Według informacji przekazanych przez komentatora działającego w sieci pod pseudonimem Tȟašúŋke Witkó, prezydent Duda miał postawić warunek: zgodzi się na zmianę ambasadorów, ale pod warunkiem utrzymania na kluczowych placówkach kilku lojalnych wobec niego dyplomatów. Chodzi o Jakuba Kumocha, Pawła Solocha oraz Adama Kwiatkowskiego – osoby, które przez lata budowały zaufanie prezydenta i odgrywały istotną rolę w jego zagranicznej agendzie.

Oznaczałoby to, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom, czystka kadrowa w polskiej dyplomacji nie będzie całkowita. Choć Ministerstwo Spraw Zagranicznych planowało szeroką wymianę przedstawicieli na zagranicznych placówkach, prezydent Duda miał skutecznie zablokować usunięcie osób uważanych za filary jego polityki międzynarodowej.

Kim są dyplomaci objęci „parasolem prezydenckim”?

Jakub Kumoch to były ambasador RP w Szwajcarii i Turcji, a także były szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta. Uznawany jest za jednego z najbliższych współpracowników Andrzeja Dudy w zakresie relacji międzynarodowych, aktywnie uczestniczył m.in. w kontaktach z Ukrainą po wybuchu wojny.

Paweł Soloch, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, był również ambasadorem Polski przy NATO i uchodzi za dyplomatę o silnym zapleczu eksperckim. Wielokrotnie podkreślał konieczność strategicznej obecności Polski w strukturach euroatlantyckich.

Adam Kwiatkowski pełni obecnie funkcję ambasadora RP przy Stolicy Apostolskiej. Jest bliskim współpracownikiem Andrzeja Dudy jeszcze z czasów jego kampanii prezydenckiej. W Kancelarii Prezydenta odpowiadał wcześniej za kontakty z Polonią i relacje z Kościołem.

Decyzja o utrzymaniu tych nazwisk na placówkach może świadczyć o próbie zachowania równowagi politycznej oraz ciągłości w kluczowych obszarach polityki zagranicznej. Pokazuje też, że choć prezydent konstytucyjnie odpowiada za nominacje ambasadorskie, w praktyce ich obsada jest rezultatem skomplikowanych negocjacji z rządem.

Polityczna gra o dyplomację

Źródła dyplomatyczne potwierdzają, że rozmowy pomiędzy Pałacem Prezydenckim a MSZ trwały od miesięcy. Obie strony były świadome, że ani prezydent nie może zignorować prerogatyw ministra, ani minister nie może pominąć konstytucyjnej roli głowy państwa.

Choć oficjalnych komunikatów brak, nieoficjalne doniesienia wskazują, że kompromis był jedynym możliwym rozwiązaniem. Radosław Sikorski musiał zgodzić się na pewne ustępstwa, by móc realizować plan odświeżenia korpusu dyplomatycznego. Z kolei Andrzej Duda zabezpieczył własne interesy i zachował wpływ na strategiczne kierunki polskiej dyplomacji.

Tego rodzaju ustalenia nie są precedensem – wcześniejsze kadencje prezydentów i rządów również wymagały kompromisów w sferze ambasadorskiej. Jednak bieżący kontekst polityczny i napięcia między Pałacem Prezydenckim a rządem Donalda Tuska sprawiają, że każda decyzja w tej sferze ma wymiar symboliczny.