Według informacji przekazanych przez generała Murawiejkę, białoruska obrona powietrzna zestrzeliła część dronów, które – wskutek zakłóceń elektronicznych – zboczyły z kursu podczas wymiany uderzeń pomiędzy Rosją a Ukrainą. O całej sytuacji miała zostać natychmiast poinformowana strona polska, a Wojsko Polskie potwierdziło te doniesienia.
– „Dotąd narracja była prosta. Rosja i Białoruś prowokują przeciwko Polsce. Ta narracja nie jest już do zastosowania. Białoruś przekazała informację, co pokazuje, że Mińsk nie chciał eskalacji, a wręcz próbował uniknąć wrażenia, że sam prowadzi taki atak” – zauważył były premier Leszek Miller.
Miller nie ukrywa, że cała sytuacja budzi pytania. – „Mnie nurtuje to pytanie: dlaczego Białoruś ostrzegła? O co tu chodzi? Nie możemy powiedzieć, że Białoruś miała jakiś udział w tym ataku” – stwierdził. Zdaniem byłego premiera może to być zarówno próba wybielania wizerunku Mińska, jak i sygnał w stronę NATO, że Białoruś nie szuka eskalacji.
Co istotne, sprawa pokazuje, że kanały komunikacyjne pomiędzy Warszawą a Mińskiem wciąż funkcjonują, mimo napiętych relacji politycznych i kryzysu migracyjnego na granicy.
Miller zwrócił też uwagę, że zarówno administracja Donalda Trumpa, jak i europejscy przywódcy zachowali w tej sytuacji spokój. – „Jeżeli chodzi o Trumpa i polityków amerykańskich, to oni po wtargnięciu dronów zachowali się bardzo spokojnie” – ocenił.
Zdaniem komentatorów może to oznaczać, że zachodnie stolice nie chcą, aby incydent stał się pretekstem do eskalacji konfliktu, lecz raczej dążą do jego kontrolowania.
Równocześnie Aleksandr Łukaszenka zapewnił, że Mińsk nie ma interesu w wywoływaniu konfliktu z Polską. – „Nie chcemy żadnych wojen ani konfliktów. Nie chcemy, żeby granice były zamknięte. Jeśli jednak zostaniemy postawieni przed faktem dokonanym, będziemy zmuszeni zareagować” – powiedział Łukaszenka.
Białoruski dyktator odniósł się też do polskiej sceny politycznej, twierdząc, że Polacy „nie pozwolą na panoszenie się” władz w Warszawie i że jego zdaniem były prezydent Andrzej Duda zmienił retorykę po zakończeniu kadencji.
Choć ostrzeżenie z Mińska można uznać za gest deeskalacyjny, polskie władze pozostają w stanie podwyższonej gotowości. Eksperci ostrzegają, że pojedynczy incydent nie może przesłonić długofalowej polityki Rosji i Białorusi, które od lat prowadzą działania hybrydowe przeciwko Polsce i państwom NATO.
Obserwatorzy podkreślają, że taki sygnał może być elementem gry dyplomatycznej Łukaszenki, który od miesięcy balansuje między lojalnością wobec Kremla a próbami ograniczenia sankcji i poprawy wizerunku w oczach Zachodu.
Warto też zauważyć, że powyższe działania mogą być częścią ćwiczeń Zapad-2025.