W Polsce oburzenie wywołała forma, w jakiej Niemcy zdecydowały się na upamiętnienie milionów Polaków pomordowanych przez Niemców w okresie II wojny światowej. Publicystę Frankfurter Allgemeine Zeitung w całej sprawie oburza fakt, że monument powstał w wyniku inicjatywy prywatnych osób, a nie niemieckiego państwa.

„W październiku 2020 roku, gdy upłynęło trzy czwarte stulecia od zakończenia wojny, Bundestag zauważył, że w Berlinie nie upamiętniono jeszcze odpowiednio niemieckich zbrodni przeciwko polskiemu państwu, gdzie ofiarą narodowosocjalistycznej przemocy padło trzy miliony Żydów i około dwóch i pół miliona etnicznych Polaków” – czytam na łamach Frankfurter Allgemeine Zeitung.

Wówczas ponadpartyjną większością (bez alienowanego na niemieckiej scenie politycznej AfD) postanowiono o stworzeniu „miejsca pamięci i spotkań”. Następnie powstała koncepcja Domu Niemiecko-Polskiego, w ramach której powstać by miało miejsce edukacji, centrum wystaw, biblioteka i „znak pamięci”.

„Można by oczekiwać, że następnym krokiem powinna być decyzja o budowie i finansowaniu, jak również ogłoszenie konkursu na projekt. Co się jednak stało dokładnie rok po ostatnim głosowaniu w tej sprawie? Nic. Zamiast tego w poniedziałek na wolnym terenie obok Urzędu kanclerskiego, w pobliżu Reichstagu, odsłonięto pomnik, który do odwołania ma służyć jako erzac zamrożonego projektu upamiętnienia” – czytamy.

Publicyście FAZ odpowiada miejsce, gdzie umiejscowiono kamień: stała tam niegdyś Opera Krolla, gdzie obradował parlament Trzeciej Rzeszy i gdzie 1 września 1939 roku Hitler ogłosił napaść na Polskę. Forma – kilkudziesięciotonowy głaz – również wydaje się publicyście odpowiednia.

„Ale nic z tego nie zostało zrealizowane przez obecny oraz poprzedni rząd Niemiec – miejsce pamięci stworzono dzięki prywatnej inicjatywie, do której należą byli przewodniczący Bundestagu Rita Suessmuth i Wolfgang Thierse oraz historyk i rabin Andreas Nachama” – czytamy.

„Oczywiście władze federalne i kraju związkowego wsparły to zamierzenie, Berlin wydał pozwolenie na budowę, a była minister ds. kultury i mediów Claudia Roth trochę pieniędzy. Ale właściwie następca Roth Wolfram Weimer i rządzący burmistrz (Berlina) Kai Wegner, którzy wystąpili na uroczystości odsłonięcia obok polskiej minister kultury Hanny Wróblewskiej, powinni się trochę wstydzić z powodu swojej roli w tej grze. Bowiem państwowa pamięć w Niemczech nie jest sprawa prywatną, a sprawą państwa” – czytamy dalej.