Podczas II wojny światowej Niemcy mieli wytwarzać z ludzkiej skóry abażury, a z ludzkiego tłuszczu mydła. Wraz z upadkiem zbrodniczego totalitaryzmu, traktowanie ciała człowieka jak przedmiotu, który można dowolnie przetwarzać nie odeszło jednak do lamusa. Tym razem na Zachodzie, ludzie po śmierci swoich bliskich zaczynają bowiem przetwarzać ich ciała na diamenty. Uważają, że tylko w ten sposób zmarli będą blisko nich.

Kiedyś to ciało było uważane za więzienie duszy. Dziś zaś duszę uważa się za więzienie dla ciała. Często twierdzi się nawet, że czegoś takiego jak duszy w ogóle nie ma (Nie pokazywano jej w końcu w telewizji). To co fizyczne i materialne staje się więc dla człowieka jedyną prawdziwą rzeczywistością. W związku z tym, dochodzi wręcz do fetyszyzacji ludzkiego ciała. Rynek podsyca ten stan, próbując jednocześnie zaspakajać związane z fetyszyzacją ciała pragnienia. Tylko śmierć człowieka pozostaje ostatnią przeszkodą w ubóstwieniu materii. Powoduje to, że pojawia się problem efektywnego i szybkiego pozbycia sie ciała, którego rozkład jest przykładem na przemijanie tego co materialne. Postanowiono poradzić sobie także i z tym problemem, przetwarzając ludzkie zwłoki w syntetyczne diamenty.

Zachodnia popkultura zaczyna powoli traktować ludzkie ciało, jak przedmiot, który najpierw trzeba dopieszczać, gdyż konsumuje, a gdy przestaje już ono konsumować, to należy je przerobić na dobro konsumpcyjne, które będzie zaspokajało potrzeby konsumpcyjne innych ciał, i tak w kółko. Nic w przyrodzie nie ginie. Człowiek może być przydatny także po swojej śmierci. Jedna z firm, która przerabia ludzkie prochy na nekrodiamenty reklamuje się nawet hasłem: „Longer than life” (Dłużej niż życie). Myślę, że nie trzeba tego nawet komentować.

Usługi pogrzebowe wychodzą na przeciw potrzebom zatopionego w hedonizmie i nihilizmie społeczeństwa zachodniego, któremu nie wystarcza już skremowanie zwłok i rozrzucenie prochów lub postawienie urny z prochami na kominku w salonie. Staje się to już powoli passé. Nie przystaje bowiem do całkowitego uwielbienia materii. W związku z tym, w Europie Zachodniej wiele firm wyspecjalizowało się w wytwarzaniu syntetycznych diamentów z popiołu skremowanych ludzkich zwłok. (Teraz już nie wiadomo, jak odebrać skierowane do nas słowa, że mamy szanse zostać diamentem. Podziękować, czy iść na policję?).

Cywilizacja śmierci w czystej postaci

Po kremacji 80 kg ludzkiego ciała, zostaje ok. 2,5 kg popiołu. Szwajcarska firma Algordanza, która przy zastosowaniu tzw. metody wysokociśnieniowo-wysokotemperaturowej od 2004 roku naśladuje warunki z głębi ziem i w ten sposób produkuje diamenty z włosów i ludzkich prochów, jest w stanie z owych 2,5 kg popiołu wyprodukować po paru miesiącach diament o masie 0,2 grama. Kolor diamentu zależy od specyficznej kombinacji pierwiastków śladowych w organizmie danej osoby. Ponieważ ludzkie ciało zawiera śladowe ilości bromu, diamenty czasami są niebieskie. Powstają jednak także diamenty białe, żółte, ale także czarne. Niektórzy klienci, gdy odbierają od firmy czarny diament, który wyprodukowany został z bliskiej im osoby, często ze łzami w oczach żalą się, że ta osoba, która była „surowcem pierwotnym" w procesie wytwarzania diamentu, nie zasłużyła na czarny kolor, gdyż nie była wcale złym człowiekiem.

