Po tygodniu „pracy” w Polsce Donald Tusk wyjechał na urlop. Ma jednak mieć już konkretny plan na swoją aktywność po powrocie. Według informacji „Wprost” to… podsycanie emocji i straszenie Polaków rzekomo jeżdżącymi za nim bojówkami.

Donald Tusk chwilę po ogłoszeniu swojego powrotu na polską scenę polityczną wyjechał na urlop. Nie zdążył jeszcze przekazać Polakom swojego programu, zapewniał jednak, że wie, jak pokonać Prawo i Sprawiedliwość. Do szczegółów tego planu dotarł „Wprost”.

- „Po powrocie z urlopu, kontynuując objazd po Polsce, Donald zamierza napędzać poczucie zagrożenia. Sugerować, że są za nim wysyłane bojówki, które są niebezpieczne dla niego i jego rodziny. Taka retoryka będzie mu towarzyszyła”

- powiedział informator tygodnika.

Jak donosi Joanna Miziołek, Tusk liczy przede wszystkim na rozpad Zjednoczonej Prawicy i oparł swój plan o nadzieje na nielojalność Jarosława Gowina.

- „Być może Gowin odejdzie jeszcze latem. Wtedy Jarosław Kaczyński może uznać, że jedynym sposobem, żeby wygrać kolejne wybory i rządzić jeszcze cztery lata, jest przeprowadzenie ich na wiosnę”

- wskazuje informator.

Były premier ma więc przygotowywać się do wyborów w przyszłym roku. Do tego czasu ma połączyć Koalicję Obywatelską z PSL i Polską 2050.

Tymczasem w Platformie słychać głosy niezadowolenia z szybkiego urlopu nowego p. o. przewodniczącego partii.

- „Przecież Tusk od kilku tygodni wiedział, że na 3 lipca planujemy Radę Krajową i jego powrót. Nie mógł przed tym wydarzeniem pojechać na urlop? W dodatku wybrał się w to samo miejsce co Rafał Trzaskowski, czyli do Chorwacji. Od razu nasuwają się skojarzenia, że nie chce mu się pracować”

- mówi rozmówca „Wprost”, określany jako „czołowy polityk Platformy Obywatelskiej”.

kak/Wprost