"Każdy chciał uderzyć, kopali, bili po twarzy, w żołądek. Ciągłe obelgi, obrażali wszystko, co mogło być dla mnie ważne"- pisał w swoim pamiętniku Emil Barchański- najmłodsza ofiara przeprowadzonego "z kulturą" stanu wojennego w Polsce. Nastolatek nie dożył nawet siedemnastych urodzin...

Dużą część Polaków oburzyły słowa płk. Mazguły, które wygłosił podczas demonstracji przeciwko obniżeniu emerytur byłym funkcjonariuszom SB. Nie trzeba chyba nikomu przypominać, co powiedział oficer dawnych WSI o stanie wojennym w Polsce.

Warto w tym miejscu przypomnieć historię Emila Barchańskiego.

Ciało chłopaka znaleziono 5 czerwca 1982 r. przy pięćsetnym kilometrze Wisły, dzień przed jego 17. urodzinami. Według "oficjalnej wersji" Emil utopił się w Wiśle, jednak jego bliscy przypominają, że nastolatek unikał kąpieli w zbiornikach wodnych nawet podczas wczasów nad morzem.

Barchański już w szkole średniej działał w opozycji. W 1981 r. założył szkolny kabaret "Wywrotowiec", wydawał również pismo satyryczne. Po 13 grudnia '81 działał w konspiracji, w grupie "Piłsudczycy". 10 lutego 1982 r. wraz z Markiem Marciniakiem i Arturem Nieszczerzewiczem brał udział w akcji przeciwko pomnikowi Feliksa Dzierżyńskiego, która polegała na oblaniu pomnika czerwoną farbą i obrzuceniu koktajlami Mołotowa. Tego samego roku, na początku marca, zatrzymało go SB. Tu słychać szyderczy chichot historii, ponieważ Emil Barchański został zatrzymany w drukarni drugiego obiegu, podczas druku publikacji... Adama Michnika z 1977. Okazuje się, że kulturalni funkcjonariusze bili go i zmuszali do składania fałszywych zeznań przeciwko koledze.

Na 17 czerwca miała zostać wyznaczona rozprawa Tomasza Sokolewicza i Marka Marciniaka. Emil miał wówczas zeznawać jako świadek. Na wcześniejszej rozprawie odwołał wszystko, co powiedział podczas przesłuchania i dodał, że pamięta twarze oprawców: „Ci panowie, kiedy biją, nie przedstawiają się, ale jestem gotów w każdej chwili ich rozpoznać”. Kolejnej rozprawy nie dożył. 3 czerwca zaginął na plaży nad Wisłą. Świadek, Hubert Iwanowski, który widział chłopaka po raz ostatni, zeznał, że nastolatek kąpał się w rzece, być może wskoczył do Wisły, chcąc ratować topiącego się psa, jednak według matki, Emil miał hydrofobię, nie chodził nigdy na basen, nawet podczas rodzinnych wakacji na Wybrzeżu ani razu nie wszedł do morza...

"Bolało mnie tylko, że Lech Wałęsa powiedział, że wolność zawdzięczamy jemu, i że osiągnęliśmy ją bez rozlewu krwi. Ja przecież straciłam syna… Wiem, co czują inne rodziny, które straciły po 13 grudnia bliskich. Dla mnie 4 czerwca to też szczególny dzień. Dzień po śmierci Emila. Wszyscy się cieszą wolnością, ale nie pamiętają komu ja zawdzięczają. Myślę wtedy o Mariannie Popiełuszko, która powiedziała, że oddała syna Bogu i Ojczyźnie. Ja też oddałam"- wspominała w ubiegłym roku w rozmowie z portalem wPolityce.pl matka Emila, Krystyna Barchańska, dodając, że chłopak nie bał się komunistów.

Należy więc zapytać płk. Mazgułę, czy wg niego bicie po twarzy i w żołądek jest kulturalne, a także Mateusza Kijowskiego i jego świtę, czy porównywanie dzisiejszych czasów do stanu wojennego nie jest- w najlepszym wypadku, zakładając naiwnie, że KOD nie chodzi wyłącznie o podłą prowokację- trochę na wyrost...

JJ/wPolityce.pl, Fronda.pl