Konflikt wokół archiwum Ossolineum

W środę, 8 lipca we Lwowie na frontonie Biblioteki naukowej im. Wasyla Stefanyka (dawne Ossolineum) została odsłonięta tablica pamiątkowa, świadcząca o mieszczącym się tu pierwotnie Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich. W uroczystościach udział wzięli lwowscy urzędnicy, również delegacja z Polski na poziomie ministrów, wojewodów i prezydentów miast. Jednak uroczystą atmosferę chwili zmącił skandal wokół archiwum Ossolineum, który wybuchł jeszcze w czerwcu, a dziś osiągnął swój szczyt. 

Krytyczne wypowiedzi wielu ukraińskich działaczy kultury zostały spowodowane wynikami VI posiedzenia międzyrządowej polsko-ukraińskiej komisji ds. ochrony i zwrotu utraconych i bezprawnie wywiezionych podczas II wojny światowej dóbr kultury. Spotkanie odbyło się w dniach 15-17 czerwca w Olsztynie. Przewodniczyli mu wiceminister kultury Ukrainy Ihor Lichowyj i jego polski kolega Piotr Żuchowski.

Na spotkaniu została uchwalona rezolucja, w której znajdował się m.in. punkt: „Komisja zaleca do końca 2016 roku wymianę materiałów Naukowego Towarzystwa im. Szewczenki z Biblioteki Narodowej w Warszawie i biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich na archiwum Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, który mieści się w Lwowskiej Narodowej Naukowej Bibliotece im. W. Stefanyka”. To właśnie ten punkt wzniecił emocje w ukraińskim środowisku kulturalnym Lwowa.

„Zdrada!”, „Grabież!”, „Nie oddamy!”, „To wszystko ukraińskie!” – takie główne przesłania można było usłyszeć od ukraińskich działaczy nauki i sztuki. Najgłośniej przeciwko decyzjom komisji protestował literaturoznawca, starszy pracownik naukowy działu rękopisów i tekstologii Instytutu Literatury im. T. Szewczenki NAN Aleksander Fedoruk (syn byłego przewodniczącego komisji międzyrządowej ze strony ukraińskiej – red.). Przytoczę fragment jednego z zapisów p. Fedoruka. na jego stronie w FB: „Otóż, to co się nam prawnie należy, co było bezprawnie wywiezione z Ukrainy podczas wojny, co strona polska powinna nam oddać, zgodnie z prawem międzynarodowym, my mamy „wymienić” na nasze skarby archiwalne, które żeśmy prawnie otrzymali wraz z całą narodową spuścizną, która tworzyła się we Lwowie i weszła do zbiorów Lwowskiej Narodowej Naukowej Bbiblioteki im. W. Stefanyka jako jej integralna część. Stronie polskiej mało kopii i potrzebne są jej oryginały! Na tym, widocznie, strona polska nie poprzestanie, a pójdzie dalej. Pojawią się inne wymagania, bo zostanie stworzony precedens”.

Podobne zarzuty i argumenty są stawiane przez wielu zasłużonych ukraińskich działaczy kultury, ale nie będziemy ich cytować. Spróbujmy zrozumieć argumentację strony polskiej i wyjaśnić „jak oni śmieli”. 

O komentarz zwróciłem się do wieloletniego członka międzyrządowej komisji, dyrektora Wydziału Spuścizny Kulturowej w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP Jacka Milera. Ponieważ temat jest dość złożony i trudny, więc komentarz zmienił się w pełny wywiad.

