Irena Lasota, polska publicystka i działaczka społeczna w artykule na łamach "Plus Minus" pisze o zbliżającej się 50. rocznicy Marca '68 i tym, w jaki sposób ta data wykorzystywana jest we współczesnej debacie publicznej. 

Lasota odnosi się do porównań współczesności do roku 1968. Jak podkreśliła działaczka, robi jej się "niedobrze", gdy słyszy tego rodzaju porównania. Choć można "porównywać wszystko ze wszystkim", ale nie można tego robić wbrew faktom.

„Nie widzi pan różnicy pomiędzy niemieckimi obozami koncentracyjnymi a Gułagiem?" – dziennikarka spytała we wczesnych latach 70. francusko-polsko-żydowskiego pisarza Piotra Rawicza. „Oczywiście, widzę wiele różnic – odpowiedział Rawicz – zaczynając od tego, że niemieckie już nie istnieją". To był cios wymierzony w zachodnich lewaków, którzy ciągle sprzyjali Związkowi Sowieckiemu-wspomina autorka artykułu. Innym przykładem jest często stosowane przez Adama Michnika porównanie Jarosława Kaczyńskiego do Władimira Putina. 

 „Gdyby tak było w rzeczywistości, to Michnik leżałby tam, gdzie Anna Politkowska"- pisze Irena Lasota, cytując historyka Waltera Laquer. W jakim celu redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" stosuje tego rodzaju porównania?

"Jest oczywistym, że porównanie Kaczyńskiego do Putina jest zabiegiem honorującym i wybielającym prezydenta Rosji, który zabił dziesiątki dziennikarzy i polityków, przeprowadza szopki zamiast wyborów, zagarnął terytoria Gruzji i Ukrainy i który prowadzi morderczą wojnę w Syrii. Ale tak się wpływa na opinię publiczną"-pisze publicystka, wracając do powtarzanej przez "totalną opozycję" "mantry" o Marcu'18, który po pół wieku "wraca(ze zdwojoną siłą?)". Lasota zauważa, że tego rodzaju poorównania jako pierwszy rzucił Andrzej Friszke w rozmowie z Justyną Koć z portalu Wiadomo.co z 10 listopada. Polska działaczka społeczna i polityczna wylicza dość "ciekawe" argumenty, gdzie Friszke zdaje się wręcz wybielać komunistów: "PZPR była dużo bardziej pluralistyczna od PiS-u"; „Istniały różne grupy wpływów związane z różnymi sektorami państwa, osobno aparat partyjny, osobno wojsko, bezpieka, osobno sektor gospodarczy"-cytuje historyka publicystka. I po użyciu tego rodzaju argumentów, sugerujących, że PiS jest gorsze od komunistów, Friszke prorokuje "wybuch nowego antysemityzmu, jak w 1968 r." Szybko podchwycili to dziennikarze oraz internauci, "nie zwracając uwagi na to, że obecne władze, silniejsze podobno niż komuniści, nie ogłosiły publicznej nagonki na obywateli z niewłaściwym pochodzeniem, nie zebrały w największej sali stolicy aktywu partyjnego wyjącego, że ludzie „pochodzenia lub narodowości żydowskiej" powinni wyjechać „jeszcze dziś", nie organizują zebrań w zakładach w celu natychmiastowego wyrzucenia z pracy tysięcy ludzi, nie aresztują buntujących się studentów czy robotników, nie publikują w mediach, które podobno kontrolują, antysemickich artykułów i karykatur, nie wymyśliły „dokumentów podróży"-wylicza Irena Lasota.  Co więcej- wskazuje polska działaczka społeczna i polityczna mieszkająca obecnie w Paryżu- obecny rząd nie zmusił obywateli pochodzenia żydowskiego do opuszczenia Polski, ale wręcz przeciwnie- zaprasza na obchody ważnych dla obu narodów rocznic, dotuje organizacje, muzea oraz wydarzenia dotyczące Marca 1968.

Irena Lasota zwraca również uwagę, że w ostatnim czasie antysemityzm faktycznie staje się coraz bardziej widoczny, ale mowa raczej o antysemityzmie "ludowo-internetowym", nie państwowym, systemowym. 

"Zawiesiłam współpracę z jedną redakcją, bo nie podobały mi się wystąpienia zawodowych antysemitów podjudzanych przez prowadzącego"-wspomina publicystka, jednocześnie zaznaczając, że mamy wolność słowa, dlatego też tacy ludzie, tak samo jak "apologeta PZPR", Andrzej Friszke, mogą głosić swoje poglądy. Autorka tekstu zaznacza, że nie popiera ani jednych, ani drugich.

"Jest dosyć normalnych ludzi wokół"-konstatuje.

yenn/RP.pl, Fronda.pl