Podczas sobotniej konferencji prasowej w Krakowie prezes PSL wyraźnie zaznaczył, że jego ugrupowanie nie zamierza uczestniczyć w działaniach mających na celu unieważnienie wyniku drugiej tury wyborów prezydenckich. – Karol Nawrocki wygrał wybory prezydenckie i należy uszanować ten wynik – powiedział Kosiniak-Kamysz.
Była to odpowiedź na sugestię prof. Andrzeja Zolla, który dzień wcześniej na antenie TVN24 rozważał możliwość zwołania Zgromadzenia Narodowego i zawieszenia go przed złożeniem przysięgi przez prezydenta elekta. W takiej sytuacji obowiązki głowy państwa miałby przejąć marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Kosiniak-Kamysz nie pozostawił wątpliwości: – Jako PSL w czymś takim nigdy udziału nie weźmiemy. To byłoby niebezpieczne dla stabilności i funkcjonowania państwa polskiego oraz jego bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego – oświadczył.
Lider ludowców zaznaczył, że choć jego formacja wspiera reformy konstytucyjne – w tym „reset” dotyczący Trybunału Konstytucyjnego – to nie będzie brać udziału w działaniach, które mogą zdestabilizować państwo lub podważyć demokratyczny mandat prezydenta elekta.
Wicepremier podkreślił, że każdy protest wyborczy powinien zostać rozpatrzony zgodnie z prawem, ale nie można rozprzestrzeniać nieuzasadnionych wątpliwości co do uczciwości procesu wyborczego. – Podważanie wyniku wyborów jest działaniem szkodliwym w obliczu zagrożeń zewnętrznych, przed którymi stoi Polska – dodał.
Kilka dni wcześniej Karol Nawrocki, prezydent elekt, spotkał się z Kosiniakiem-Kamyszem, co zostało odczytane jako czytelny komunikat wobec działań premiera Donalda Tuska. – To jasny sygnał, że Kosiniak-Kamysz uznaje wynik wyborów i nie pozwoli się szantażować Tuskowi – skomentował Marcin Mastalerek, szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy.
Jak ocenił Mastalerek, "Donald Tusk otrzymał polityczną czarną polewkę", a ludowcy zademonstrowali niezależność wobec dominującej narracji w obozie rządzącym.