Do dyspozycji wyborców przygotowano 1973 lokale, w tym 12 przeznaczonych dla mieszkańców separatystycznego Naddniestrza. Szczególnie mocno mobilizuje się diaspora – poza granicami kraju działa aż 301 punktów wyborczych, najwięcej we Włoszech, Niemczech i Francji. W Rosji otwarto tylko dwa lokale, a ze względów bezpieczeństwa ograniczono ich liczbę także na Ukrainie i w Izraelu. Część wyborców w krajach takich jak USA, Kanada czy Japonia może głosować korespondencyjnie.

O 101 mandatów ubiega się 15 partii, 3 bloki i 4 kandydatów niezależnych. Faworytem pozostaje proeuropejska Partia Działania i Solidarności (PAS), która jednak nie ma pewności na samodzielną większość. Jej głównym rywalem jest prorosyjski Patriotyczny Blok Wyborczy (BEP), łączący socjalistów, komunistów i ugrupowanie Przyszłość Mołdawii. Krótko przed wyborami Centralna Komisja Wyborcza wykluczyła z tego bloku partię Serce Mołdawii, podejrzewaną o nielegalne finansowanie z Moskwy.

Szanse na wejście do parlamentu mają również Blok Alternatywa, reprezentujący dawnych polityków związanych z komunistami, oraz populistyczna Nasza Partia Renato Usatiego, krytykująca zarówno rząd, jak i opozycję.

Kiszyniów alarmuje, że wpływy Moskwy na tegoroczne wybory są bezprecedensowe. Z wyścigu wykluczono m.in. blok Zwycięstwo, powiązany z oligarchą Ilanem Sorem, który z Rosji finansował kupowanie głosów. Z list zniknęła także partia Moldova Mare, również związana z jego strukturami.

Brak stabilnej większości dla PAS mógłby oznaczać polityczny impas i osłabienie procesu integracji europejskiej. Dlatego obecne głosowanie nazywane jest „najważniejszym w historii” Mołdawii. W kraju działa ponad dwa tysiące obserwatorów, w tym 800 zagranicznych, a wyniki będą bacznie analizowane w Brukseli i Moskwie.

Od czerwca 2024 roku Mołdawia formalnie prowadzi negocjacje akcesyjne z Unią Europejską. Równocześnie musi mierzyć się z presją Kremla, który od początku wojny na Ukrainie nasilił działania destabilizujące w tym regionie.