Unia Europejska sprawia wrażenie, jakby kryzys imigracyjny został już zażegnany. Granice państw bałkańskich zostały zamknięte, Turcja pomga w wyłapywaniu nielegalnych imigrantów, wszystko zdaje się być pod kontrolą.
Tymczasem w pobliżu europejskich granic aż 30 mln osób to uchodźcy, ludzie, którzy stracili swoje domy i są gotowi szukać szczęścia w innych krajach. Jak podaje niemiecka prasa, statystyki w krajach bliskich Unii Europejskiej wyglądają następująco:
Syria: 7 786 539
Irak: 4 257 597
Pakistan: 3 103 357
Sudan: 2 710 618
Turcja: 1 984 183
Unia Europejska: 1 793 465
Jemen: 1 540 539
Nigeria: 1 387 486
Liban: 1 183 239
Afganistan: 1 173 687
Somalia: 1 145 902
Iran: 979 483
Etiopia: 705 338
Jordania: 684 795
Kenia: 592 613
Libia: 471 721
Uganda: 466 465
Kamerun: 391 821
Egipt: 256 363
Mali: 105 574
Trzeba przy tym zaznaczyć, że nie chodzi tu o typowych imigrantów ekonomicznych, którzy mają gdzie mieszkać, ale chcą po prostu spróbować życia w Europie. Tych jest ogrom także w krajach niewymienionych na liście, jak choćby Algieria, Maroko czy Tunezja oraz w wielu krajach afrykańskich. W ubiegłym roku do Europy przybyło nieco ponad milion imigrantów i Unia Europejska omal się w efekcie nie rozpadła.
Co się stanie, gdy ku naszemu kontynentowi ruszy już nie milion, ale wielokrotnie więcej? Oczywiście spośród 30 milionów wymienionych przez niemieckie media na liście większość przebywa już w jakichś obozach w krajach afrykańskich lub na Bliskim Wschodzie. Widać jednak, że problem imigracji nie jest zakończony. Rezerwuar potencjalnych ogromnych rzesz przybyszów jest po prostu niewyczerpany - i wynika stąd jasno, że kryzys jeszcze wróci, a może raczej tak naprawdę dopiero nadejdzie.
kad