Teresa Król*: Znany jest w psychologii rozwojowej okres latencji, czyli pewnego wyciszenia seksualnego w trakcie którego dzieci nie interesują się zbytnio sferą seksualności. Owszem, zdarzają się pociechy bardziej dociekliwe, ale wtedy odpowiedzialność za rozmowę i uświadamianie takiego dziecka spoczywa wyłącznie na rodzicach. To ich zadaniem jest wytłumaczenie córce/synowi, w sposób dostosowany do jej/jego możliwości percepcyjnych pewnych zagadnień. Jednak mniej więcej do okresu dojrzewania, jeśli nie ma zdecydowanego impulsu ze strony dorosłych, dziecko sferę seksualną traktuje bez większych emocji.

Może czasem o coś zapytać, ale nie wymaga to szerszego komentarza, ponad krótką odpowiedź rodzica, np. na pytanie: „jak się znalazłem na świecie?” albo „czemu siostrzyczka nie ma siusiaka, a ja mam?”. Jeśli rodzice odpowiadają w sposób naturalny, bez większego zakłopotania, ale także bez uników i ucieczek od tematu, wówczas dziecko przyjmuje odpowiedź to tak samo, jak przyjmuje odpowiedź na pytanie: „dlaczego drzewo rośnie korzeniami w dół?” Świetne przykłady takich odpowiedzi na tego typu pytania daje dr Marek Babik w książce Tato! Gdzie ja mam te plemniki?

Ciekawi mnie, czy rodzice zdecydują się na zakup lalek o dwóch płciach dla swoich córeczek, bo przecież zwykle dziewczynka bawiła się „dziewczyńską” lalką, która miała długie włoski do czesania i sukieneczki na przebranie, nie było przecież lalek-chłopców. Dziecko zwykle nie jest tak dociekliwie i nie dopytuje o to, co jest poniżej pasa. Jeśli pyta, rodzic odpowiada i nie trzeba nic więcej, dlatego ten sklep z lalkami wygląda na „prowokację”.

Epatowanie lalkami z narządami płciowymi bardzo wcześnie wtajemnicza dzieci w tematykę seksualności a bywa, że dorosłym brakuje w tym względzie subtelności. Pamiętam lekcję dla uczniów klasy czwartej szkoły podstawowej, podczas której dziewczynki zaczęły roztaczać okrutne wizje seksualnych zachowań dorosłych. Chłopcy ze zdziwieniem otwierali buzie. Wiadomo, rodzice chcieli po prostu uprzedzić swoje córki, ustrzec je przed molestowaniem, ale robili to w sposób tak drastyczny, że dzieci były przerażone...

Wyobraźnia i doświadczenia osób dorosłych często epatują obrazami, które dla dziecka są jeszcze obce. Dzieci od najmłodszych lat w sposób naturalny dostrzegają, że chłopczyk jest inaczej zbudowany niż dziewczynka, widzą to w przedszkolu, porównują się z rodzeństwem, więc nie potrzebują dodatkowych materiałów.

Oddawanie tak intymnej sfery pani przedszkolance mija się z celem, a co więcej – może budzić obawy rodziców. Rodzi się pytanie, jaką granicę w edukacji seksualnej wyznaczy sobie pani przedszkolanka. Ponadto, jeśli w grupie kilkunastu przedszkolaków znajdzie się jedno bardziej dociekliwe dziecko (tak też się zdarza), to czy reszta dzieci musi być również „doszkalana”?

Sfera seksualności to niezwykle intymna przestrzeń i prawo do wychowania seksualnego należy wyłącznie do rodziców. Jeśli rodzic bardzo chce rozpocząć taką edukację i zakupić swojemu dziecku taką zabawkę, to oczywiście w imię swoich praw do wychowania może to zrobić. Niemniej, możemy zaobserwować, że zbyt wczesne wchodzenie w intymną sferę i rozbudzanie dzieci najczęściej inicjowane jest przez dorosłych. Dzieci są seksulizowane choćby poprzez media, reklamę, modę. Kiedyś usłyszałam, jak w sklepie mama prosiła ekspedientkę o seksowną sukienkę dla swojej 11-letniej (sic!) córeczki...

Rozm. Marta Brzezińska-Waleszczyk 

*Teresa Król - zastępca redaktora naczelnego miesięcznika "Wychowawca", wieloletni doradca metodyczny ds. wychowania do życia w rodzinie, redaktor i współautor podręczników, programów i scenariuszy do zajęć wychowanie do życia w rodzinie, współautor scenariuszy filmowych "Wędrując ku dorosłości" (serii filmów dla szkół podstawowych i gimnazjum)