W rozmowie z naszym portalem Romuald Szeremietiew zauważa, że napięcie na linii rosyjsko-amerykańskiej jest naprawdę groźne i nie można bagatelizować sygnałów, które mogą wskazywać nawet na możliwość ataku nuklearnego w przyszłości.

 

Fronda.pl: Negocjacje w sprawie rozejmu w Syrii między USA i Rosją nie przyniosły i nie przyniosą żadnych rezultatów. Co to oznacza dla przyszłego rozwoju sytuacji w Syrii i nie tylko?

Romuald Szeremietiew: Wiadomo, że tak naprawdę nie chodzi o Syrię. Syria jest jedynie pewnym polem i pretekstem do tego, co naprawdę zamierza osiągnąć Rosja. Spojrzałbym w tym kontekście raczej na ostatnie wydarzenia, które miały miejsce na terenie Moskwy. Mianowicie na zerwanie umów o utylizacji środków nuklearnych, choć Putin oczywiście mówi o zawieszeniu. Związane są z tym różnego rodzaju żądania, które Rosja kieruje pod adresem Stanów Zjednoczonych. Wiadomo, że tych żądań Stany Zjednoczone nie spełnią. Pojawia się więc pytanie, po co Rosja robi to, co robi. W tle istnieje też kwestia ćwiczeń, w których w Rosji bierze udział 40 mln obywateli. Są to ćwiczenia z zakresu obrony cywilnej.

Czemu to może służyć?

Przypominam, że jakiś czas temu w Rosji rozpoczęto program budowy schronów przeciwatomowych i była to naprawdę duża inwestycja. To nieco umknęło uwadze opinii publicznej. Niektórzy wyśmiewali się, że to rosyjscy nowobogaccy zajmują się swoimi zabawkami, budując luksusowe schrony. Tymczasem może się okazać, że Rosja zdając sobie sprawę z przewagi jaką ma pod względem środków nuklearnych, może zadziałać w tym kierunku. Może zacząć grozić USA konfliktem nuklearnym, a więc sytuacja jest naprawdę groźna.

Patrząc na te wydarzenia w Rosji, możemy wysnuć wniosek, że ta groźba nuklearna może stanowić swoistego Asa w rękawie Władimira Putina?

Tak, to może być atomowy as Putina. Może on go wyciągnąć, licząc na to, że Zachód wystraszy się i po prostu wycofa.

Czy tak rzeczywiście by się stało?

Pytanie o reakcję Zachodu jest niezwykle istotne. Stany Zjednoczone obecnie stosują przekaz dotyczący Rosji skupiający się na tym, że jest ona niewiarygodnym partnerem i że USA mają dość rosyjskich działań. To wszystko niby prawda, ale pytanie o to, jakie będą konsekwencje tego wszystkiego, pozostaje otwarte. Z całą pewnością nie wygląda to dobrze.

Jakby to się mogło rozwijać w zależności od różnych możliwych rozstrzygnięć w wyborach prezydenckich w USA?

To jest kolejny znak zapytania. To, jak się zachowa nowy prezydent Stanów Zjednoczonych i w jakim kierunku pójdzie, będzie niezwykle ważne. Alternatywa między Donaldem Trumpem a panią Hilary Clinton jest nam bardzo dobrze znana. Reakcja nowego prezydenta USA na to wyraźne zaostrzenie relacji między Rosją i USA, żeby nie rzec ultimatum, będzie jednak z całą pewnością kluczowa.

 Niezależnie od rozwoju wydarzeń, rysuje się niekorzystny scenariusz dla Polski. Jakie ruchy z naszej strony mogłyby nam jakoś dopomóc w tej niekorzystnej sytuacji?

Pytanie podstawowe brzmi, ile mamy dokładnie czasu na jakąś reakcję, jeżeli zakładamy, że to napięcie, które w tej chwili powstało, będzie miało jakąś dynamikę i że będzie następowała eskalacja. Jeżeli tak by rzeczywiście było, nie mielibyśmy tego czasu za dużo. Najważniejsze w tym względzie jest pytanie, czy i kiedy w razie ewentualnego ataku siły NATO, a w szczególności amerykańskie znalazłyby się na terenie Polski. Optymistyczne przewidywania zakładają, że pomoc nadeszłaby w ciągu pięciu dni, ale pięć dni to jednak wciąż bardzo dużo.

Szczególnie jeżeli mówimy o wyjątkowo mocnym ataku, nie wspominając o ataku nuklearnym.

Gdyby nie daj Boże doszło do najgorszego, co trudno sobie może wyobrazić, byłoby naprawdę bardzo źle. Czasem mam wrażenie, że świat „oswoił” broń atomową i wizje, które kiedyś działały na wyobraźnię ludzi i polityków obecnie zblakły, a przecież nie jest to nierealne. W przyszłości z pewnością przekonamy się, czy działania Rosji okażą się czymś więcej, niż tylko straszeniem. Zagrożenie jednak jest poważne.

Mówiąc o broni atomowej można więc stwierdzić, że wilki w lesie wciąż są, tyle że śpią, a tymczasem wszyscy zdają się ten fakt ignorować?

Niestety tak. To, co możemy obecnie robić, to dokładnie obserwować to, co się dzieje. Niestety jeśli chodzi o jakieś możliwości manewrów czy ruchów w zakresie obrony my jako Polska wiele zrobić nie możemy. Trzeba jednak monitorować sytuację.