Syryjczycy szturmują zamkniętą granicę z Turcją. Około 20 tysięcy osób próbuje wydostać się z Syrii.
 
 

Wszystko po tym, jak wojska prezydenta Baszara al-Asada rozpoczęły szturm na pobliskie miasto Aleppo, kontrolowane dotychczas przez grupy rebeliantów.

Tysiące Syryjczyków, którzy w popłochu uciekli z Aleppo, spędzają dnie i noce przy zamkniętej granicy z Turcją. - Od trzech dni śpimy na zimnej ziemi. Nie martwię się o siebie, bo mam już 65 lat. Ale jest tutaj czwórka moich dzieci i starsze kobiety. Dlatego apeluję do tureckich władz – przyjedźcie tutaj i zobaczcie, co się dzieje – mówi jeden z Syryjczyków.

ONZ szacuje, że w rejonie granicznego miasta Bab al-Salam jest teraz 20 tysięcy osób. Rząd w Ankarze zapowiada, że na razie przejścia nie zostaną otwarte, ale trwają starania, aby uchodźców umieścić w tymczasowych punktach schronienia.

Nowy eksodus rozpoczął się po tym, jak armia prezydenta Baszara al-Asada wspierana przez rosyjskie wojsko zaczęła nową serię nalotów na Aleppo. Od czterech lat miasto w dużej części jest w rękach rebeliantów.

Jeśli rządowa ofensywa się powiedzie, będzie to jeden z najpoważniejszych ciosów dla opozycji, która walczy o obalenie syryjskiego prezydenta.

Syryjska wojna trwa już niemal pięć lat i kosztowała życie co najmniej 250 tysięcy osób. Ponad 10 milionów osób musiało opuścić swoje domy, z czego niemal 5 milionów uciekło za granicę – do Libanu, Jordanii, Turcji a część do Europy.

bjad/Polskie Radio