9 maja w Rosji przestał być zwykłym dniem pamięci o ofiarach II wojny światowej. W putinowskiej Rosji to już nie tylko rocznica – to rytuał. Oficjalna propaganda przeobraziła go w spektakl totalny: religię państwową, której dogmatem jest wojenne zwycięstwo, a celem – wzmacnianie mitu o rosyjskiej potędze i moralnym prawie do ekspansji.
Od defilady przedszkolaków do rytualnego „szturmu Reichstagu”
Od tygodni w całej Rosji trwały przygotowania i obchody Dnia Zwycięstwa, określanego w opozycyjnych mediach jako „pobiedobiesije” – połączenie słów „zwycięstwo” i „szaleństwo”. Dziś nie przypomina już wspomnień weteranów, lecz jest pokazem masowej lojalności, podkręcanym do absurdu.
W rosyjskich przedszkolach organizowane są defilady, wojenne inscenizacje, a nawet odgrywane są sceny śmierci i informowania matek o poległych synach – w bezpośrednim nawiązaniu do współczesnej wojny na Ukrainie. W jednym z przedszkoli w obwodzie pskowskim przeprowadzono wojenne manewry, przekształcając budynek w „garnizon wojskowy”.
Zamiast pamięci – propaganda militarna
Szturmowanie makiety Reichstagu przez rekonstruktorów historycznych to dziś niemal święty rytuał – od Pskowa po Moskwę. Co roku młodzież i weterani „zdobywają” niemiecki parlament, który w czasie wojny był już nieużywany, a przez Hitlera znienawidzony. Symbolika nie ma tu znaczenia – liczy się emocja, poczucie władzy i triumfu.
Równolegle po Rosji jeździ pociąg-muzeum przedstawiający „grozę wojny” – od gestapo po Norymbergę. W nowej edycji ekspozycji dodano wątek „neonazistów z Ukrainy”, a kraje Zachodu pokazano jako wspólników III Rzeszy. Ukraińcy mają być dziś kontynuatorami nazistowskiej ideologii, a Polska – według infografik pokazywanych uczniom – miała rzekomo w 1942 r. wysłać armię przeciwko ZSRR.
Kult zwycięstwa zamiast zbawienia – religia wojny
Świętowanie 9 maja zyskało także wymiar quasi-religijny. W wybudowanej pod Moskwą świątyni Sił Zbrojnych wyeksponowano wojenne relikwie: od sztandaru nad Reichstagiem po czapkę Adolfa Hitlera. W tegorocznym kazaniu wielkanocnym padły słowa o „zwycięskiej Paschy” – nie w sensie duchowym, lecz militarnym.
Prof. Włodzimierz Marciniak zauważa, że to nie tylko język propagandy, ale forma nowej religii:
„Mamy do czynienia z mutacją, w której kultem staje się zwycięstwo, traktowane jako rodzaj religii państwowej, gdzie nie chodzi o zbawienie, lecz o potęgę polityczną i militarną” – podkreśla politolog i były ambasador RP w Moskwie.
Do tego dochodzą wypowiedzi patriarchy Cyryla o potrzebie „desatanizacji” Ukrainy oraz prześladowania duchownych modlących się za pokój, a nie za zwycięstwo.
Stalin, pomniki i „drugie Norymbergi”
Rok 2025 przyniósł też nowe pomniki Stalina – m.in. w Omsku i Ułan Ude. Port w Wołgogradzie został decyzją Putina przemianowany na Stalingrad. Częścią celebracji są także spektakle „historii zwycięstwa” – w tym publikacje o... uzębieniu Hitlera z archiwum FSB. Oficjalnie – dowód jego śmierci. Faktycznie – próba przypomnienia, kto był pogromcą III Rzeszy.
Były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zapowiada natomiast „drugą Norymbergę” – dla rzekomych „sponsorów i ideologów reżimu kijowskiego”.
Propaganda jako legitymizacja imperium
W rzeczywistości – święto zwycięstwa ma dziś dla Rosji funkcję o wiele szerszą. To polityczna narracja, która pozwala jej żądać wpływów, ograniczać suwerenność sąsiadów i usprawiedliwiać wojnę. „Zwycięzcy mają prawo” – to hasło, które w rosyjskiej przestrzeni publicznej słychać coraz częściej.
Wojna w Ukrainie jest więc przedstawiana jako kontynuacja Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Nieprzypadkowo 9 maja odbywa się pod ciągłym zagrożeniem atakami dronów – pokazuje to, że współczesna Rosja świętuje triumf w cieniu klęski.
Duma zamiast refleksji. Polityczna religia Putina
Profesor Marciniak trafnie podsumowuje istotę kultu zwycięstwa:
„Zwycięstwo to ważna część tożsamości Rosjan – nie tylko tych związanych z reżimem. Śpiewają o nim ludzie wykształceni, liberalni, prozachodni. Putin na tym pasożytuje. Wykorzystuje autentyczny kult zwycięstwa do umacniania swojej władzy i legitymizacji polityki ekspansji” – mówi były ambasador.
9 maja nie jest dziś w Rosji dniem pamięci o cierpieniu i wojnie. To dzień rytualnego triumfu, przemocy i kultu państwowej potęgi. Święto, które przestało być ostrzeżeniem – a stało się groźbą i formą obłąkania Rosjan, podobnie jak miało to miejsce za Hitlera w III Rzeszy Niemiec.