Nie ma wątpliwości, że Francja nie powinna przekazywać mistrali do Rosji. Pojawia się jednak pytanie, kto mógłby zapłacić Francji kilka miliardów euro za okręty? Czy powinno to zrobić NATO, Unia Europejska? A może problemy polskiej obronności zostałyby rozwiązane poprzez taki zakup?

Francja zwróci pieniądze za okręty typu Mistral, jeśli nie dostarczy ich Rosji - oświadczył we wtorek dyrektor generalny Rosoboroneksportu, państwowej agencji zajmującej się handlem sprzętem wojskowym. Tymczasem francuskie media podają, że drugi z zamówionych przez Rosjan mistrali ruszył w morze. Budowa okrętu dobiega końca, Sewastopol wkroczył teraz w fazę testów.

Anatolij Isajkin z Rosoboroneksportu cytowany przez agencję Sputnik mówi, iż w rzeczywistości pieniądze wydane przez Rosję na zakup tych okrętów zostaną bez wątpienia zwrócone w całości, nawet z nawiązką. Wszystko zapisane jest w kontrakcie. Francja może wiele stracić na wstrzymaniu kontraktu. Isajkin oświadczył, że Rosja do maja podejmie decyzję ws. mistrali. Póki co w tej sprawie trwają ożywione negocjacje.

Według francuskich mediów drugi okręt Sewastopol po raz pierwszy ruszył w morze. Okręt wypłynął z portu w Saint-Nazaire w poniedziałek ok. godzinie 13 naszego czasu. Testy potrwają pięć dni. Na pokładzie nie ma rosyjskiej załogi. Jednakże dopiero w grudniu rosyjscy marynarze, którzy szkolili się z obsługi mistrala opuścili francuski port.

Okręty typu Mistral - Władywostok i Sewastopol - Rosja kupiła we Francji za 1,2 mld euro na podstawie kontraktu zawartego w 2011 roku za prezydentury Nicolasa Sarkozy'ego. Była to pierwsza tak duża umowa na import sprzętu wojskowego zawarta przez Moskwę od upadku ZSRR.

Jaki koniec czeka sławne już Mistrale? Czy Francja sprzeda je Rosjanom, czy zerwie kontrakt? A może Polska powinna odkupić okręty od Francji?

Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany z PO, w TVN24 Biznes i Świat w czerwcu 2014 roku zgłosił pomysł, aby Polska odkupiła od Francji okręty Mistrale zakontraktowane przez Rosję. Według Jacka Saryusza-Wolskiego obecnie "w słowach mają Ukraińcy poparcie europejskie i amerykańskie, a tak naprawdę Amerykanie i Europejczycy działają w przeciwnym kierunku".  Jako receptę wymienił kilka wariantów. Pierwszym z nich to zakup Mistrali przez NATO, drugi – Unię Europejską, a trzeci wariant – przez Polskę. Dodał, że kwota 1,7 mld euro przy woli politycznej jest do przeskoczenia.

Prof. Karol Karski (eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwość)  uważa, że Polska nie prowadzi agresywnej polityki wojennej, więc zakup okrętów desantowych mijałby się z celem. Dodaje, że powinniśmy się skupić na własnych potrzebach.

"Te okręty są dla nas kompletnie niepotrzebne – mówi Tomasz Szatkowski, prezes zarządu Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. To są okręty projekcji siły, a my musimy najpierw zadbać o obronę. Przy działaniach obronnych tego typu inwestycja daje niewielki przyrost zdolności, może nawet stwarzać pewne problemy. Okręty stałyby się łatwym celem na Bałtyku ze względu na warunki militarno-geograficzne. Mistrale mogłyby służyć, gdybyśmy chcieli prowadzić politykę ekspansywną, samodzielne, małe ekspedycje np.: do Afryki, lub na Bliski Wschód. Natomiast przy obronie terytorium kraju, ich działanie byłoby bardzo ograniczone. Być może mogłyby nieść pomoc państwom bałtyckim, jednakże byłoby to złudne niezwykle niebezpieczne, gdyż Morze Bałtyckie jest bardzo trudnym środowiskiem do działania dla takich okrętów w sytuacji spotkania konfliktu z Rosją.

