Ukraińskie służby od 2007 roku interesowały się, jacy polscy politycy i biznesmeni korzystają z usług agencji towarzyskich braci R. na Podkarpaciu. Tak wynika z zeznań właścicieli przybytków rozpusty.

Jak dotąd media informowały jedynie o zeznaniach byłego agenta CBA Wojciecha J., który mówił o taśmach kompromitujących polskich VIP-ów. Polityków, biznesmenów, ludzi wymiaru sprawiedliwości czy policji miano nagrywać podczas stosunków seksualnych z prostytutkami w agencjach towarzyskich ukraińskich braci R. Teraz "Rzeczpospolita" przekonuje, że te informacje mogą być prawdziwe.

Dziennik zapoznał się z jawną częścią akt sprawy karnej przeciwko braciom R.

"W listopadzie 2011 r. zawiadomienie o „szpiegostwie przeciwko Polsce" złożył do polskiej prokuratury adwokat Jewgienija i Aleksieja R. Bracia twierdzą w nim, że od 2007 r. SBU – czyli Służba Bezpieczeństwa Ukrainy – szukała informacji o klienteli prowadzonych przez nich w Polsce agencji towarzyskich. Ukraińskie służby – według ich relacji – interesowały się „politykami i biznesmenami", poszukiwały materiałów w postaci „CD-ROM-ów i pendrive'ów"" - pisze dziennik.

Według zeznań braci R. SBU miała pytać, kto konkretnie chadza do ich lokali.

Nie wiadomo, czy te zeznania są prawdziwe - ale nie sposób ich podważyć. Prokuratura twierdzi, że w samych agencjach żadnych nagrań nie znaleziono. Kłopot w tym, że... szukano ich w 2016 roku. Nie ma żadnej gwarancji, że ich do tego momentu nie usunięto. Ponadto w tak poważnej sprawie mogły istnieć przecieki - właściciele agencji mogli dowiedzieć się wcześniej o planach przeszukań.
Według informacji "Rz" z burdeli należących do ukraińskich braci miało wypłynąć aż 4 tys. nagrań. Miałyby dotyczyć "polityków, wiceministra obrony, arcybiskupa, szefa wojewódzkiej komendy policji". Miały trafić na Ukrainę. Jeżeli tak to mogłyby znaleźć się również w rękach Rosjan.

Tymczasem prokuratura i policja nie paliły się, by ścigać braci R. Cały układ zaczął być ujawniany już w 2012 roku, ale jednego z braci R. zatrzymano dopiero cztery lata później.

Krótko mówiąc: jest niezwykle prawdopodobne, że ukraińskie i / lub rosyjskie służby mają w ręku potężną ilość kompromitujących wiele wysoko postawionych osób. Sprawa śmiertelnie poważna - a fakt opieszałości prokuraury i policji tylko potwierdza wagę problemu.

bsw/rzeczpospolita.pl