Nie przypuszczam by dziennikarz ten znał się osobiście z Markiem Baltem - hmm... to raczej inne środowiska – ale mimo tego widzę, że wnioskują podobnie. Marek Balt - przewodniczący częstochowskiej rady miasta, zarazem szef tamtejszych struktur partyjnych SLD - zaledwie chwilę po tym jak prezydent Bronisław Komorowski ogłosił datę wyborów, by nie pozostawać w cieniu, sam też postanowił coś ogłosić - projekt uchwały umożliwiającej pobieranie tzw. opłaty miejscowej.
Podanie informacji o wyborach jest równoznaczne z rozpoczęciem kampanii wyborczej, a tę na czymś trzeba budować. Marek Balt widocznie postanowił wziąć przykład z partyjnej koleżanki Joanny Senyszyn zaprawionej w bojach o powszechną wolność od Kościoła i religii, i ruszyć do walki wykorzystując antyklerykalne nastroje.
Zgodnie z obowiązującym prawem opłatę miejscową można stosować w regionach odznaczających się szczególnymi walorami klimatycznymi lub pięknem krajobrazu; przykładem niech będzie np. Białowieża. W Częstochowie klimat i piękno tworzy Jasna Góra, tak więc wprowadzenie opłaty w mieście Balt uznał za uzasadnione.
Autorski pomysł ambitnego aktywisty polega na pobieraniu opłat od przybyszów przebywających w Częstochowie dłużej niż jeden dzień. Dorośli – 1,99/dzień, dzieci i młodzież – 0,99/dzień. Nie pierwszy to jego pomysł „podatku od pielgrzymów”, w ubiegłym roku domagał się 4 zł, ale nie potraktowano go poważnie. Teraz zaczyna ostrożniej, z niższego pułapu cenowego. A nuż tańsze rozwiązanie chwyci? Jasne, rozumiem, że w jakiś sposób trzeba na siebie zwrócić uwagę w kampanii wyborczej, szczególnie gdy z zasady na starcie już jest śmiesznie. Od czego jednak sieriozna mina i takaż motywacja: koniec z wydawaniem częstochowskich pieniędzy na pielgrzymów, niech w końcu pielgrzymi zaczną płacić miastu.
Jedno krótkie pytanie: Za co?
Bywałem w pielgrzymkowych miejscach w Europie i poza nią, i nigdy nie słyszałem podobnej bzdury. Jerozolima, Lourdes, La Salette, Fatima, Santiago de Compostella, Loretto, San Giovanni Rotondo, czy Merdugorje, żyją z przybywających tam pielgrzymów. Wierni zostawiają tam pieniądze, napędzają lokalna koniunkturę. Bez nich i bez sanktuariów, miasta straciłyby swój jedyny w swoim rodzaju koloryt oraz turystyczny potencjał, byłyby to zapewne stosunkowo mało znane miejsca na mapie. Nikomu nie przychodzi tam do głowy nakładanie obciążeń na pielgrzymów, jakiejś formy opodatkowania czy myta.
Mam nadzieję, że parę głośnych salw śmiechu wyleczy z głupich pomysłów ambitnego kandydata do sejmowych ław na Wiejskiej. Zresztą, sam się o to postarał już na starcie, bo poza projektem uchwały nie miał żadnego pomysłu jak mogłaby być ona zrealizowana w praktyce. Na szczęście.
Jednak na nieszczęście, głównie dla niego samego, postanowił zabłysnąć naprawdę znakomitym pomysłem, by opłatę także pobierać od biskupów obradujących podczas spotkań Konferencji Episkopatu Polski. Bez komentarza.
Na koniec wystąpienia przewodniczący postanowił wzmocnić podupadające nauczanie Kościoła mocą swojego autorytetu wypowiadając wiekopomne słowa: „-Kościół katolicki uznaje łamanie prawa za grzech.”
Nie wiem jak może wyglądać prawo z lewej, ale wiem, że najchętniej nauczanie Kościoła krytycznie komentują ci, którzy deklarują, że nie mają z nim nic wspólnego.
Parafrazując niechlubne powiedzenie obecnego prezydenta pod adresem poprzedniego, powiem zatem krótko: Jaki przewodniczący, taki zamach. Zamach na zdrowy rozsadek.