Jedna z firm wytwarzających diamenty z ludzkich prochów, tak zachęca potencjalnych klientów:

• certyfikowany, wysokiej jakości diament stworzony z kosmyku włosów lub prochów z kremacji ukochanej osoby jest pomnikiem jej niepowtarzalnego życia.

• sposób, aby obejmować pamięcią ukochaną osobę dzień po dniu.

• najpiękniejsze biżuteria z kremacji jest pamiątką, która uhonoruje ich wyjątkowe życie.

Firmy specjalizujące się w „przetwarzaniu” ciał zmarłych osób, posiadają często pełną linię nekrobiżuterii, w której można umieścić nekrodiament. Oferują swoim klientom pierścionki, kolczyki, wisiorki, talizmany, amulety itp. Będące elementem nekrobiżuterii nekrodiamenty, zachwalane są klientom przede wszystkim tym, że klienci będą mogli mieć ukochane osoby zawsze przy sobie. Nie trudno wyobrazić sobie więc sytuację, w której ktoś będzie nosił na sobie całą swoją rodzinę. Innego sensu nabiera także stwierdzenie, że pierścionek z diamentem jest rodzinną pamiątką, mającą prawdziwą wartość sentymentalną.

Firmy zajmujące się tym procederem, nie widzą w bezczeszczeniu zwłok - przez robienie z ludzi biżuterii - nic niewłaściwego. Podkreślają wręcz, że przy przerabianiu ludzkich ciał na diamenty „godność zmarłego jest zachowana na wszystkich etapach procesu produkcyjnego. Ekstrakcja elementów i procesu krystalizacji jest naukowo zatwierdzona”.

Całkowity brak szacunku do ludzkich zwłok

Firmy pogrzebowe i jubilerskie wyszły z założenia, że ludzie nie lubią iść na cmentarz i konfrontować się z rzeczywistością, w której ciała bliskich im osób zjadane są pod ziemią przez robaki. Wystawienie zwłok i celebracja misterium śmierci, która jest dla człowieka swoistym "memento mori" jest dziś dla wielu osób wydarzeniem, z którym nie chcą mieć żadnej styczności. Ludzie uciekają dziś od prawdziwego życia. Aby tylko odseparować się od rzeczywistości używają wszelkiego rodzaju fizycznych, intelektualnych i duchowych prezerwatyw, za które są w stanie zapłacić każde pieniądze. Wolą bowiem żyć dalej w ułudzie i iluzji świata bez śmierci, niż próbować zmienić swoje życie. Firmy pogrzebowe wychodzą im w tym więc na przeciw i przetwarzają ciało bliskiej im osoby w diament, przez co zamiast naturalnego w takim momencie dla każdego człowieka uczucia strachu, żalu i rozpaczy, a dla chrześcijan także poczucia nadziei na to, że bliskie im osoby dostąpią zbawienia, wywołują w swoich klientach poczucie, jakby śmierci i życia pozagrobowego w ogóle nie było.

Współczesna popkultura niesie ze sobą niespotykaną dotąd banalizację i infantylizację śmierci, zakłamując jednocześnie prawdziwe jej oblicze. Przez zaburzony obraz tego, czym właściwie jest śmierć, doprowadza się do sytuacji, w której w momencie śmierci osoby bliskiej, ludzie zachowują się jak dzieci przebrane w halloweenowe kostiumy, które ktoś wystraszył. Zamykają oczy i czekają, aż potwór zniknie, aby znów móc się beztrosko bawić i zbierać cukierki. Nie tylko nie potrafią właściwie przeżyć śmierci swoich bliskich, ale często nawet nie chcą jej przeżywać. Nie mogą pogodzić się bowiem z istnieniem śmierci, gdyż przez całe życie separowano ich od niej. W momencie konfrontacji z nią, nie potrafią więc podejść do śmierci z należytą powagą i zadumą nad własnym życiem oraz przemijaniem. Wgłębienie się w misterium śmierci zburzyłoby bowiem świat, który miał być przecież jedną wielką, niekończącą się imprezą. Oczywiście, nikt z nas nie jest w pełni przygotowany na śmierć bliskich nam osób. Ważne jednak, aby w takim momencie nie uciekać od rzeczywistości w świat iluzji, w której człowiek wcale nie umiera, ale jak w bajce zamienia się np. właśnie w diament.

