1. W apogeum kampanii do Parlamentu Europejskiego ówczesny premier Tusk po zapowiedzi strajku Kompanii Węglowej udał się na Śląsk i ogłosił rehabilitację węgla, nazwał go także „polskim skarbem”.

A przecież doskonale wiedział, że przygotowane w styczniu przez Komisję Europejską propozycje dalszego zaostrzenia polityki klimatycznej w stosunku do tej na którą się zgodził w grudniu 2008, będą musiały oznaczać coraz głębszą eliminację polskiego węgla.

Ale dzięki tym wypowiedziom górnicy zawiesili protesty, a Tusk zaprosił ich na rozmowy do swojej Kancelarii, podczas których ustalono przygotowanie programu restrukturyzacji Kompanii ale bez zamykania kopalń wchodzących w ich skład.

W czerwcu już po wyborach do PE, które na Śląsku Platforma wygrała, a europoseł Buzek uzyskał ponad 200 tysięcy głosów, Tusk tym razem z wicepremier Bieńkowską przyjechał do górników i wręcz zaklinał się, że żadnej likwidacji kopalń nie będzie.

2. Nie minęło nawet pół roku, wprawdzie Tusk w tym czasie „zgrabnie ewakuował się do Brukseli”, a ustanowiona przez niego nowa premier Kopacz bez zmrużenia oka zaprezentowała program restrukturyzacji Kompanii, oznaczający jednak likwidację aż 4 z nich (Brzeszcze, Pokój, Sośnica-Makoszowy i Bobrek-Centrum ) jednoczesną likwidację ponad 11 tysięcy miejsc pracy, a koszty tych wszystkich działań mają sięgnąć 2,3 mld zł.

Wprawdzie 6 tysięcy górników ma być przeniesionych do pozostałych kopalń Kompanii, a zwolnionych będzie ponad 5 tysięcy ludzi ale dla rynku pracy Śląska a także części województwa małopolskiego to prawdziwa katastrofa.

Co więcej program restrukturyzacji Kompanii Węglowej w takim kształcie przyjął w środę rząd bez żadnych wcześniejszych rozmów z górnikami, co zostało odebrane na Śląsku jako zupełne lekceważenie nie tylko ich ale wręcz całego regionu.

3. Okazuje, że przez pół roku nie udało się rządom Tuska, a później Kopacz, przygotować przepisów określających minimalne parametry jakie musi spełniać importowany do Polski węgiel, ani też powołać państwowego podmiotu, który miał sprzedawać węgiel pochodzący z polskich kopalń bez pośredników, a więc po wyraźnie niższych cenach niż te dotychczasowe.

A pilne załatwienie tych dwóch spraw obiecano wiosną poprzedniego roku protestującym górnikom i ci protest przerwali (tak się składa, że w najbardziej gorącym okresie kampanii wyborczej do PE), nowa premier nawet o tym nie wspomina.

Wprawdzie Parlament pośpiesznie uchwalił nowelizację ustawy w tej sprawie ale już rozporządzeń wykonawczych określających parametry importowanego węgla do tej pory nie udało się rządzącym przygotować.

4. Teraz rząd Kopacz przyjmując program restrukturyzacji zawierający likwidację 4 kopalń twierdzi, że jeżeli nie zostanie on szybko przyjęty w Sejmie, to do marca upadnie cała Kompania Węglowa, co ma oznaczać, że dla tej koncepcji nie ma żadnej alternatywy.

Ale przez wiele miesięcy zarówno nadzorującym Kompanię Węglową ministrom skarbu i gospodarki wcale się nie śpieszyło, nie śpieszyło się również powołanej przez nich radzie nadzorczej i zarządowi tej spółki.

Teraz ponoć nie ma już czasu, trzeba działać wręcz z dnia na dzień, a górnicy dla własnego dobra i swoich rodzin powinni godzić się na wszystko, bo inaczej może upaść cała Kompania Węglowa.

Ci jednak protestują już ponad 2 tysiące z nich nie wyjeżdża na powierzchnię, a w następnym tygodniu w strajkach solidarnościowych z nimi, mogą stanąć wszystkie kopalnie na Śląsku.  

Ledwie dało się jakoś ugasić protest lekarzy rodzinnych z Porozumienia Zielonogórskiego, a szykuje się znacznie poważniejszy protest górników i to nie tylko likwidowanych kopalń.

Ponoć protest górników PR-owcy pani premier Kopacz chcą wykorzystać do wykreowania jej na polską Margaret Thatcher ale ostatnia konferencja prasowa na 100 dni rządzenia dobitnie pokazała, że „z tej mąki chleba jednak nie będzie”.

Zbigniew Kuźmiuk/Salon24.pl