Ministrem Sprawiedliwości został sędzia, który naruszał najważniejsze postanowienia Konstytucji. Łamiąc zasady niezależności i niezawisłości sędziów, prowadził agresywną działalność polityczną, brał udział w politycznych manifestacjach, podważał legalność innych sędziów i nawoływał do siłowego przejęcia Krajowej Rady Sądownictwa” – zaczyna swój wpis Ziobro.

Dalej były minister sprawiedliwości zaznacza, że:

Ministrem Sprawiedliwości został sędzia, który jest rekordzistą pod względem liczby zarzutów dyscyplinarnych — aż 64! Wynika z nich http://m.in., że w wielu przypadkach podpisywał się pod orzeczeniami sądowymi, choć ustalono, że w tych dniach nie brał udziału w posiedzeniach. Jego sprawy dyscyplinarne zostały odebrane rzecznikom dyscyplinarnym po rozbiciu łomami sędziowskich biurek i szaf w siedzibie KRS, a następnie — umorzone”.

Dodaje, że na fotelu szefa resortu sprawiedliwości zasiada obecnie sędzia, który:

[…] sądownie zażądał od własnej córki zwrotu alimentów. Który domagał się powołania biegłego do oceny stanu swoich zębów — ponoć startych w wyniku stresu w pracy. I który pozwał państwo polskie na niemal milion złotych za rzekome represje”.

Dalej czytamy:

Ministrem Sprawiedliwości został sędzia, który w przegranej z byłą żoną sprawie majątkowej zakwestionował status sędziego z rekomendacji KRS po 2018 r., ale w wygranej sprawie dotyczącej jego umowy frankowej — taki sam status sędziego już mu nie przeszkadzał”.

Ziobro zarzuca też, że na czele resortu staje człowiek, który publicznie podżegał do popełniania przestępstw i uważa, że prokuratura może polecić natychmiastowe zatrzymanie sędziów Sądu Najwyższego, bo „nie są sędziami i nie mają immunitetu”. Na koniec pisze:

Ministrem Sprawiedliwości został człowiek o mentalności Kalego — dla którego sprawiedliwość istnieje tylko wtedy, gdy on na niej zyskuje…”.