O naciskach, jakie na marszałka Sejmu Szymona Hołownię miał wywierać premier Donald Tusk, domagając się uniemożliwienia zaprzysiężenia Karola Nawrockiego na prezydenta, media donoszą od dawna.
- „Kuluary huczą od plotek o szantażach, groźbach i stawianym ultimatum. Według relacji Tusk miał zapowiedzieć, że odbierze Hołowni partię, a jeśli dojdzie do wcześniejszych wyborów – to nie wejdzie ona do Sejmu. Paść miały także warunki: bezwzględna lojalność i posłuszeństwo. Hołownia miał odpowiedzieć krótko: Jeśli tak się stanie, to będziesz siedział”
- ujawnił jakiś czas temu red. Andrzej Gajca na łamach „Tygodnika Solidarność”.
Teraz sam Szymon Hołownia przyznał, że proponowano mu przeprowadzenie zamachu stanu.
- „Wielokrotnie mi proponowano, czy sugerowano, czy rozpytywano mnie, czy jestem gotowy przeprowadzić zamach stanu. Przyjdzie czas, że i o tym będziemy rozmawiać. W pamiętnikach. Natomiast nie, zamachu stanu ze mną się nie zrobi”
- powiedział marszałek Sejmu na antenie Polsat News.
Dlaczego lider Polski 2050 odrzucił te propozycje?
- „Nie głosowałem na Karola Nawrockiego, to nie był mój mandat, natomiast jako marszałek Sejmu jestem zobowiązany uszanować wolę większości wyborców, odebrać przysięgę od prezydenta, zapewnić ciągłość zwierzchnictwa Sił Zbrojnych, władzy w Polsce i rozmawiać z prezydentem, z który mamy rozbieżne poglądy na bardzo wiele spraw”
- podkreślił.