Jacek Miler: Pierwsze spotkanie komisji odbyło się w maju 1997 roku. Wyznaczyło ono kierunki dalszego działania, powołano zespoły ekspertów ds. archiwaliów historycznych, ds. bibliotek, muzeów i do spraw Ossolineum. Przyjęto takie założenie, że każde kolejne posiedzenie komisji międzyrządowej będzie poprzedzone pełną turą prac ekspertów, którzy będą rekomendowali najważniejsze tematy do obrad i do decyzji, które potem komisja ma podejmować. Wszystkie posiedzenia komisji międzyrządowej, jak i zespołów ekspertów były protokołowane. Spotkania odbywały się na przemian – to na Ukrainie to w Polsce. Trzeba powiedzieć, że przebyliśmy tutaj dosyć długą drogę. Na samym początku, zanim doszliśmy do dzisiejszego momentu, więcej mówiono o wspólnych pracach inwentaryzacyjnych, o ochronie tego dziedzictwa, o pracach konserwatorskich. Po pierwszym posiedzeniu komisji we Lwowie, zgodnie z ustaleniami zapisanego wtedy protokołu zostały złożone wnioski restytucyjne strony polskiej, później strony ukraińskiej. Ale te wzajemne roszczenia nie wpływały na prace pozwalające chronić to, co pozostało i utrzymanie tego w jak najlepszym stanie. Bardzo trudne rozmowy odbyły się w ramach zespołu ekspertów ds. Ossolineum, gdzie stronie ukraińskiej przewodniczyła p. Kruszelnicka, a ze strony polskiej pan dyrektor Juzwenko. Po paru latach osiągnięto porozumienie co do mikrofilmowania, a później digitalizacji zbiorów. Trzeba tu podkreślić, że wykonano tu miliony kopii, dzięki czemu to przetrwa, jest udostępniane badaczom i wchodzi do obiegu naukowego. Obecnie odbywają się tu spotkania, imprezy kulturalne. Nie jest tak, że rozmawialiśmy wyłącznie o zwrocie tych dóbr.

Czy komisja działa nadal?
Tak, oczywiście, ona cały czas działa. To porozumienie z 1996 roku jest cały czas ważne. Przez długie lata przewodniczącym komisji ze strony ukraińskiej był Aleksander Fedoruk. Na mocy tego porozumienia odbyło się ostatnie posiedzenie komisji – tym razem w Olsztynie. Przewodniczył tym obradom pan minister Lichowyj, z naszej strony byli to zawsze kolejni wiceministrowie kultury. Niezależnie od opcji politycznej w Polsce, kierunek działań komisji był utrzymany, była konsekwencja działań i wszyscy chcieli, aby prace ochrony tego dziedzictwa były prowadzone. Z drugiej strony przez te lata nikt nie wycofał tych wniosków restytucyjnych, które zostały złożone. To o czym była mowa podczas prac komisji w Olsztynie, to też nie były nowe tematy. Te sprawy pojawiły się jeszcze w czasie, gdy Aleksander Fedoruk był przewodniczącym. Sprawa wymiany archiwum Towarzystwa Naukowego im. Szewczenki na archiwum dawnego Zakładu im. Ossolińskich była przedmiotem rozmów jeszcze poprzednich posiedzeń komisji. Przypomnę, że poprzednie posiedzenie odbyło się na Ukrainie w listopadzie 2010 roku. Zapisy o tym, że strony rozważają tę wymianę pojawiają się już od 8 czy 10 lat. Nie są to nowe tematy. Nie dotyczy to jedynie sprawy tych archiwów. Tematy wymiany poszczególnych obiektów przewijały się przez kolejne poprzednie spotkania. Nie jest to nic nowego. 

Wynikła też sprawa wymiany dzwonów na obrazy.
Jeżeli chodzi o dzwony cerkiewne z Lutowisk, które strona ukraińska chciała odzyskać już w roku 1999. Rozmawiano o tym wówczas podczas kolejnych spotkań. Podjęliśmy się ich poszukiwań, bo takie ustalenia zapadły podczas posiedzeń komisji podczas przewodnictwa Aleksandra Fedoruka. Ustalono wtedy, że gdy zostaną odnalezione, to określi się obiekt po stronie ukraińskiej na które zostaną wymienione. Przypomnę – był to rok 1999. Dzięki pracom saperów udało się te dzwony w Bieszczadach odnaleźć. Nikt nie może okazywać zdziwienia, ani podważać wcześniejszych ustaleń, bo nie pojawiły się one teraz w Olsztynie.

