Kapłaństwo przeżywa kryzys tożsamościowy. I to jest jasne, każdy, kto obserwuje Kościół ma tego świadomość. Mocno przypomina o tym też papież Franciszek w bardzo mocnym przemówieniu do duchowieństwa w Mozambiku.

- Czasy się zmieniają i musimy uznać, że często nie wiemy, jak dopasować się do nowych scenariuszy – podkreślał papież, a jednocześnie prosił, by nie ulegać tęsknocie za przeszłością. Dlaczego? Jak sądzę dlatego, że po pierwsze nie ma do niej powrotu, bo rzeczywistość wokół nas jest inna, niż gdy kształtował się najpierw potrydencki model kapłaństwa, nie ma już struktur społecznych, które go kształtowały, nie ma podziałów społecznych, które niegdyś usprawiedliwiały władzę nauczania, dobiegła już końca sytuacja, w której ksiądz jest zawsze lepszym teologiem niż świecki. Głoszenie przeszłości to często głoszenie czegoś - jak to ujął Franciszek - „szarego, co nie pociąga ani nie oświeca żadnego serca”.

Co zatem trzeba zrobić? Zrezygnować z klerykalizmu, z klerykalnego buractwa, z wywyższania się. - W obliczu kryzysu tożsamości kapłańskiej być może musimy opuścić miejsca ważne i dostojne. Musimy powrócić do miejsc, w których zostaliśmy powołani, gdzie było oczywiste, że inicjatywa i moc pochodziły od Boga – zaznaczył papież.

A dalej papież przypomina, że kapłaństwo nigdy nie jest, nie może być dziełem ludzkim, jest ponad ludzkie siły, przekracza je. - Sądzę, że nie przesadzamy mówiąc, że kapłan jest osobą bardzo małą: niezmierna wielkość daru, którym jest dana nam posługa, sprawia, że należymy do najmniejszych z ludzi – stwierdził Ojciec Święty. - Kapłan jest najbiedniejszym z ludzi, jeśli Jezus go nie ubogaca swoim ubóstwem, jest najbardziej bezużytecznym sługą, jeśli Jezus nie nazywa go przyjacielem, najnierozsądniejszym z ludzi, jeśli Jezus cierpliwie go nie poucza, jak Piotra, najbardziej bezradnym z chrześcijan, jeżeli Dobry Pasterz nie umacnia go pośrodku owczarni. Nikt nie jest mniejszy od kapłana, zdanego jedynie na swoje własne siły - podkreślił Franciszek.

Nie, nie jest to łatwe. Nie jest łatwo zrezygnować z tego, do czego uformowano kapłanów, z miejsca społecznego, które w Polsce jeszcze kilka, kilkanaście lat temu było czymś oczywistym, nie jest łatwo odrzucić pierwsze miejsca, ani zaloty władzy czy szczególny status. Problem w tym, że jeśli jako Kościół tego nie zrobimy, to będziemy pielęgnować nie kapłaństwo Chrystusowe, ale społeczne jego uwarunkowania, nie wiarę Kościoła, ale zwyczaje z przeszłości. Klerykalizm to nie jest teologia kapłaństwa, a jego wypaczenie. Zrozumiałe może kiedyś, ale teraz przede wszystkim nieskuteczne.

Tomasz Terlikowski/Facebook