Decyzja ta była reakcją na niespodziewane zwycięstwo George'a Simiona, lidera prawicowej partii AUR, który zdobył 41% głosów, wyprzedzając proeuropejskiego burmistrza Bukaresztu, Nicușora Dana (21%), oraz kandydata koalicji rządzącej, Crina Antonescu (20%).
Ciolacu przyznał, że koalicja, utworzona w grudniu 2024 roku przez PSD, Partię Narodowo-Liberalną (PNL) i Demokratyczny Związek Węgrów Rumunii (UDMR), nie zrealizowała jednego z dwóch głównych celów: zwycięstwa w wyborach prezydenckich. W związku z tym uznał, że koalicja straciła legitymację do dalszego sprawowania władzy.
Wybory prezydenckie w Rumunii zostały powtórzone po unieważnieniu poprzednich głosowań przez Sąd Konstytucyjny w grudniu 2024 roku. Powodem były zarzuty o zewnętrzną ingerencję, w tym rosyjskie wsparcie dla jednego z kandydatów, Calina Georgescu, który wygrał pierwszą turę, ale został wykluczony z powtórzonych wyborów.
Warto dodać, że na zewnętrzne wpływy nie przedstawiono dowodów.
George Simion, lider AUR, znany jest z eurosceptycznych i narodowych poglądów. Choć deklaruje poparcie dla NATO, sprzeciwia się dalszej integracji z Unią Europejską i pomocy wojskowej dla Ukrainy.
Druga tura wyborów prezydenckich odbędzie się 18 maja. Zmierzą się w niej George Simion i Nicușor Dan. Wynik tego starcia może zadecydować o kierunku politycznym Rumunii na najbliższe lata.