Poseł Roman Giertych wspólnie ze swoimi sympatykami prowadzi kampanię na temat rzekomych fałszerstw wyborczych, domagając się ponownego przeliczenia głosów z II tury wyborów prezydenckich. Do coraz bardziej absurdalnych teorii „Silnych Razem” postanowił odnieść się Adrian Zandberg.
- „Po tuskowej stronie sceny politycznej trwa wielkie liczenie. Na cud. Kolejni posłowie, ministrowie odkrywają w sobie matematyczną żyłkę, jakby mieli wystąpić w konkursie Kangur i przedstawiają swoje błyskotliwe wyliczenia”
- zauważył polityk.
Zwrócił uwagę, że wyliczenia te „zazwyczaj rozpoczynają się od słowa gdyby”.
- „Gdyby tych głosów było więcej, a tamtych mniej. Gdyby podzielić, a tutaj pomnożyć, tutaj dodać, tutaj odjąć, to wynik z pewnością byłby zupełnie inny”
- przytacza wysiłki obozu Romana Giertycha lider Razem.
- „I żeby była jasność, przy każdych wyborach są jakieś nieprawidłowości. Od tego żeby je sprawdzić jest Państwowa Komisja Wyborcza, jest Sąd Najwyższy. Ale jeżeli polityk nie ma twardych dowodów na masowe fałszerstwa wyborcze, to naprawdę jest jakaś elementarna odpowiedzialność za demokrację. Demokracja polega na tym, że akceptujemy wyniki wyborów także wtedy, kiedy je przegramy”
- podsumowuje.
Po Tuskowej stronie sceny politycznej trwa liczenie… Na cud🔥
— jachcy🇵🇱 (@jachcy) June 19, 2025
➡️„Gdyby tych głosów było więcej, a tamtych mniej… Gdyby podzielić, a tutaj pomnożyć, tutaj dodać, tutaj odjąć, to wynik byłby zupełnie inny…”😂😂😂 pic.twitter.com/axv3y2U2wx