Dr Dryblak zestawia dwie głośne postacie rosyjskiej emigracji – Arkadiusza Stołypina i Aleksandra Sołżenicyna – pokazując, że mimo różnic biograficznych mówią jednym imperialnym językiem. Nie chodzi tylko o „dumę z odmienności” czy wrogość wobec Zachodu, ale o spójną doktrynę podporządkowania jednostki państwu-imperium, w której terytorium jest absolutem, a społeczeństwo – narzędziem jego poszerzania.
Paryska „Kultura”: od pierwszego listu po gorzkie rozstanie
Dryblak przypomina, że Stołypin już w 1946 r. próbował wejść w dialog z polską emigracją (memorandum do prezydenta Augusta Zaleskiego przekazane przez Józefa Czapskiego), a w 1957 r. – przez płk. Wincentego Bąkiewicza – dostarczył gen. Władysławowi Andersowi referat „The Foreign Policy of Future Russia”. W tym „exposé” przedstawiał Rosję jako strażniczkę prawa międzynarodowego, ale faktycznie – korektorkę granic.
„Metoda odwracania rzeczywistości o 180 stopni sprawdza się jedynie na poziomie ogólników” – notuje Dryblak o języku Stołypina, który „legalistyczną” retoryką przykrywał maksymalistyczne roszczenia terytorialne.
Dwadzieścia lat później Jerzy Giedroyc i Józef Czapski widzieli w Sołżenicynie szansę na wspólny front antytotalitarny. Szybko jednak wyszły różnice zasadnicze: „Kultura” broniła prawa do samostanowienia Ukrainy i Białorusi, podczas gdy autor „Archipelagu GUŁag” argumentował na rzecz „trójjedynego narodu”. W słynnym liście z 28 stycznia 1975 r. Giedroyc pisał do Sołżenicyna: „Polskie grzechy początku XVII wieku nie równoważą rosyjskiego buta, który dziś depcze Polskę”.
Dryblak pokazuje także, że spór nie dotyczył tylko historii, lecz fundamentu politycznego: „myśli imperialnej”, w której terytorium ma znaczenie kluczowe, jest wręcz sakralizowane.
Stołypin: legalizm w służbie ekspansji
W referacie przesłanym Andersowi Stołypin zestawia listę „rosyjskich zasług” dla prawa narodów – od „zbrojnej neutralności” Katarzyny II, po haskie konferencje Aleksandra III – po czym dodaje katalog „obszarów spornych” (Zachodnia Białoruś, Zachodnia Ukraina, Besarabia, Ruś Zakarpacka), które „sprawiedliwie” powinny zostać rozstrzygnięte plebiscytami lub rokowaniami. Narracja jest gładka – wniosek brutalny: granice można skorygować, gdy „porządek” tego wymaga.
„W arsenale rosyjskiej dyplomacji manipulacja prawem stanowi ważny element” – streszcza dr Dryblak.
W tym samym duchu prezentuje on Zachód jako odwiecznego rozczłonkowywacza Rosji, a samą Rosję – jako „ofiarę” cudzych ambicji. Dryblak rozbraja ten chwyt: w rosyjskim słowniku „agresja na Rosję” często oznacza obronę przed rosyjską ekspansją.
Sołżenicyn: dysydent i mentor w jednym, czyli paradoks popularności
Sołżenicyn – wizerunkowo „sumienie Rosji” – w myśli geopolitycznej pozostaje konsekwentny: imperium tak, „trójjedność” tak, granice republik sowieckich – do rewizji. Ta wizja, uzupełniona o „fetysz” Piotra Stołypina jako „modernizatora” idealnie wpisywała się w propagandowe zapotrzebowanie w pierwszym okresie rządów Putina. Jednak sam Sołżenicyn został przez ogół społeczeństwa rosyjskiego wymazany z pamięci.
„W oczach rosyjskich Sołżenicyn był podejrzany – dysydent, mieszkaniec Zachodu, krytyk ZSRR” – zauważa Dryblak. Był potrzebny nie jako rzeczywisty mentor rosyjskiej elity politycznej, lecz pionek w operacji decepcyjnej wymierzonej w Zachód, która miała na celu przesłonienie agresywnych zamiarów Kremla.
Według autora antykomunizm Sołżenicyna dawał wielu na Zachodzie nadzieję na „łagodną” metamorfozę imperium bez rozliczenia z imperializmem. To ten błąd – jak sugeruje Dryblak – zbyt często wraca w ocenach Rosji.
Święta Ruś, eurazjatyzm i sakralizacja terytorium
Opowieść o Stołypinie i Sołżenicynie Dryblak osadził na tle myśli innych przedstawicieli rosyjskiej emigracji: od Bierdiajewa po nurty eurazjatyckie i NTS (Narodowy Związek Pracujących (Solidarystów Rosyjskich); dla których wspólnym mianownikiem była „Święta Ruś” i przekonanie o wyjątkowości geograficzno-kulturowej, z której wynika prawo do hegemonii.
„Myślenie determinuje terytorium” – pisze Dryblak. – „Terytorium determinuje stosunek władcy do ludu, stawiając go w roli podrzędnej, służebnej względem państwa, którego nadrzędnym celem jest rozszerzanie granic”.
Tę logikę podważał Gieorgij Fiedotow, twierdząc już w latach 50., że nie ma demokratyzacji Rosji bez jej „okrojenia” – porzucenia zarządu nad narodami, które Rosja uznaje za „swoje”. Reakcja emigracji na jego słowa była jednoznacznie krytyczna, gdyż diagnoza trafiała w sedno problemu.
Dlaczego ten mit wciąż działa?
Dr Dryblak ujawnia jako jest mechanika prowokacji: mieszanina wywodów rzekomo opartych na prawie miedzynarodowym, mitów historycznych (Ruś Kijowska jako „kolebka Moskwy”), niechęci do Zachodu, w tym świadomie wzbudzanej polonofobii (jak pisał Sołżenicyn „od wieków nas dzielą”) i eschatologii („zbawienie świata przez cierpienie rosyjskie”). Efekt bywa często niestety skuteczny, także w Polsce. Kult dla „wielkiej literatury” Sołżenicyna często przesłania twardy rdzeń imperialny tego myślenia.
„Ruski mir to nie doktryna, lecz zręcznie opakowana prowokacja” – pointuje Dryblak. – „Maskuje realne cele władzy, zmuszając także samych Rosjan do akceptacji roli poddanych”.
„Russkij Mir wygra, jeśli Zachód nie oddzieli manipulacji od prawdy” – ostrzega dr Łukasz Dryblak. Bez demitologizacji nie będzie ani bezpieczeństwa, ani realistycznej polityki wobec Kremla. To prawda otwierająca i zamykająca dzisiejszą debatę o Rosji.
Mariusz Paszko
Wykład dr. Łukasza Dryblaka został wygłoszony na konferencji „Russkiy Mir: Historical Genealogies, Geocultural Meanings, Strategic Goals, and Possible Boundaries of the Russian World Concept”, zorganizowanej w ramach projektu „Oblicza i metamorfozy imperiów rosyjskich (333 lata: 1689–2022)".
Więcej informacji o projekcie:
https://ihpan.edu.pl/dotacje-celowe/oblicza-i-metamorfozy-imperiow-rosyjskich/
https://imperialismofrussia.org/