"Nie byłoby upadku komunizmu w Europie, gdyby nie wydarzenie w Polsce w 1980 roku" - napisał w mediach społecznościowych premier Mateusz Morawiecki. Jak dodawał, "to Solidarność rozpoczęła podkopywać mur, także Berliński Mur, który runął".

- W 1989 roku nie trzeba było być wizjonerem, by przewidzieć upadek muru berlińskiego. Od chwili, gdy w Polsce w czerwcowych wyborach 1989 roku komuniści otrzymali od Polaków czerwoną kartkę (a mimo tego dalej pozostali na boisku, jak się potem okazało, w roli faworyta), było kwestią czasu, kiedy upadnie mur, a potem ZSRS. Pozostała tylko kwestia, co dalej? - zastanawiał się szef rządu

- Upadek muru berlińskiego 9 listopada 1989 roku stanowił cezurę w dziejach Niemiec. A że Niemcy już wówczas były państwem, które mobilizowało siły do przewodniczenia w przyszłej EWG/ Unii Europejskiej, ten dzień stał się symbolem upadku komunizmu w całej Europie. Inaczej niż w Polsce, gdzie komuniści zapewnili sobie miękkie lądowanie. - zaznaczył

- Ale nie byłoby upadku komunizmu w Europie, gdyby nie wydarzenie w Polsce w 1980 roku. I to Solidarność rozpoczęła podkopywać mur, także Berliński Mur, który runął. Niestety, kiedy w Polsce elity polityczne nawzajem sobie gratulowały grubej kreski i „rewolucji bez rewolucji”, to w Niemczech trwał proces dekomunizacji. W dawnym NRD zwolniono około 70 procent prokuratorów i sędziów z czasów komunistycznych. U nas pozostawiono niemal wszystkich. - podkreślił Morawiecki

- Dziś, po latach, wiadomo jak bardzo przydała się Niemcom weryfikacja komunistycznego aparatu wymiaru sprawiedliwości. U źródeł innej drogi III RP stało przyzwolenie na silną i rosnącą w pierwszej dekadzie wolnej Polski rolę postkomunistów. Tych samych, którym dziś zdarza się pouczać naród w kwestiach demokracji. - podsumował

 

 

bz/FB