Mariusz Paszko, Fronda.pl: Mam pytanie w związku z przerzucaniem migrantów z obu stron polskich granic. Czy to Pana zdaniem jest już forma skoordynowanej wojny przeciwko Polsce, czy raczej luźna sekwencja działań?

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: Myślę, że nie jest to działanie skoordynowane. To nie znaczy jednak, że Rosjanie nie korzystają z okazji. Uważam, że są to dwie autonomiczne operacje, które nie są wzajemnie koordynowane.

Nie widzę przesłanek, by mówić o niemiecko-rosyjskim porozumieniu dotyczącym przełamania polskich granic. Te działania odbywają się jednocześnie, ale z różną skalą i w różny sposób. Na zachodniej granicy mamy do czynienia z działaniami przy przynajmniej cichej zgodzie obecnego rządu Donalda Tuska, a na Wschodzie toczy się proces powstrzymywania napływu migrantów zorganizowanego przez Białoruś i Rosję.

Migranci, którzy pojawiają się na granicy niemieckiej, musieli przedostać się przez Polskę, najpewniej z Białorusi. W ten sposób operacja rosyjska staje się parawanem dla działań niemieckich. Choć nie każdy przypadek jest taki sam, to ogólna narracja brzmi: skoro migrant jest w Niemczech, musiał przybyć przez Polskę.

A jak skomentuje Pan wznowienie rozmów petersburskich w Baku przez Niemcy i Rosję?

Według medialnych doniesień ostanie takie wydarzenie miało miejsce 13 kwietnia 2025 roku, a w 2024 odbyły się dwa takie spotkania w kwietniu i październiku. W tej sytuacji należałoby się przyjrzeć pozycji politycznej niemieckich uczestników tych rozmów. Nie wiemy, jakie zapadły ustalenia. Wiadomo natomiast z całą pewnością, że rosyjscy uczestnicy musieli działać za zgodą Putina. Natomiast czy strona niemiecka reprezentowała państwo czy tylko partie polityczne, tego nie wiemy. Od tego bowiem zależy waga tych rozmów.

Jak Pan Profesor ocenia zbombardowanie polskich zakładów na Ukrainie przez Rosję?

To oczywisty sygnał niezadowolenia Rosji z polskiego wsparcia dla Ukrainy. Rosjanie wykorzystują wzrost nastrojów antyukraińskich w Polsce do budowania wewnętrznej presji na wycofanie się z tego wsparcia. To błędna droga. W interesie Polski jest zatrzymanie rosyjskiej agresji jak najdalej od naszych granic. Lepiej, by wojna toczyła się na Ukrainie niż w Polsce.

Jak interpretować działania Rosji wobec Polski: zamknięcie konsulatów, przejęcie placówki edukacyjnej na Białorusi?

To wzajemne kroki odwetowe. Polska zamknęła rosyjskie konsulaty, więc reakcja była do przewidzenia. Co do Białorusi, to mamy do czynienia z klasycznym działaniem dyktatury, która potrzebuje zewnętrznego wroga do konsolidacji społeczeństwa. Polska jest dla Łukaszenki takim wrogiem z wyboru.

Ukraina się do takiej roli nie nadaje, bo groziłoby to wciągnięciem Łukaszenki do wojny, czego on się obawia. Białoruska armia, osłabiona sprzętowo i organizacyjnie, nie jest gotowa do działań wojennych. Więc pozostaje Polska jako wygodny cel propagandowy.

Jak ocenia Pan ukraińską operację "Pajęczyna"?

To oczywisty cios militarny, ale także i prestiżowy. Zniszczenie rosyjskich bombowców daleko od Ukrainy pokazało zdolności uderzeniowe Kijowa i słabości rosyjskiej obrony. Uderzenia zapewne wymagały wsparcia wywiadowczego i środków korupcyjnych. To kosztowny dla Rosji sygnał: teraz musi bronić się wszędzie i zawsze. To natomiast generuje ogromne koszty.

A rosyjski zamach na pułkownika Woronycza, współtwórcę „Pajęczyny” i likwidacja przez ukraińskie służby agentów FSB za to odpowiedzialnych?

To oznacza zaostrzenie wojny wywiadów. Ukraińskie służby aktywnie atakują rosyjskie struktury, co spotyka się z odwetem. Ten aspekt wojny będzie się nasilał.

Przejdźmy do ataku Izraela na Iran, który wyraźnie pokazał słabość rosyjskich systemów obronnych. Jakie to ma znacznie geopolityczne?

To pokazuje światu, że sojusz z Rosją niczego nie gwarantuje. Armenia została zostawiona samej sobie, Iran również. Iran współpracował z Rosją, dostarczał drony, a mimo to został brutalnie uderzony. To bezpośrednio uderzyło w elitę polityczno-wojskową Iranu. To z kolei ma wielkie znaczenie polityczne.

Słyszy się z niektórych źródeł, że "Pajęczyna" mogła być testem przed izraelską operacją „Rising Lion”. Czy to możliwe?

Nie dostrzegam podobieństw. Ukraińska operacja była dziełem wywiadu i działań specjalnych. Operacja izraelska to klasyczne uderzenie lotnicze, choć przygotowane przez wywiad. Inny charakter, inne narzędzia.

A jak skomentowałby Pan Profesor ostatnie pytanie prezydenta Donalda Trumpa do prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego, czy Ukraińcy są w stanie zbombardować Moskwę i Petersburg?

Należy zwrócić uwagę, że to nie było pytanie towarzyskie, ale sprawdzenie determinacji politycznej Ukrainy. Chodzi o to, czy Ukraina jest gotowa zaryzykować odwet za uderzenia w rosyjskie centra polityczne, by zmusić Moskwę do negocjacji? Myślę, że tak. Odwet nuklearny jest mało prawdopodobny, chociażby z uwago na presję Pekinu na Moskwę, a konwencjonalny już się przecież dzieje. W moim przekonaniu Ukraina jest gotowa na takie działania.

Co z rosyjską propagandą i projektem miasta Dobrograd?

To rodzaj propagandy na użytek trzeciego świata, np. Afryki czy Ameryki Łacińskiej. W Rosji nikt w to nie wierzy. To forma wirtualnej rzeczywistości na eksport. Element powszechnie znanych wiosek potiomkinowskich.

Czy to ma przykryć rosnący strach przed niezadowoleniem społecznym w Rosji?

Nie sądzę. Rosjanie nie wierzą w takie bzdury. Co najwyżej dostosowują odpowiedzi do oczekiwań władzy, ale nikt nie traktuje tego serio.

Na koniec temat nowej uchwały Rady Najwyższej Ukrainy o rekompensatach dla deportowanych Ukraińców, także w ramach akcji "Wisła". Jak to należy rozumieć?

W Polsce pojawiają się niepotrzebne reakcje. Przekaz powinien być jasny: zarówno depolonizacja Kresów, jak i deukrainizacja Bieszczad czy Chełmszczyzny to efekt sowieckich deportacji, nie działań ukraińskich czy polskich. Akcja "Wisła" była dziełem marionetkowego rządu zainstalowanego przez Moskwę. Winę za te zbrodnie ponosi Kreml.

Polska powinna więc bez problemu potępić działania sowieckie oraz akcję "Wisła". Roszczenia o odszkodowania powinny być kierowane do Moskwy. Rzeczpospolita Polska nie prowadziła tych deportacji, były to działania sowieckie. Trzeba to jasno komunikować.

Uprzejmie dziękuję Panie Profesorze za rozmowę.