Decyzja zapadła mimo licznych wątpliwości i po trwających 2,5 roku negocjacjach dotyczących restrukturyzacji zadłużenia. Według agencji dpa, wierzyciele tacy jak ENGIE, OMV, Shell, Uniper czy Wintershall zgodzili się pogodzić z miliardowymi stratami. Całość projektu pochłonęła dotąd prawie 10 mld euro – a mimo to, gazociąg nigdy nie został uruchomiony.
Jak ujawnia „Financial Times”, za kulisami trwają intensywne działania zmierzające do reanimacji kontrowersyjnego projektu. Inicjatorem tych wysiłków ma być Matthias Warnig, były oficer Stasi i bliski współpracownik Władimira Putina. Pomocną dłoń wyciągają jednak... Amerykanie.
„Wall Street Journal” informował już w 2023 roku, że amerykański milioner Stephen Lynch, sympatyk Donalda Trumpa, chce przejąć Nord Stream 2. Według niego, inwestycja to unikalna szansa na przejęcie kontroli nad dostawami energii do Europy przez amerykańsko-europejskie konsorcjum.
– To mogłaby być amerykańska tarcza energetyczna dla Europy – miał twierdzić Lynch w rozmowach z potencjalnymi partnerami.
Donald Trump, który konsekwentnie krytykował projekt gazociągu jako zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy, zasugerował w tym tygodniu, że „wiele osób dobrze wie”, kto stoi za eksplozjami. – To ja pierwszy zatrzymałem Nord Stream 2 – reszta to historia – stwierdził były prezydent.
Choć jedna z nitek NS2 pozostała nienaruszona i mogłaby teoretycznie dostarczać do 27,5 mld m³ gazu rocznie, Niemcy nie wydały dotąd pozwolenia na jej eksploatację. Gazociąg stanowi więc obecnie martwy punkt strategiczny, ale jego infrastruktura techniczna, choć częściowo uszkodzona, pozostaje cennym zasobem.
W kontekście potencjalnego przejęcia przez prywatnych inwestorów, możliwe jest, że projekt zostanie przekształcony – np. jako rurociąg do przesyłu wodoru, biometanu lub LNG. Pojawiają się też głosy, że sam Nord Stream może być kartą przetargową w przyszłych rozmowach o zawieszeniu broni lub pokoju między Rosją a Zachodem.