Jak relacjonuje babcia, dzieci odebrano bez wcześniejszego sądowego nakazu. – Nakaz powstał dopiero w poniedziałek, kiedy Oskar już nie żył – podkreśla kobieta. Jej zdaniem, ani ojciec dzieci, ani pozostali członkowie rodziny nie zostali właściwie poinformowani o planowanej interwencji. W momencie zatrzymania matki, w domu była jej babcia – osoba dorosła, zdolna do zapewnienia dzieciom opieki.
Największy dramat wydarzył się kilka dni później. Oskarek zmarł. Jak twierdzi rodzina, okoliczności jego śmierci budzą poważne wątpliwości. – Zgłoszono, że dziecko się zachłysnęło, ale według sekcji zwłok nie było śladów pokarmu w przełyku ani żołądku. Pogotowie przyjechało, gdy dziecko już nie żyło – od kilku godzin – relacjonuje babcia.
Data zgonu wpisana w dokumentach to 19 maja, ale jak zaznacza rodzina, pojawiają się inne wersje w przestrzeni medialnej. – Chcemy prawdy. I nie pozwolimy, by sprawa została zamieciona pod dywan tylko dlatego, że presja medialna zniknie – apeluje Borysiewicz.
Matka dzieci, Magda, trafiła do więzienia z powodu nieodrobienia prac społecznych. – Była w ciąży, miała depresję poporodową i powikłania po porodzie. Nie była wcześniej karana, nie miała kuratora. A mimo to zamieniono jej wyrok na karę pozbawienia wolności – wyjaśnia babcia. Co więcej, mimo że matka była nadal związana emocjonalnie i fizycznie z dzieckiem, nie pozwolono jej odbyć kary w więziennym oddziale matki z dzieckiem.
Na pogrzebie Oskarka pojawiła się w kajdankach zespolonych i więziennym stroju – choć wcześniej wyrażono zgodę, by mogła ubrać się na czarno.
Oburzenie budzi również fakt, że dzieci zostały umieszczone w dwóch różnych rodzinach zastępczych. Lenka nadal przebywa w jednej z nich, a rodzina nie ma możliwości kontaktu z dzieckiem. – Nie wiemy, jak wygląda, jak się czuje. A przecież rodzeństwa nie powinno się rozdzielać – przypomina babcia. Zgodnie z relacją, dziewczynkę zabrano, mówiąc jej, że idzie na wycieczkę. – To była manipulacja, dziecko zostało przekonane, by zaufać obcej osobie – mówi babcia, dodając, że Lenka „jest zamknięta w sobie” i nie ufa nieznajomym.
Rodzina spotkała się z falą oskarżeń w mediach. – Mówiono, że dzieci były zaniedbane, że ojciec był poszukiwany listem gończym. Tymczasem dzieci były zdrowe i zadbane, a ojciec pojawił się na pogrzebie – mamy na to nagranie – tłumaczy babcia. Dodaje, że po medialnych doniesieniach ojciec dziecka został zatrzymany, przesłuchany i zwolniony – co nie miałoby miejsca, gdyby był rzeczywiście poszukiwany.
Zdaniem Moniki Borysiewicz, cała sytuacja pokazuje, jak bardzo system może zawieść zwykłego obywatela. – Prawo jest dla tych, co mają władzę i pieniądze. My, zwykli ludzie, nie mamy dostępu do drogich prawników, a przez jeden błąd można wszystko stracić – mówi. – Nie poddamy się jednak. Będziemy walczyć o Lenkę. Oskarka już nie odzyskamy, ale nie pozwolimy, by jego historia zakończyła się bez sprawiedliwości – kończy babcia.
Sprawa zbulwersowała opinię publiczną. Głos zabrał również Rzecznik Praw Dziecka, a materiały wyemitowane przez „Interwencję” w Polsacie odbiły się szerokim echem. Rodzina liczy, że sprawa nie ucichnie i że śmierć Oskarka skłoni odpowiednie instytucje do głębokiej refleksji – oraz rozliczenia tych, którzy dopuścili się tych rażących zaniedbań.