W liście otwartym, opublikowanym po tym, jak dr Kontek odmówił bezpośredniej rozmowy, prof. Berent stanowczo odrzucił zasadność tez kolegi. Nazwał korekty wprowadzone przez dr. Kontka „arbitralnymi, kontrowersyjnymi, a momentami wręcz absurdalnymi”. Zwrócił uwagę, że metodologia zastosowana w analizie jest jednostronna i całkowicie ignoruje możliwość wystąpienia nieprawidłowości na niekorzyść kandydata Karola Nawrockiego.
– „Skwantyfikowałeś jedynie liczbę głosów, które mogły być nieprawidłowo alokowane Karolowi Nawrockiemu. Odwrotnego scenariusza w ogóle nie wziąłeś pod uwagę” – stwierdził profesor SGH, podkreślając, że takie podejście czyni całą analizę „bezużyteczną”.
Prof. Berent wyraził również zdziwienie argumentacją dr. Kontka, który zasłaniał się rzekomą tajemnicą dowodów, przekazanych do Sądu Najwyższego oraz Prokuratora Generalnego. – „Zachodzę w głowę, o jakich dowodach może być mowa” – napisał z ironią.
W swoim stanoisku profesor SGH obnażył metodologiczne słabości opracowania Kontka. Wytknął autorowi nie tylko błędy logiczne, ale i niedostatki warsztatowe. Zasugerował, że dr Kontek nie rozumie, czym w istocie jest rzetelna analiza wrażliwości, a jego powoływanie się na naukę określił jako „błędne i nieuzasadnione”.
– „Poluzujmy definicję złodzieja, a każdy z nas nim będzie” – ironizuje Berent, krytykując arbitralne manipulowanie kryteriami przez autora raportu.
Przypomnijmy, że według oficjalnych danych Państwowej Komisji Wyborczej zwycięzcą II tury wyborów prezydenckich został Karol Nawrocki, zdobywając 50,89 proc. głosów (10 mln 606 tys.). Rafał Trzaskowski otrzymał 49,11 proc. (10 mln 237 tys.). PKW przekazała już sprawozdanie z przebiegu wyborów do Sądu Najwyższego, który 1 lipca ma orzec o ich ważności.
Raport dra Kontka został wcześniej przedstawiony przez niektóre media jako dowód na potencjalne nieprawidłowości, jednak stanowisko prof. Berenta jasno wskazuje, że przedstawione tam tezy w żądnym stopniu nie wytrzymują naukowej krytyki.