. Zestawiając sprawy i ludzi widać, że jedno z drugim nie ma kompletnie nic wspólnego. Nie tylko sprawa Jerzego Zelnika jest całkowicie inna niż sprawa Bolka Wałęsy, ale dopiero zestawienie tych dwóch indywidualnych przypadków pokazuję jaką miernotą jest „legenda Solidarności” i jak się powinien zachować człowiek. W puencie chciałbym się odnieść do zwyczajowych i wyjątkowo głupich zarzutów: „jak swój to dobrze, a jak nie swój to esbek”. Dynamika zdarzeń tak gna, że procent ludzi pamięta o takim typie jak Kowalski z PiS, który był wyjątkowo wrednym kapusiem SB i zajął na krótko stołek w PKP. Dowiedziałem się o tym fakcie z komentarza Marcina Mellera, którego między innymi Kowalski sprzedał. Nie było sekundy dylematu i chociaż nie mało mnie to kosztowało całkowita racja została po stronie Mellera, a Kowalski słusznie poszedł na śmietnik polityczny. Zanim Jerzy Zelnik zabrał głos portal www.kontrowersje.net zajął jedyne możliwe stanowisko:

Jeśli chodzi o Pana Zelnika sprawa jest prosta, jak w każdym innym przypadku. Podpisał? Przyznaje się, przeprasza, pokutuje albo... wypad!

I na pewno w tej materii nic się nie zmieni. Współpraca z SB zawsze i wszędzie jest złem, jednak w upadku moralnym można trwać z łgarstwem na ustach albo z pokorą zło naprawić i czynić dobro. Po pierwszej postawie rozpoznaje się bydlaka, po drugiej człowieka. 

 
 Matka Kurka/kontrowersje.net