Misterium śmierci w XXI wieku czyli „fast funeral”

Coraz więcej osób liczy na to, że załatwi pogrzeb swoich bliskich w duchu fast foodów, jako fast funeral. Chcą mieć ze śmiercią jak najmniej styczności. Nie chcą przyjąć do swojej wiadomości, że jest ona nieunikniona. Chcą żyć tak, jakby śmierci nie było. Najlepiej więc, jeżeli sprawy związane ze śmiercią bliskich im osób, ktoś pozwoliłby im odsunąć, jak najdalej od siebie. W świecie, w którym walczy się z chrześcijańskimi wartościami, jeżeli pojawia się zaś popyt na tego typu usługi, to szybko pojawia się także podaż na nie. Kto wie, może już w najbliższej przyszłości będzie można wykupić dla schorowanych staruszków w jednym pakiecie: eutanazję, kremację do pudełeczka, jak z Happy Meal, konsolację w stylu Halloween i zrobienie z prochów diamentu, który będzie można zawsze nosić przy sobie - najlepiej na zębie albo w pępku. Pojedyncze usługi z tego pakietu już są bowiem obecnie dostępne na europejskim rynku. Być może więc, już wkrótce postępowa Europa wyda na świat firmę, która odpowie na popyt i szybko oraz sprawnie „zutylizuje” ludzi w niecałą godzinę. Przecież czas to pieniądz. Nie trzeba będzie także płacić za miejsce na cmentarzu i uprawiać corocznego "grobingu". W końcu już teraz nawet, niektórzy ludzie nie potrzebują iść na prawdziwy cmentarz, aby "odwiedzić" swoich bliskich. Można przecież w Internecie zapalić wirtualny znicz na wirtualnym grobie, znajdującym się na wirtualnym cmentarzu. Wszystko zaś bez wychodzenia z domu, za pomocą jednego sms-a lub jednego kliknięcia. Ot co znaczy postęp, nowoczesność i technika. Jednym słowem epokowy progres. Wreszcie także stajemy się prawie "nieśmiertelni". Wprawdzie nie znaleźliśmy kamienia filozoficznego i musimy wpierw umrzeć, ale nasze ciała mogą zostać chociaż zamienione w kamień szlachetny - diament. Diamenty są zaś podobno wieczne.

Jeżeli ktoś myśli, że podobne skandaliczne pomysły rodem z cywilizacji śmierci nie dotrą do Polski, to grubo się myli. Przypomnę tylko, że jednym ze sponsorów Pucharu Świata w skokach narciarskich, który odbył się m.in. na skoczniach w Zakopanem i w Wiśle, była w zeszłym roku austriacka firma Mevisto, która oferuje „produkcję” diamentów z popiołu z ludzkich ciał. Jest więc tylko kwestią czasu, gdy do jakiejś śniadaniowej telewizji, przyjdzie modnie ubrana celebrytka z mamą i tatą w uszach lub na wisiorku i ze łzami w oczach powie telewidzom, jak wspaniale czuje się mając rodziców zawsze przy sobie. Kto wie, może i prowadzący nie pozostaną bezduszni i nieczuli na to wyznanie i dadzą się wzruszyć.

Nietrudno domyślić się, jaki utwór mogą zaadaptować miłośnicy diamentów z członków rodziny na marsz pogrzebowy lub na podkład muzyczny do konsolacji. Z pewnością hitem na takich "imprezach" będzie utwór "Diamonds are Forever".

Z przerabiania zmarłych członków rodziny na nekrodiamenty, które nosi się potem w nekrobiżuterii, trudno się nie śmiać przez łzy. To do jakiego stanu upodlenia została doprowadzona Europa i cywilizacja łacińska nie mieści się bowiem w głowie. Skala głupoty i absurdu sięga w dzisiejszych czasach zenitu.

Niewątpliwie przyszło nam żyć i umierać w bardzo ciekawych czasach.

Gabriel Kayzer