We wrocławskim szpitalu uniwersyteckim urodziło się dziecko 41-letniej, zmarłej kobiety, która chorowała na raka mózgu. W 17 tygodniu ciąży zmarła, a lekarze uznali, że trzeba podtrzymywać jej organy w działaniu, byle tylko dziecko mogło się urodzić żywe. I tak też, przez 55 dni, robili. Teraz dziecko jest już w domu i jest zdrowe.

Ta piękna historia, z perspektywy zaprzysięgłych aborcjonistów, wygląda jednak zdecydowanie inaczej. Wedle ich światopoglądu nic takiego, jak dziecko przecież w brzuchu nie ma. Jest tylko brzuch, do którego matka ma pełne prawo, ewentualnie jakieś zbitki komórek, tkanki ciążowe, o których nawet nie da się powiedzieć, że są człowiekiem. Nie bardzo więc wiadomo, kogo i po co ratowali lekarze. Podtrzymywanie w życiu samego brzucha nic, nikomu nie daje. Szczególnie, że choćby nie wiem, ile go wentylowano, i ile płucoserc, by obok niego nie postawiono, to i tak dziecko się z niego nie urodzi. No chyba, że feministki naprawdę wierzą w cuda i są w stanie uwierzyć, że… nagle, pod dotykiem czarodziejskiej różdżki, brzuch (zmarłej, dodajmy) kobiety zmienia się w dziecko.

Jeśli ktoś w tego rodzaju feministyczne „cuda” nie wierzy, to wie, że dziecko znalazło się w brzuchu na skutek pewnych działań podejmowanych wspólnie przez kobietę i mężczyznę, których celem pozostaje prokreacja. Działania te, niekiedy, bo wcale nie zawsze, kończą się połączeniem komórki jajowej i plemnika, co rozpoczyna istnienie nowej istoty ludzkiej. Później ona rośnie, i – jeśli włączy się odpowiednią pomoc medyczną – istnieje nawet możliwość, że przeżyje śmierć własnej matki. Nie jest bowiem „brzuchem” czy tkanką ciążową, ale osobną istotą. I choć wiem, że to zwyczajne średniowiecze takie myślenie, a człowiek nowoczesny wierzy, że z brzuch może się przekształcić w dziecko, to pozostaje jednak wierny doświadczeniu. I proponuje tym, co wierzą, że brzuch w człowieka zmienić się może, by przeprowadzili taki eksperyment na brzuchu, choćby pewnego lewicowego polityka, Ryszarda Kalisza. Jeśli im się uda, jeśli brzuch Kalisza przekształci się w dziecko, to może nawet zmienię opinię na temat braku racjonalności lewicy.

Tomasz P. Terlikowski