Być może tego pisma w ogóle by nie było, gdyby nie doszło do spotkania dwudziestoparolatków – Grzegorza Górnego i Roberta Smoczyńskiego. Bywają inicjatywy, które wynikają ze zderzenia się dwóch odmiennych osobowości, które razem, na zasadzie synergii tworzą dzieło, które nie powstałoby, gdyby obaj jego twórcy zabierali się do takiego zadania w pojedynkę. Pierwszy z tej dwójki – Grzegorz Górny przybył do Warszawy z Wrocławia i był absolwentem dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Na początku lat dziewięćdziesiątych pracował w „Gazecie Wyborczej” co miało ten skutek, że było skuteczną szczepionką na coś, co wówczas nazywano „ukąszeniem michnikowym”. Górny szybko zrozumiał, jak bardzo pismo Adama Michnika ma konsekwentny i bardzo sprecyzowany plan zdechrystianizowania Polski. Drugi partner w tworzeniu „Frondy” Rafał Smoczyński, młodszy o rok od Górnego, także studiował na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego i także pracował wpierw w „Gazecie Wyborczej” a potem w „Życiu Warszawy”.
Obaj stworzyli pismo, które było wówczas zupełnym fenomenem. Używając wyrazistego popkulturowego języka promowali bardzo konsekwentny, konserwatywny przekaz w stylu reaganowskiej rewolucji. Przyciągnęli do siebie w krótkim czasie całą grupę młodych autorów, takich jak Krzysztof Koehler, Rafał Tichy, Nikodem Bończa-Tomaszewski, Paweł Skibiński, Tomasz Terlikowski, Dominik Zdort, Filip Mamches czy Aleksander Kopiński. Szczególnie postać Rafała Smoczyńskiego była pomostem do środowiska warszawskiej kontrkultury, stąd we „Frondzie”, w jej początkowej fazie publikował swoje wiersze Paweł Dunin-Wąsowicz, redaktor naczelny periodyku „Lampa i iskra Boża”. „Fronda” łamała uświęcone tabu warszawskiego salonu i doprowadzała do palpitacji serca szacownych mandarynów intelektualnych środowiska „Tygodnika Powszechnego”, „Więzi” i „Znaku”. Pisali o odkłamaniu czarnej legendy prezydenta Chile Augusto Pinocheta, oswajali czytelników z ideami amerykańskiego neokonserwatyzmu i bezlitośnie szydzili ze świętych krów elit III RP takich jak na przykład dziennikarzy liberalno-lewicowej „Polityki”.
Wyjątkowo atrakcyjnym przedsięwzięciem pisma „Fronda” był telewizyjny magazyn „Fronda”, który przyjmował często formę happeningu, znów połączonego z przełamywaniem rozmaitych tabu. Koncentrowano się na związkach kultury i religii. Pismo przeprowadziło m. in. wywiad z kardynałem Jozefem Ratzingerem, ówczesnym szefem Kongregacji do spraw wiary. Odkrywano myślicieli dwudziestowiecznych, którzy inspirowali się chrześcijaństwem, takich jak Thomas Stearns Eliot, Gilbert Keith Chestelton, Mikołaj Bierdiajew, Jacques Maritain i Eric Voegelin. Swoje poezje publikował na łamach „Frondy” Wojciech Wencel. Swoje pierwsze utwory publikowali tam tacy pisarze jak Jakub Lubelski, czy w epoce Frondy-Lux - Łukasz Orbitowski. Pismo przeżywało swój najlepszy okres między 1994 rokiem a około 2005 rokiem. Potem zaczęły się wewnętrzne tarcia. Grzegorza Górnego zastąpił Marek Horodniczy, a gdy latem 2007 roku Górny wrócił na swoje stanowisko redaktora naczelnego było to pismo, z którego już dawno odszedł Rafał Smoczyński. Ten w 2001 roku zerwał ze środowiskiem „Frondy”, wyprowadził się z ośrodka Opus Dei, w którym był numeraliuszem tej organizacji. Jak komentowano to odejście Smoczyńskiego z „Frondy” – był to efekt kryzysu wiary założyciela tego pisma. Kolejne mutacje „Frondy” tworzyły nowe konstelacje. Po odwołaniu w 2007 roku Marka Horodniczego z funkcji redaktora naczelnego „Frondy” rezygnacje i odejście zadeklarowało ośmiu spośród dziewięciu członków redakcji. Byli to Nikodem Bończa-Tomaszewski, Michał Dylewski, Aleksander Kopiński, Łukasz Łangowski, Filip Memches, Rafał Tichy, Wojciech Wencel i Jan Zieliński. Większość z nich stworzyła później kwartalnik „Czterdzieści cztery”, który poszybował w kierunku chrześcijańskiego mesjanizmu. Pewną próbę odrodzenia formuły „Frondy” stanowiła nowa jej mutacja w postaci „Frondy Lux”, w której czołowymi postaciami byli Dawid Wildstein i Mateusz Matyszkowicz. Od 2016 szefem Frondy Lux był Jerzy Kopański . Ale i to pismo dotrwało do około 2024 roku.
Portal „Fronda” oddzielił się od pisma „Fronda” w 2014 roku.
Z perspektywy czasu najbardziej barwnym okresem „Frondy” były lata dziewięćdziesiąte. Autorzy, którzy przewinęli się przez jej łamy odegrali potem ogromną rolę w budowaniu konserwatywnej oferty kulturalnej, choć niektórzy z nich przeżywali potem zaskakujące perypetie ideowe. P. Smoczyński został bliskim współpracownikiem prof. Zbigniewa Mikołejki (1951-2024), który był jednym z najgorętszych krytyków kościoła katolickiego w Polsce. Grzegorz Górny skierował z kolei swoją aktywność w dziedzinie wydawania książek religijnych, a równolegle obejmując funkcję prezesa Fundacji Polska Wielki Projekt i Stowarzyszenia Trójmorze. W kręgu oddziaływania intelektualnego „Frondy” znajdował się przez lata dziewięćdziesiąte Szczepan Twardoch, który również przeżył potem bardzo radykalną zmianę poglądów idąc w kierunku ideologii ślązakowskiej i zdobywając nagrody literackie Nike, którym patronowała „Gazeta Wyborcza”. Fenomen „Frondy” był dziełem młodych ludzi, którzy weszli w rzeczywistość po upadku PRL i odkryli, że w krajobrazie intelektualnym III RP nie ma dla nich miejsca. Wyrąbali je sobie korzystając z młodzieńczej brawury i braku respektu dla uświęconych tradycji liberalnego salonu. Ta odwaga dała im siły do samodzielnego budowania rozmaitych inicjatyw po prawej stronie. Mateusz Matyszkowicz został nawet później prezesem TVP, który odszedł ze swego stanowiska wśród oskarżeń o oddanie telewizji wysłannikom ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza w końcu grudnia 2023 roku. Inna postać kojarzona z „Frondą” Tomasz Terlikowski, po fazie bardzo wyrazistego neokonserwatyzmu przeszedł na pozycje kościoła otwartego i zaczął pisywać na łamach „Gazety Wyborczej” czy „Tygodnika Powszechnego”.
Piotr Semka