Po zestrzeleniu myśliwca przez rebeliantów oraz rzezi najemników w Dolinie Eufratu Rosja wraca z pełną mocą do wojny w Syrii. W bazie Hmejmim wylądowały dwie maszyny najnowszej generacji rosyjskich samolotów typu „stealth” Su-57. Myśliwce te nie weszły jeszcze formalnie do służby, ich obecność w Syrii można uznać za demonstrację siły. Niewykluczone też, że będą testowane w bojowych warunkach. Sprowadzenie najnowocześniejszych myśliwców ma też pokazać, że Moskwa spodziewa się dalszej eskalacji konfliktu w Syrii.

Rosja wyprodukowała dotychczas niecały tuzin Su-57. Nazywane są „zabójcami F-22”, bo konstruowano je jako bezpośrednich rywali amerykańskich Raptorów. Maszyna jest wciąż na etapie testowania, a kontrakt na dostawę dla rosyjskiego wojska będzie dopiero podpisany. Mimo to, Su-57 pojawiły się w Syrii, czyli na terenie wojennym. Pierwsze doniesienia, oparte o amatorskie zdjęcia, które pojawiły się w Internecie, potwierdziły izraelski operator satelitów.

Przerzucenie do Syrii najnowocześniejszych myśliwców, a także samolotu wczesnego ostrzegania A-50 oznacza znaczące wzmocnienie siły ognia Rosjan w Syrii. Co istotne, nie chodzi tu o przeciwnika w rodzaju rebeliantów czy Państwa Islamskiego. Tak nowoczesna broń może być przydatna przede wszystkim w razie konfliktu z innymi mocarstwami, z USA na czele. Jak pisze powiązany w wojskiem syryjskim portal Al-Masdar, „przybycie Su-57 (i innych dodatkowych samolotów bojowych) wskazuje, że Moskwa spodziewa się poważnej eskalacji sytuacji w Syrii w 2018 roku i chce być w pełni przygotowana na każde drastyczne pogorszenie sytuacji”. Mimo wszystko wątpliwe jest, by Rosjanie użyli Su-57 do misji bojowych. Raczej ograniczą się do testowania maszyn w bezpieczny sposób, acz na teatrze działań wojennych. Jeśli jednak Su-57 zostaną użyte w walce, to najprędzej będzie to udział w nalotach na enklawę rebeliancką we Wschodniej Ghoucie.

ZA: WARSAW INSTITUTE

dam