[koniec_strony]

Bałtyk jest morzem o kształcie podłużnym, wąskim, z otaczającego lądu jest łatwo operować samolotom, czy obronie wybrzeża. Poza tym dzięki swej specyfice fizycznej i chemicznej, jest dobrym środowiskiem dla okrętów podwodnych. Mistrale stałyby się wówczas łatwym celem dla rakiet wystrzeliwanych z lądu, okrętów podwodnych, a także dla lotnictwa przeciwnika. Mistrale nie spełniłyby więc roli straszaka, pieniądze te – a warto pamiętać, że do kosztów zakupu doszłyby o wiele większe koszty utrzymania, szkolenia ludzi itp., lepiej wydać na inne rzeczy. Zakupienie mistrali byłoby więc niepoważną fanfaronadą. Aby skutecznie użyć takich okrętów, należałoby stworzyć całą armadę towarzyszącą, wsparcie z powietrza, osłonę okrętów podwodnych, co i tak – powtórzę – miałoby sens tylko w kontekście zadań ofensywnych.

Czy mamy poza tym nagradzać naszego partnera, za wykazanie się krótkowzroczną chęcią zysku handlując niebezpiecznym sprzętem z państwem, o którym było zawsze wiadomo, że może stanowić zagrożenie w Europie? – dodaje Szatkowski. Zakup Mistrali przez Unię Europejską również nie ma specjalnego sensu wobec braku poważnych zdolności bojowych UE. Jedyne co sugeruje prezes zarządu Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, to rozważenie stworzenia takiej wspólnej floty, ale w ramach NATO. Dla samej Polski bezsensownym byłoby dokonanie takiego zakupu samodzielnie, ale już pomysł zakupu na spółkę z innymi – podobnie jak to się dzieje z zakupem ciężkich samochodów transportowych czy ma się stać z latającymi cysternami, można rozważyć. Inne rozwiązanie, jakie podaje Szatkowski to zakupienie przez Francję dodatkowych Mistrali do własnej floty tych okrętów. Jeśli ktoś ma bowiem ponieść konsekwencje komercyjnego podejścia do handlu bronią z Rosją, to właśnie sam niedoszły sprzedawca. Poza tym w warunkach francuskich te okręty mają znacznie większy sens operacyjny. Francji nie grozi zagrożenie konwencjonalne, prowadzi politykę ekspensyjną oraz posiada siły, które mogłyby współdziałać w operacjach z mistralami – dodaje.

Z kolei Piotr Maciążek, dziennikarz Defence24.pl specjalizujący się w kwestiach bezpieczeństwa, uważa, że pomysł odkupienia przez Polskę mistrali od Francji jest egzotyczny. „Mamy ustalony budżet i priorytety modernizacyjne sięgające lat 20 -stych. Nie ma mowy o żadnych wydatkach nadprogramowych. Jakiś czas temu rzeczywiście spekulowano na temat tego, że któryś z krajów NATO mógłby odkupić od Francji Mistrale, jednakże na to również się nie zanosi w chwili obecnej. Były to najprawdopodobniej tylko plotki, które nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości. Nawet wśród państw zamożnych trudnym byłoby znalezienie takich, które wysłupłałyby jakieś środki na zakup. Tendencja w państwach NATO jest taka, że wydatki zbrojeniowe się tnie. Hipotetycznie rzecz biorąc, gdyby Polska była krajem zamożnym, to i tak kupno mistrali nie byłoby trafionym pomysłem. W tej chwili marynarka nie jest w dobrym stanie, prowadzona jest jej kosztowna modernizacja zgodnie z ustalonymi priorytetami modernizacyjnymi” – mówi.

„W marynarce wojennej ma być realizowany np. program ORKA, czyli pozyskanie trzech okrętów podwodnych, na których mają się znaleźć pociski manewrujące. Nie mówi się o tym oficjalnie, ale będą duże problemy z jego wdrożeniem, ponieważ jest bardzo kosztowny. Trudno sobie w takich realiach wyobrazić pozyskiwanie ad hoc jednostek takich jak Mistrale. Słabo przystosowanych do realiów Bałtyku i kosztownych w utrzymaniu” – odpowiada.

Co powinna zrobić Francja? Piotr Maciążek uważa, że teraz kontrakt zostanie wstrzymany, jednakże dość szybko dojdzie do normalizacji relacji pomiędzy Francją i Rosją i wówczas kontrakt zostanie szybko zrealizowany. Już teraz widać problemy w Unii Europejskiej związane z nakładaniem sankcji na Rosję. Nastąpi normalizacja i znów szerokim strumieniem popłynie zachodnia broń do Rosji.

Czyli jak zwykle po staremu. A historia uczy tylko tego, że ludzkość niczego się z niej nie nauczyła.

Karolina Zaremba