Minister finansów Andrzej Domański ogłosił niedawno, że obietnica ta nie zostanie zrealizowana ani w roku 2025, ani nawet w 2026. Może w 2027 – czyli tuż przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi. Przypadek? Raczej klasyka orwellowskiej polityki w stylu: „obiecujemy wszystko, realizujemy wtedy, gdy nikt nie pyta o konsekwencje”.

Rząd Tuska usiłuje zamienić fakty w iluzję realizacji programu. Minister Domański twierdzi, że wszystkie obietnice są realizowane „krok po kroku”, przywołując przykłady takie jak podwyżki dla nauczycieli czy tzw. „babciowe”. Jednak obietnica wyższej kwoty wolnej, będąca osią narracji Koalicji Obywatelskiej, okazuje się niemożliwa do spełnienia – przynajmniej na razie. A przecież to właśnie ona miała przynieść ulgę milionom pracujących i emerytów.

Jak powiedział sam Domański, finansowanie tej zmiany z uszczelnienia luki VAT „to bajka”. To przyznanie się do porażki jeszcze przed podjęciem próby. Rząd rzekomo uszczelnił lukę VAT do poziomu 7 proc. – ale w takim razie dlaczego nie przewidziano innych źródeł dochodu na pokrycie tej konkretnej obietnicy?

W kampanii Tusk przedstawiał „100 konkretów na 100 dni” jako realistyczny plan, który miał odróżniać go od populistów. Tymczasem realna polityka rządu coraz bardziej przypomina mechanikę „Ministerstwa Prawdy” z „Roku 1984” – gdzie to, co było wczoraj obietnicą, dziś jest reinterpretowane jako „plan na przyszłość”, a jutro... zostanie całkowicie zapomniane.

Gdy dziennikarze pytają, czy projekt podniesienia kwoty wolnej zostanie wniesiony do Sejmu przez nowego prezydenta, Domański odpowiada: „Zobaczymy, jak ustawa jest napisana”. To unikanie odpowiedzialności w czystej postaci – rząd, który sam ogłosił konkretny kierunek, czeka teraz, aż ktoś inny zrobi pierwszy krok. Co więcej, ton ministra sugeruje, że nawet jeśli prezydent przedstawi projekt, rząd może go zignorować pod pretekstem braku „źródeł finansowania”.

Tymczasem ludzie, którzy głosowali na Koalicję Obywatelską, bo liczyli na ulgę podatkową, pozostają z niczym. Emeryci, pracownicy, samozatrudnieni – wszyscy, których miała objąć nowa kwota wolna, zostali zignorowani, a ich zaufanie wystawiono na sprzedaż w zamian za krótkotrwały wzrost słupków poparcia.

Donald Tusk i jego ministrowie coraz częściej przypominają bohaterów satyry politycznej – obiecują wszystko wszystkim, ale tylko wtedy, gdy jest to medialnie opłacalne. Kwota wolna 60 tys. zł? Może kiedyś. Na razie trzeba uzbroić się w cierpliwość i przyzwyczaić do tego, że „100 konkretów” było raczej katalogiem złudzeń i nabijaniem Polaków w butelkę niż planem rządzenia.