Przebyliśmy już pewną długą drogę. Bardzo się cieszymy, że doszło do takich zapisów w protokole z Olsztyna, bo widać, że mamy już pewien etap za sobą, że obie strony dojrzały już do tego, żeby podejmować odpowiedzialne decyzje. Gdyby tak przyszło oceniać co do wartości dla poszczególnych stron, to trzeba powiedzieć jedno, że archiwum Ossolineum jest to archiwum na zasadzie gospodarczego. Nie ma ono znaczenia w sensie jakiegoś przekazu historycznego. Jest to archiwum bardziej kancelaryjne, gospodarcze, urzędowe. Ma ono znaczenie symboliczne i dla strony ukraińskiej nie ma wielkiej wartości. Z drugiej strony mamy archiwum TN im. Szewczenki, które jest niezwykle ważne i cenne. Jest ono bardzo ważne dla historii Ukrainy, dla budowanie tożsamości ukraińskiej. Dziwią mnie głosy krytyczne, które odzywają się na temat tej wymiany, bo przynosi ona dużą korzyść stronie ukraińskiej.

Na ile mają racji w tym ci co mówią, że i jedno i drugie jest ukraińskie i nie może być mowy o wymianie?
Aleksandra Fedoruka znam 22 lata, od 1993 roku. Wielokrotnie miałem okazję z nim rozmawiać. Jest to dużej klasy fachowiec, naukowiec, patriota ukraiński. Te rozmowy, które prowadziliśmy podczas poprzednich posiedzeń komisji, naprawdę były bardzo konstruktywne, były to rozmowy trudne, ale dość istotne. Wszyscy, nasi wiceministrowie i poszczególne osoby, które brały udział w pracach tej komisji były pod dużym znaczeniem jego postaci, jak i ekspertów ze strony ukraińskiej. Nikt nie krytykuje jego wcześniejszej postawy. Trudno mi oceniać wypowiedzi jego syna.

Padają argumenty, że archiwum Towarzystwa Naukowego im. Szewczenki zostało wykradzione podczas wojny i musi być zwrócone.
Co do Ossolineum, to przedstawiliśmy nasz punkt widzenia i nie zgadzamy się ze stroną ukraińską. Co do samej wymiany obiektów, to jest to kompromisowe rozwiązanie. Odkładamy tu na bok argumenty prawne i musimy sami dojść do wniosku, co jest dla nas bardziej ważne, a co mniej. Daje to możliwość otrzymania ważnych dla każdej strony obiektów.

Czy zna pan stanowisko dyrekcji Biblioteki Stefanyka w tej sprawie?
Jest tak, że członkami komisji międzyrządowej są dyrektorzy lub przedstawiciele różnych instytucji: archiwów, bibliotek, muzeów. Są to osoby upoważnione do rozmów, nie są to osoby przypadkowe. W zespołach ekspertów również biorą udział przedstawiciele zainteresowanych organizacji. Biorą udział w rozmowach również przedstawiciele Biblioteki Stefanyka. Nic nie odbywało się za ich plecami.

Pytam o to, bo Halina Swarnyk w swoich wypowiedziach była bardzo kategoryczna w sprawie wymiany.
Tu nikt nic nie będzie robił na siłę. Jeżeli strona ukraińska nie przekaże archiwum zakładowe Ossolineum, to my również nie przekażemy im archiwum TN Szewczenki. W tej sytuacji patowej możemy trwać kolejne lata. Tylko po co? Albo przyjmiemy założenie, że przebyliśmy długa drogę i stać nas na pewne decyzje. Po latach pewnej nieufności i utrudnień badaczom polskim dostępu do materiałów ukraińskich nastąpił przełom. Polscy specjaliści przyjeżdżają na Ukrainę, wspólnie opracowują i wydają katalogi, prowadzą wspólne projekty i nikt nikomu niczego nie zabiera. Jest to sprawa pewnej dojrzałości i zdolności podejmowania pewnych decyzji. Będzie to wzór i będziemy te rozwiązania pokazywać jako modelowe. Nie jest tajemnicą, że trudne rozmowy są nie tylko pomiędzy Polską i Ukrainą. Takie trudne rozmowy są prowadzone pomiędzy różnymi państwami i mimo, że od ukończenia wojny minęło 70 lat, to sprawa dóbr kultury jest sprawą najtrudniejszą i do końca nie uregulowaną. Niektórzy nazywają te sprawy – „ostatnimi jeńcami II wojny światowej”.

