Chodzi o artykuł opublikowany w lipcu 2017 roku na łamach „Newsweeka” przez Cezarego Michalskiego. Autor nazwał wówczas Rafała Ziemkiewicza „tchórzliwym brutalem” i przekonywał, że dziennikarz nigdy nie walczył z systemem komunistycznym, a namawiał rówieśników do kolaboracji z władzą.

Rafał Ziemkiewicz postanowił bronić swojego dobrego imienia na drodze sądowej. Redaktorem naczelnym „Newsweeka” był wówczas Tomasz Lis, wobec czego to on został objęty pozwem. Najpierw powództwo Ziemkiewicza oddalił Sąd Okręgowy w Warszawie, później decyzję tę podtrzymał Sąd Apelacyjny. Teraz jednak Sąd Najwyższy uchylił wyrok SA i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia.

- „Jak dysponując takim materiałem procesowym zdołali sędziowie w dwóch instancjach wydrukować wyrok zwalniający redaktora naczelnego Newsweeka od odpowiedzialności za oczywiste, intencjonalne oszczerstwa, służące poniżeniu mnie i odebraniu dobrego imienia, to pytanie o skalę upadku i upolitycznienia części polskich sędziów, czujących się sądowym ramieniem PO i jej medialno-celebryckiego zaplecza.”

- komentuje sprawę na Facebooku sam Rafał Ziemkiewicz.

- „Nie taję, że dzisiejszy wyrok mile mnie zaskoczył i ucieszył. Może jednak okaże się, że w Polsce nie ma immunitetu na posługiwanie się bezczelnymi kłamstwami dla osób czyniących to ze słusznych pozycji politycznych”

- dodaje publicysta tygodnika „Do Rzeczy”.