„Chcemy mieć stałą możliwość nie tylko walki na własnym obszarze, ale też narażania atakującego na ryzyko konieczności obrony na jego terytorium” – stwierdził Claesson w rozmowie z agencją prasową TT.
Podkreślił, że jego kraj musi mieć możliwość zaatakowania np. obiektów związanych z logistyką przeciwnika.
Szwedzki wojskowy dodał również, że jego kraj powinien pozyskać pociski zdolne do rażenia celów w odległości od 15 do 500 km. Oznacza to, że w zasięgu rażenia szwedzkich rakiet znalazłby się m.in. obwód królewiecki, który znajduje się około 270 km od szwedzkiej Gotlandii.
Agencja TT przypomniała, że tego rodzaju parametry spełnia m.in. amerykański system HIMARS, który był testowany w maju na poligonie na Gotlandii. HIMARS znajdzie się także na wyposażeniu armii polskiej i był niezwykle skuteczny w trakcie wojny na Ukrainie.
Claesson podkreślił, że dzięki broni dalekiego zasięgi Szwecja „może odegrać znacznie bardziej aktywną rolę w odstraszaniu NATO, niekoniecznie w Szwecji, ale być może w Finlandii lub w krajach bałtyckich”.