Mowa o „Newsweeku”, który pod wodzą Tomasza Lisa upodabnia się już nie do tabloidów, ale do nazistowskiego „Der Sturmera”. I nie chodzi o typ obrazowania, ten bowiem zmienił się wraz z kulturą, ale o cel działania. Ten zaś jest wspólny tygodnikowi Tomasza Lisa i temu sprzed ponad pół wieku. Jest nim depersonalizacja, obrzydzenie przeciwników. I kiedyś i teraz robi się to poprzez ich przedstawianie jako pozbawionych ludzkich cech. I wtedy i teraz robi się to raczej za pomocą obrazów niż słów. I teraz i wtedy przedstawia się ich w tekstach, jako największe zagrożenie dla współczesności i dobrobytu.

Tyle, że kiedyś depersonalizowanymi byli Żydzi, a teraz są nimi księża, konserwatyści, ludzie, którzy mają wątpliwości wobec teorii pancernej brzozy czy wreszcie narodowcy. Oni wszyscy mają być wykluczeni, pozbawieni prawa głosu i zdepersonalizowani. Zabawa ta jest zaś śmiertelnie niebezpieczna. Rozhuśtane przez obrazy emocje w pewnym momencie nie dają się już kierować, a wściekłość, którą rodzi kryzys wyładowywana jest na tych, których potężne media wskazują do nienawidzenia. W pierwszej połowie XXI wieku są to zaś w Polsce ci, którym nie odpowiada liberalno-lewicowy paradygmat rozwoju: ortodoksyjni katolicy, duchowni, nacjonaliści i najszerzej prawicowcy.

Oni (to znaczy my) mają się stać nowymi kozłami ofiarnymi, w które można będzie przeprowadzić uderzenie, gdy kryzys zacznie nam rzeczywiście zaglądać w oczy. Prawne regulacje już powstają, psychuszki dla nieposłusznych, odgórne zarządzanie uniwersytetami, możliwość wprowadzania obcych wojsk – już w polskim prawie mamy. Emocje społeczne też są już podgrzewane, przez tygodnik Tomasza Lisa, ale też przez decyzje, które powoli spychają inaczej myślących do getta. Wszystko dokonuje się oczywiście pod szczytnymi hasłami walki o tolerancje, otwartość i demokracje, ale z wartościami tymi niewiele ma wspólnego. I naprawdę nie trzeba być nacjonalistą, żeby dostrzec ten mechanizm, który każdego, kto nie zgadza się z wizją świata Lisa i jego politycznych mocodawców, przedstawia jako goryla, pedofila, taliba czy jeszcze kogoś innego. Tak się rodzi prześladowanie. I trzeba mieć tego świadomość.


Tomasz P. Terlikowski