Projekt ustawy, łączącej dwie odrębne kwestie — lokalizację elektrowni wiatrowych i zamrożenie cen prądu — został już przegłosowany przez Sejm i trafił do Senatu. Rządzący liczyli, że prezydent, nie chcąc zablokować korzystnych dla gospodarstw domowych regulacji dotyczących cen energii, zmuszony będzie podpisać ustawę. Rzecznik rządu Adam Szłapka przekonywał, że „to dobre rozwiązanie, które przyniesie korzyści polskim rodzinom”, a prezydent pozostaje zobowiązany do działania do ostatniego dnia swojej kadencji.
Jednak Andrzej Duda nie zamierza iść na kompromis. — Rozumiem, że premier i jego współpracownicy wrzucili poprawkę dotyczącą cen energii, by wymusić na mnie podpis pod ustawą wiatrakową. Ale muszą pamiętać, że kończę drugą kadencję i nie działam pod presją — powiedział prezydent.
Duda od dawna deklaruje niechęć wobec lądowych farm wiatrowych. Podkreśla, że inwestycje tego typu zaburzają krajobraz i mogą być uciążliwe dla mieszkańców. — Nie jestem zwolennikiem wiatraków na lądzie. Bardziej się liczy dla mnie krajobraz niż obserwowanie wszędzie stojących turbin — zaznaczył prezydent, dodając, że mówił o tym otwarcie także podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Według źródeł portalu Wirtualna Polska decyzja prezydenta o wecie jest niemal przesądzona. — Mechanizm mrożenia cen energii mógł być uchwalony osobno. Umieszczenie go w ustawie wiatrakowej to typowa próba wymuszenia decyzji. Taka zagrywka nie przejdzie — przekazał jeden z rozmówców z Pałacu Prezydenckiego.
Inna osoba z otoczenia Prezydenta dodała, że zastrzeżenia prezydenta dotyczą również trybu procedowania projektu — z pominięciem szerokich konsultacji społecznych. — Niezależnie od terminu, rok temu prezydent też by to zawetował. Uważa, że minimalna odległość 700 metrów od zabudowań powinna zostać utrzymana — zaznaczono.
Wszystko wskazuje na to, że ustawa może zostać odesłana do Sejmu, a prezydent Duda zakończy swoją drugą kadencję jako niezależny gracz, niegodzący się na polityczne manipulacje rządu Tuska.