Prowadzimy dość trudne rozmowy z Rosją, Niemcami i innymi państwami. Czasami udaje się coś odzyskać, a czasami nie. Natomiast Polska i Ukraina jest w szczególnych stosunkach, dobrze się rozumiemy, mamy bardzo dużo kontaktów, realizujemy dużo projektów. Obecnie decyzja jest po stronie ukraińskiej. Wiadomo, że dość trudne są tego rodzaju wymiany, bo musi być tak, że jeżeli straci jedna strona, to zyskuje druga. Jest to problem wewnętrzny jednej i drugiej strony. W tym przypadku archiwum TN Szewczenki wraca do Lwowa, a nie np. do Kijowa. Trzeba tu przypomnieć, że prezydent Lech Wałęsa w geście dobrej woli, chyba w 1993 roku, przekazał już część z tych archiwaliów stronie ukraińskiej. Więc ta dobra wola była prezentowana przez stronę polską od samego początku rozmów. 

Na Ukrainie nie mówi się, że stronie polskiej chodzi o archiwum zakładowe Ossolineum.
Po prostu mówi się nieprawdę. Nie wiadomo, czy ktoś mówi tak specjalnie, czy do końca nie wie o co chodzi. Trudno mi coś na ten temat powiedzieć. Chodzi przecież o osoby, które posiadają ogromną wiedzę i trudno mi zrozumieć dlaczego tak do tego podchodzą. Materiały te dla polskiej strony mają wartość przede wszystkim jako ilustrujące działalność gospodarczą Zakładu, a dla badaczy ukraińskich nie mają większego znaczenia. Raz jeszcze podkreślę, że nie jest to archiwum główne. Ponieważ jest to archiwum już zdigitalizowane, wiec pozostaną stronie ukraińskiej skany tych dokumentów.

Kiedy ma się odbyć kolejne posiedzenie komisji?
Trudno mi powiedzieć. Te spotkania odbywają się w różnym rytmie. Ostatnia przerwa wynosiła 5 lat. Nie widzę tu sensu organizacji kolejnego posiedzenia bez pełnej tury spotkań zespołów eksperckich. Bo pewne tematy muszą być do spotkania już merytorycznie przygotowane. Podczas prac komisji już nie debatuje się o wartości historycznej jakiś zbiorów, a podejmuje konkretne, uzgodnione wcześniej przez ekspertów, decyzje. Jak na razie przygotowano wymianę niektórych obiektów do końca 2016 roku. Zobaczymy jak to będzie.

Kiedy była ostatnia wymiana?
Do konkretnej wymiany w czasie dotychczasowej pracy komisji jeszcze nie dochodziło. Miał to być pierwszy raz. Zawsze w dotychczasowych protokołach były zapisy, że „rozważa się możliwość wymiany…”. Taka decyzja zapadła po raz pierwszy. Uważam, że jesteśmy w bardzo ważnym, wręcz historycznym momencie, gdy może dojść do realizacji wcześniejszych decyzji.

Najbardziej tymi decyzjami zainteresowani są archiwiści, którzy, że tak powiem, zakreślili pola działania i określili, gdzie jest obszar wspólnego dziedzictwa, gdzie jest obszar dziedzictwa ukraińskiego, a gdzie polskiego. Listy dokumentów do wymiany zostały opracowane i przygotowane już uprzednio. Może dojść tu do wymiany nawet całych zespołów archiwalnych. Czekamy teraz na decyzję strony ukraińskiej. My naszą część pracy już wykonaliśmy w latach poprzednich.

Całość zbioru nr 54 ze zbiorów Biblioteki Stefanyka jest dostępna w Internecie i każdy może je po prostu przejrzeć na stronie: http://bazy.oss.wroc.pl/kzc/view_fond.php

Lubko Petrenko 
Wersja ukraińska została zamieszczona na portalu zaxid.net, 9 lipca 2015
Tekst ukazał się w nr 13 (233) 17 lipca – 13 sierpnia 2015